Zamieszanie wokół imprezy z Morawieckim. Były premier na tym zyska?

Były premier z nadania PiS, Mateusz Morawiecki wystąpił na dużej imprezie z udziałem prawicowych polityków w Brukseli. Nie bez kłopotów. Początkowo odmówiono zorganizowania jej w zaplanowanym miejscu. Konferencja jednak się odbyła, a Morawiecki grzmiał o powrocie cenzury.

Mateusz Morawiecki i Viktor Orban
Mateusz Morawiecki i Viktor Orban
Źródło zdjęć: © East News | Beata Zawrzel/REPORTER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Najdroższe bilety na wydarzenie kosztowały nawet 20 tys. euro. Agencja Edficio, zarządzająca salą, w której pierwotnie miało odbyć się wydarzenie, uzasadniła brak zgody na konferencję w tym miejscu chęcią wyrażenia szacunku dla "kluczowych europejskich wartości demokracji".

Jak podawały belgijskie media, na odwołanie konferencji miał naciskać burmistrz Brukseli Philippe Close z Partii Socjalistycznej. Ponadto belgijski portal 7sur7 nazwał konferencję zlotem "prawicowych ekstremistów", a węgierski "Hungary Today", sympatyzujący z rządem Orbana, stwierdził, że odwołanie imprezy to skandal i oskarżył o to "lewicowe organizacje pozarządowe i postępowe media".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Konferencja koniec końców się odbyła. - Wolność słowa jest podstawowym prawem człowieka, z którego należy korzystać bez obawy przed odwetem i cenzurą - powiedział Morawiecki podczas imprezy.

Odniósł się też do zagrożeń stojących przed UE, ale też cenzury. - Ostatni raz widziałem działania cenzury, gdy byłem bojownikiem o wolność w czasach Solidarności lat 80. Kto by uwierzył, że następnym razem zobaczę je w Brukseli w 2024 roku - mówił.

"Decydujące będzie to, co się będzie działo po wyborach"

Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie przykładałby do tego wydarzenia zbyt dużej wagi. - Tak naprawdę decydujące będzie to, co się będzie działo po wyborach (9 czerwca 2024 - red.) do Parlamentu Europejskiego, jaki będzie układ sił między poszczególnymi grupami. Dopiero wtedy będzie można mówić o jakimś zwrocie, o jakiejś konsolidacji tych sił, nazwijmy to, eurosceptycznych czy konserwatywnych - dodaje.

- Byłbym zaskoczony, gdyby nagle się okazało, że Europejska Partia Ludowa przestanie być tą główną siłą Parlamentu Europejskiego, i że to prawa strona zyska na znaczeniu. Gdyby jednak tak się stało, to wtedy rzeczywiście byłoby to istotne - dodaje.

Jak podkreśla, "to, czy oni się podzielą na dwie grupy, czy będą tworzyli jedną, to niewiele z tego wynika, jeśli nie mają większości". - To trochę tak, jak w naszym Sejmie. Wyobraźmy sobie, że jutro Konfederacja łączy się z PiS. Z jednej strony jest to wzmocnienie PiS, ale rządu nam to nie zmienia, bo razem nie mają większości - mówi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"To byłby początek końca UE w obecnym kształcie"

I dodaje, że jeśli miałaby w Unii Europejskiej miejsce rewolucja, "to byłby to początek końca Unii Europejskiej w obecnym kształcie". - Wrócilibyśmy do integracji znacznie luźniejszej, z początków procesu unijnego. Ale czy taka będzie decyzja w Europie? Na razie nic z tego nie zapowiada. Przynajmniej ja nie widziałem takich analiz - podkreśla.

Rozmówca Wirtualnej Polski zaznacza także, że "z jednego spotkania niewiele wynika".

Konferencja pomoże Morawieckiemu?

Prof. Dudek podkreśla, że udział Morawieckiego w konferencji może trochę mu pomóc, gdyż były premier "walczy o jakąś pozycję w PiS".

Sugerował, że dzięki temu Morawiecki mógłby pokazać, że "on tu jest międzynarodowo znaczący, rozpoznawalny". - I że w związku z tym byłby dobrym kandydatem na prezydenta, do czego większość, mam wrażenie, aktywu pisowskiego nie jest przekonana - zaznacza.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Parlament Europejski
Parlament Europejski© PE
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (526)