Zarząd Jedynki Wrocławskiej nie otrzymał żądania okupu
Do zarządu przedsiębiorstwa budownictwa
przemysłowego Jedynka Wrocławska nie dzwoniono z propozycjami
okupu za uwolnienie porwanego dyrektora biura - poinformował wiceprezes zarządu wrocławskiej firmy Piotr Lip.
We wtorek w Bagdadzie zostali porwani dwaj pracownicy Jedynki Wrocławskiej. Jednemu, kierownikowi projektu Radosławowi Kadri, udało się uciec; losy drugiego - dyrektora biura Jerzego Kosa - oraz pięciorga uprowadzonych z Polakami Irakijczyków są nieznane.
Lip powiedział, że porywacze kontaktowali się z rodziną Radosława Kadri i jednego z porwanych ochroniarzy. "Nie były to jednak żadne konkrety. Żadne kwoty nie padły. Z przedstawicielami naszej firmy nikt się nie kontaktował w sprawie okupu" - powiedział wiceprezes zarządu Jedynki.
Zdaniem Lipa, bardzo prawdopodobna jest wersja, że w porwaniu Polaków brał udział były księgowy firmy w Iraku. "Przyznaję, że mieliśmy zatarg z tym człowiekiem. Został zatrudniony na okres próbny trzech miesięcy. Nie byliśmy jednak zadowoleni z efektów jego pracy. Do tego na koniec zażądał od nas więcej pieniędzy, niż ustalaliśmy. Nasza współpraca zakończyła się nieporozumieniem" - wyjaśnił Lip. Dodał, że być może działaniem Irakijczyka mogła powodować chęć zemsty.
Lip przyznał, że informacje o udziale byłego księgowego w porwaniu zna jedynie z doniesień Radosława Kadri.
Zaznaczył, że nie potwierdza na razie informacji, że były księgowy dopuścił się oszustw w trakcie pracy. "Tego nie możemy potwierdzić, bo wszelkie dokumenty są w Bagdadzie. Nadzorem i sprawdzeniem dokumentacji miał się zająć dyrektor biura Jerzy Kos. Niestety, został porwany. Zatem wieści o przebiegu pracy byłego księgowego nie mamy" - dodał Lip.