PolskaZamek za psie pieniądze

Zamek za psie pieniądze

"Życie Warszawy" informuje, że węgorzewski
zamek trafił na internetową aukcję. Za 4 miliony złotych wystawił
go biznesmen z Warszawy, który kupił go za 805 tysięcy. W
Węgorzewie zawrzało - podaje dziennik.

16.07.2005 | aktual.: 16.07.2005 07:29

"Miała być praca, hotel, turyści, zarobki. A jest wstyd" - zżymają się węgorzewianie. I klną na lokalne władze, które dały się podpuścić "cwaniakowi z Warszawy". Wieść o wystawieniu na licytację chluby miasta wywołała tu prawdziwy wstrząs - informuje gazeta.

Wiosną 2000 r. podupadający i podobno drogi w utrzymaniu zamek kupił od miasta warszawski biznesmen Leszek Szumełda. Za XIV - wieczny obiekt wraz z działką w centrum miasta zapłacił 805 tys. zł. Wcześniej rzeczoznawca wycenił tę nieruchomość na 4 miliony zł. "Zainteresowanie zamkiem wzrosło, gdy w związku z kolejnym przetargiem obniżyliśmy znacznie cenę" - przyznaje wiceburmistrz Węgorzewa Andrzej Kaczmarczyk.

Zgłosiło się dwóch oferentów: włoska firma oraz Leszek Szumełda. Polski biznesmen wygrał, bo przedstawił wizję rozbudowy zamku oraz przebił Włochów o całe 5 tys. zł. "Przetarg był lipą, chodziło o to, by umożliwić temu facetowi zakup zamku jak najtaniej" - uważa jeden z samorządowców, proszący "Życie Warszawy" o niepodawanie nazwiska. Jego zdaniem, świadczy o tym śmiesznie niska różnica między ofertami.

Miasto zostało bez pieniędzy i zamku, który stoi pusty i zamknięty. Za to Węgorzewo wydał wszystkie pieniądze z jego sprzedaży na wyprowadzkę miejskich instytucji. Tylko przeniesienie dwóch bibliotek do nowych siedzib kosztowało pół miliona zł. Właściciel może dziś zrobić z zamkiem co chce - podkreśla gazeta.

"W akcie notarialnym zobowiązaliśmy inwestora do wyremontowania i przystosowania obiektu do pełnienia funkcji turystycznych. Akt precyzuje, że budynek może zostać oddany do użytku jedynie na cele hotelarsko-usługowe" - chwalą się dziennikowi samorządowcy. Po chwili przyznają jednak, że za niedotrzymanie tego zobowiązania inwestorowi nie grożą żadne sankcje prawne.

"Miasto było przekonane, że firma inwestująca chciała zarobić na tej transakcji, więc w jej interesie leżało wywiązanie się z zobowiązań płynących z umowy" - tłumaczy dość naiwnie wiceburmistrz Węgorzewa Andrzej Kaczmarczyk. Leszek Szumełda odmówił "Życiu Warszawy" udzielenia odpowiedzi. Nie zdradził, czy znalazł kupca na krzyżacki zamek. Co samorządowcy mówią o wystawieniu zamku w Internecie? "Chodziło o zdenerwowanie mieszkańców i podburzenie ich przeciwko nam" - twierdzą w ratuszu, pisze "Życie Warszawy".(PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)