Zamieszki i strzały w Kosowie. KFOR: jesteśmy przygotowani, by interweniować

Sytuacja na północy Kosowa, gdzie w nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do protestów mieszkających tam Serbów, pozostaje napięta. - Jesteśmy przygotowani, by interweniować, jeśli stabilność zostanie zagrożona - poinformowały siły pokojowe NATO w Kosowie (KFOR). Władze w Prisztinie odpowiedzialnością za wywołanie zajść obciążają rząd Serbii.

Patrol żołnierzy NATO przy barykadzie, wzniesionej przez kosowskich Serbów, na przejściu granicznym w
Patrol żołnierzy NATO przy barykadzie, wzniesionej przez kosowskich Serbów, na przejściu granicznym w
Źródło zdjęć: © East News | ARMEND NIMANI
oprac. WJR

01.08.2022 14:17

KFOR uważnie obserwuje sytuację; jeżeli stabilność zostanie zagrożona, będziemy przygotowani, by interweniować zgodnie z mandatem nadanym nam na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - przekazano w komunikacie opublikowanym przez KFOR na Twitterze w nocy z niedzieli na poniedziałek. Podejmiemy wszelkie niezbędne kroki, by zapewnić bezpieczeństwo w Kosowie - podkreślono.

Zadaniem kierowanych przez NATO sił KFOR jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom Kosowa i zagwarantowanie im swobody przemieszczania się - zaznaczono w piśmie. Dodano, że siły KFOR są obecne na miejscu, a dowództwo misji pozostaje w kontakcie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, w tym władzami Kosowa i Serbii.

Poszło o tablice rejestracyjne

W nocy z niedzieli na poniedziałek na północy Kosowa doszło do protestów mieszkających tam Serbów przeciwko nakazowi zamiany serbskich tablic rejestracyjnych samochodów na kosowskie. Zablokowano ciężarówkami i innym ciężkim sprzętem drogi dojazdowe do dwóch przejść na granicy z Serbią - Jarinje i Bernjak. Według kosowskiej policji manifestanci wznosili także barykady i strzelali w kierunku sił porządkowych. - Na szczęście nikt nie został ranny - podała w komunikacie policja. Poinformowała jednak o zamknięciu obu przejść.

Po serbskich protestach i konsultacjach z ambasadorami UE i USA władze w Prisztinie poinformowały w nocy z niedzieli na poniedziałek o odłożeniu o miesiąc wejścia w życie przepisów, dających etnicznym Serbom, zamieszkującym północ kraju, 60 dni na wymianę tablic. Pierwotnie zapis miał obowiązywać od 1 sierpnia.

"Putinowskie metody Serbii"

Jednocześnie rząd premiera Albina Kurtiego potępił blokady dróg na północy kraju i "ostrzelanie policji przez uzbrojone osoby". Odpowiedzialnością za "agresywne działania" obciążył władze Serbii.

W tym samym tonie wypowiadała się pani prezydent Kosowa Vjosa Osmani. - Próby destabilizacji Kosowa przez prezydenta Serbii Aleksandra Vuczicia, korzystającego z metod swojego mentora Władimira Putina, nie powiodą się - oświadczyła w poniedziałek.

- Środki prowadzące do wyrównania relacji pomiędzy Serbią i Kosowem nie są skierowane przeciwko komukolwiek, mają natomiast przyczynić się do poprawy sytuacji wszystkich obywateli kraju, bez względu na ich przynależność etniczną. Dlatego też wzywam serbskich obywateli Kosowa do niepoddawania się wpływom belgradzkiej propagandy - powiedziała.

Pierwsza odsłona sporu o rejestracje

Już we wrześniu ubiegłego roku Serbowie z północnego Kosowa zablokowali drogi w pobliżu przejść granicznych z Serbią po tym, gdy kosowskie władze zabroniły wjazdu na swoje terytorium pojazdom z serbską rejestracją.

Serbia, która utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii NATO w 1999 roku, odmawia uznania niezależności swej byłej prowincji i od 2008 roku, czyli od ogłoszenia przez nią niepodległości, nie zgadza się na używanie na swym terytorium tablic z kosowską rejestracją.

Źródło: PAP

Zobacz także
Komentarze (24)