Zamieszki w Sztokholmie. Polacy obawiają się o swoje bezpieczeństwo i mienie
Polacy mieszkający w okolicach dzielnicy Sztokholmu Husby, gdzie od kilku dni trwają zamieszki, są zaniepokojeni rozwojem sytuacji. Jak wielu mieszkańców szwedzkiej stolicy obawiają się o swoje bezpieczeństwo i mienie.
22.05.2013 | aktual.: 22.05.2013 14:06
Płoną auta w stolicy, młodzież atakuje policję - zdjęcia
Zamieszki w Sztokholmie rozpoczęły się w nocy z 20 na 21 maja, po tym, jak policjanci zastrzelili blisko 70-letniego mężczyznę. Choć do zdarzenia doszło kilka dni wcześniej podczas przeszukania mieszkania mężczyzny, a ten według policji miał atakować funkcjonariuszy nożem, dla części mieszkańców Husby stało się to powodem do wszczynania awantur z policją. Dziennik „Aftonbladet” podaje, że jak dotąd, w czasie nocnych rozruchów, podpalono kilkadziesiąt samochodów i mniejszych budynków, zniszczono mienie warte setki tysięcy koron, zaś do aresztu trafiło osiem osób.
Adrenalina
Husby to peryferyjna dzielnica Sztokholmu zamieszkała w przeważającej większości przez emigrantów. Jej populacja to blisko 13 tysięcy osób pochodzących z różnych stron świata, w tym z Polski. Sztokholm jest jednym z najszybciej rozwijających się miast Europy, od kilku lat przeżywa boom. Sprowadzają się do niego zarówno Szwedzi migrujący z terenów wiejskich, jak i przyjezdni z Europy Wschodniej, Afryki i Azji. Tak dynamiczny rozwój ma swoje wady i zalety. W niektórych dzielnicach sąsiedzi nie znają się nawzajem, gdzieniegdzie brakuje odpowiedniej infrastruktury, pogłębiają się różnice między różnymi częściami miasta i zamożnością lepiej i gorzej wykształconych mieszkańców. Polacy z okolic z dużym niepokojem obserwują ostatnie zajścia. Zdaniem szwedzkich mediów za burdy odpowiedzialne są wyłącznie nieprowokowane bandy agresywnych, często zamaskowanych nastolatków. "Dziś w nocy syn obudził mnie mówiąc, że na parkingu palą się auta" – pisze użytkowniczka o nicku Daga13 na forum internetowym portalu
„Poloniainfo.se”. I opisuje dalej: "zostawiłam samochód na bezpłatnym parkingu obok centrum handlowego, gdyby nie syn, spaliłby się. Dwa samochody płonęły obok mojego. Adrenalina była, bałam się wsiadać, nie wiedziałam, kiedy tamte wybuchną".
„Imbecyle z kanistrami”
Polka wypowiadająca się na forum nie ma żadnej wyrozumiałości dla demonstrantów. "Dlaczego taki bałwan nie spali w proteście auta mamusi lub tatusia, jeśli w ogóle je mają?" – pyta retorycznie. "Wataha imbecyli z kanistrami biegała po parkingu w środku nocy. Czemu oni nie śpią? Ja po przepracowanym dniu chcę mieć spokojną noc" - pisze kobieta.
W takim samym tonie wypowiadają się Szwedzi cytowani przez „Aftonbladet”.
- To żałosne i idiotyczne – powiedziała dziennikarzom mieszkająca w Husby 24-letnia Sandra, która podczas wieczornego spaceru z psem obserwowała dramatyczną walkę strażaków z rozprzestrzeniającym się w dzielnicy pożarem. – Oni niszczą swoją własność. Był tu plac zabaw, kafejka, miejsce do grillowania… Czułam się w Husby bezpiecznie. Do teraz - oceniła.
„Wyzywają nas od małp”
Tymczasem demonstranci widzą sytuację inaczej. W wieloosobowych grupach chłopców i mężczyzn wychodzących wieczorami na ulicę i rzucających kamieniami, jest wielu szwedzkich obywateli. Urodzili się w Husby jako dzieci imigrantów, ale w ich ocenie nie są traktowani na równo z rdzennymi mieszkańcami Szwecji. Mówią, że domagają się szacunku i poszanowania swoich praw. Mężczyzna wypowiadający się dla „Dagens Nyheter” twierdził, że to policjanci prowokują młodych mieszkańców Husby.
- Wymachiwali w naszą stronę policyjnymi pałkami, wyzywali od małp i czarnuchów – mówi Duraid al-Khamis.
Rzecznik policji Lars Bystroem komentując tę wypowiedź stwierdził, iż jeśli ze strony funkcjonariuszy faktycznie doszło do niestosownych zachowań, zostaną oni ukarani. Stanowczo podkreślił, że w szwedzkiej policji nie ma miejsca na rasizm czy ksenofobię.
Czy będzie „druga Francja”?
Kjell Lindgren ze sztokholmskiej policji przyznał w „Aftonbladet”, że ściągane są posiłki z innych regionów, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom stolicy. Media alarmują, że fala niepokojów może rozlać się na cały Sztokholm.
- Obawiam się, że zrobi się jeszcze gorzej – powiedział dziennikarzom mieszkający w Husby Oscar. – Zrobi się jak podczas zamieszek we Francji - dodaje.
W 2005 roku we Francji doszło do zamieszek ludności pochodzenia imigracyjnego, podczas których spalono blisko 9000 samochodów, aresztowanych zostało 2888 osób, 126 zostało rannych, zaś 2 straciły życie.
Sylwia Skorstad dla WP.PL