Zamieszki w Hongkongu. Demonstranci szturmują parlament
Protestujący używają metalowych wózków i pylonów, aby rozbić szyby i dostać się do budynku parlamentu. To kolejna fala demonstracji w chińskim mieście. Tysiące ludzi zgromadziło się w Parku Wiktorii. Przejdą w marszu demokratycznym organizowanym co roku z okazji rocznicy przyłączenia Hongkongu do Chin.
Demonstrantom udało się rozbić szklaną ścianę budynku parlamentu, ale wejścia do niego broni kilkuset policjantów uzbrojonych w pałki. Policja ostrzega demonstrantów, aby przestali nacierać, bo funkcjonariusze użyją siły.
Siły porządkowe zaapelowały też do organizatorów marszu, aby ze względu na zamieszki w mieście, przełożyć go na inny termin. Organizatorzy nie zgodzili się na to.
To już kolejny dzień protestów i demonstracji w Hongkongu. W niedzielę policja użyła pałek i gazu pieprzowego przeciwko protestującym na prodemokratycznym wiecu w rocznicę przejęcia Hongkongu przez Chiny - podaje telewizja ABC.
Poszło o ustawę ekstradycyjną
Miasto cieszące się pewną autonomią jest wstrząsane demonstracjami już od trzech tygodni. Protestujący najpierw domagali się wycofania ustawy, która pozwala na ekstradycję obywateli do Chin.Obawiali się, że umożliwiłaby swobodne wyłapywanie i karanie "niewygodnych" obywateli przez centralne władze w Pekinie. 16 czerwca na ulice Hongkongu wyszło niemal trzy miliony obywateli. To połowa mieszkańców tego miasta (7 mln).
W ostatnią sobotę doszło w Hongkongu do dramatycznego wydarzenia. 21-letnia studentka popełniła samobójstwo, skacząc z jednego z najwyższych budynków w mieście. W przesłaniu napisanym na ścianie budynku, z którego wyskoczyła, przekazała, że protestuje przeciwko ustawie ekstradycyjnej do Chin. "Absolutnie nie wolno nam zapominać o wartościach, o które walczymy. Musicie wytrwać" - napisała. Żażądała też calkowitego wycofania ustawy o ekstradycji, uwolnienia protestujących studentów z więzienia oraz ukarania policji za użycie pałek i gumowych kul w trakcie tłumienia protestów.
W rezultacie protestów szefowa administracji Carrie Lam zawiesiła procedowanie ustawy oraz przeprosiła za brutalność policji rozpędzających poprzednie zgromadzenia.
- Po tym incydencie odrobię lekcję i zapewniam, że przyszłe prace rządu będą bliższe i bardziej dostosowane do aspiracji, uczuć i opinii społeczności - powiedziała Carrie Lam.
Teraz demonstranci chcą większych swobód obywatelskich, a także możliwości wybierania szefa administracji ich miasta.
Odkąd w 1997 roku Wielka Brytania oddała Hongkong Chinom, region funkcjonuje na zasadzie "jedno państwo, dwa systemy". Jest częścią komunistycznych Chin, ale cieszy się szeroką autonomią i własnym parlamentem. Dlatego jest półdemokratyczną oazą w autorytarnych Chinach. Pod rządami Xi Jinpinga, być może najsilniejszego chińskiego władcy od czasów Mao, autonomia ta coraz częściej jest naruszana.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl