Zaprosili zmarłych, by zapytać, jak im się oddycha
Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi dwa razy zaprosiła na badania tego samego, nieżyjącego od kilku lat łodzianina. Pierwsze wezwanie przyszło w maju, drugie kilka dni temu - pisze "Polska Dziennik Łódzki".
04.07.2009 | aktual.: 07.07.2009 23:41
Rodzina - jak pisze gazeta - jest zbulwersowana. Pani Maria, córka zmarłego, mówi, że to nie pierwszy raz na nazwisko ojca przychodzi ankieta dotycząca problemów z oddychaniem. Wtedy zwróciła się do nadawcy o wykreślenie nazwiska z bazy danych. Bez skutku, bo sytuacja się powtórzyła.
Jak mówi pani Maria, kiedy zobaczyła kopertę z nazwiskiem ojca, wszystkie wspomnienia wróciły. Denerwuje się też o mamę, która - po dwóch udarach - ciężko przeżyła korespondencję do nieżyjącego męża.
W rozmowie z dziennikarzami "Polski Dziennika Łódzkiego" Jacek Morawski, wicedyrektor łódzkiego pogotowia nie odpowiedział, skąd pomyłka, bo... pracownica, która zajmuje się programem badań jest akurat na urlopie.
Dziennikarze dowiedzieli się jednak w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego, że baza danych powstała dwa lata temu. Znaleźli się w niej ludzie, którym pogotowie udzieliło pomocy w związku z problemami oddechowymi. Tylko tak można sporządzić taką listę. Inny sposób byłby sprzeczny z ustawą o ochronie danych osobowych. Stąd pomyłka.
Dlaczego jednak administrator nie wykasował - mimo prośby rodziny - danych zmarłego?