Zamachy na Sri Lance: kolejna eksplozja w Kolombo. Władze wprowadzają stan wyjątkowy
Dzień po zamachach na kościoły oraz luksusowe hotele na Sri Lance na jaw wychodzą wstrząsające informacje. Miejscowe władze przyznają, że wywiad wiedział o przygotowywanym zamachu. W poniedziałek na głównym dworcu autobusowym w Kolombo znaleziono 87 detonatorów. W mieście eksplodował też samochód przed jednym z kościołów. Władze zdecydowały, że o północy wprowadzony zostanie stan wyjątkowy.
22.04.2019 | aktual.: 22.04.2019 16:52
Nadal nikt nie przyznał się do zamachów bombowych na Sri Lance, w którym zginęło 290 osób, a co najmniej 500 zostało rannych. Trwa śledztwo. Tymczasem w poniedziałek na głównym dworcu autobusowych w Kolombo policjancji odnaleźli niezwykły pakunek. Było w nim 87 detonatorów do ładunków wybuchowych.
Reuters, powołując się na świadków, poinformował, że doszło też do kolejnej eksplozji w pobliżu kościoła w Kolombo, który w poniedziałek był celem zamachu. Policja zjawiła się na miejscu, wezwana przez mieszkańców zaniepokojonych faktem, że samochód stał zaparkowany w pobliżu kościoła św. Antoniego od niedzieli.
Z informacji agencji wynika, że doszło do niej, gdy saperzy próbowali rozbroić bombę, która znajdowała się w stojącym przed kościołem samochodzie. Według lankijskiego dziennika "The Daily Mirror" była to "eksplozja kontrolowana". AP podaje, że w środku znaleziono trzy bomby, które następnie starano się unieszkodliwić, próba ta jednak się nie powiodła i doszło do eksplozji.
Analiza fragmentów ciał zamachowców nie pozostawia wątpliwości, że były to ataki samobójcze - oświadczył w poniedziałek prowadzący śledztwo Ariyananda Welianga. Nadal jednak nikt nie przyznał się do ataków na kościoły i luksusowe hotele, do których doszło w niedzielę wielkanocną
Według miejscowych władz za zamachy odpowiada lokalna mało znana "radykalna grupa islamistów" - National Thowheeth Jama'ath (NTJ). Do tej pory zajmowała się ona głównie niszczeniem buddyjskich posągów na wyspie. Do tej pory aresztowano już 24 osoby, które mają mieć związek z zamachami. Z wstępnych informacji wynika, że wszyscy pochodzą ze Sri Lanki.
Wywiad wiedział o przygotowywanych atakach
Na jaw wychodzą jednak niepokojące informacje o rzekomych zaniedbaniach ze strony lankijskiego wywiadu. W niedziele minister telekomunikacji i sportu Sri Lanki Harin Fernando napisał na swoim profilu na Twitterze, że "niektórzy oficerowie wywiadu wiedzieli o przygotowywanym zamachu". "Muszą być podjęte specjalne kroki wyjaśniające, dlaczego te ostrzeżenia zignorowano" - stwierdził. Zamieścił też pochodzące z 11 kwietnia dokumenty, które maja świadczyć o tym, że wywiad wiedział o szykowanych atakach.
Minister integracji narodowej, języków oficjalnych i hinduizmu - Mano Ganesan napisał z kolei, że juz tydzień wcześniej agenci bezpieczeństwa pracujący na rzecz jego resortu "wiedzieli o dwóch zamachowcach", którzy przygotowywali atak na polityków.
Informacje te potwierdził w telewizyjnym wystąpieniu premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe. - Krajowy wywiad sygnalizował, że może dojść do zamachów i obecnie trwa sprawdzanie, dlaczego nie podjęto odpowiednich działań, by do nich nie dopuścić - stwierdził.
Prezydent prosi o międzynarodową pomoc i ogłasza stan wyjątkowy
Tymczasem minister zdrowia Rajitha Senaratne oświadczył, że rząd nie wierzy w to, by ataki zostały przeprowadzone bez wsparcia z zewnatrz. - Jest międzynarodowa sieć, bez której te ataki nie mogłyby zostać przeprowadzone - stwierdził.
Prezydent Sri Lanki Maithripala Sirisena, który - zgodnie z lokalnym prawem - jest szefem państwa i rządu (premier jest w rzeczywistości jedynie jego zastępcą - przyp. red.) prosi tymczasem o pomoc zagraniczną w celu śledzenia międzynarodowych powiązań grupy, która dokonała niedzielnych zamachów.
Sirisena ogłosił też wprowadzenie stanu wyjatkowego na terenie całego kraju, który ma obowiązywać od północy. Ten środek zapewni policji i wojskowym szerokie uprawnienia do zatrzymywania i przesłuchiwania podejrzanych bez nakazów sądowych. Obowiązywał on w przeszłości w różnych okresach wojny domowej z separatystami tamilskimi.
Ma też ponownie zostać wprowadzona godzina policyjna.
Seria zamachów na chrześcijan i turystów
Do pierwszych sześciu eksplozji doszło w niedzielę rano w trzech kościołach w Kolombo i dwóch innych miastach - Negombo i Batticaloa oraz w trzech luksusowych hotelach w Kolombo. Siódmy wybuch miał miejsce w niewielkim pensjonacie na przedmieściach Kolombo, a ósmy nastąpił w dzielnicy mieszkalnej Dematagoda, również na obrzeżach tego miasta. Dziewiąty zamach miał być przeprowadzony na lotnisku, ale się nie powiódł. Służby znalazły ładunek i go zdetonowały w bezpiecznym miejscu.
Na platformę dziejesie.wp.pl otrzymalismy zdjęcia i relację pochodzącego z Polski buddyjskiego mnicha Dawida. Był on w poniedziałek rano w kościele w Negombo, w którym doszło do eksplozji. "Widać jeszcze szczątki ciał, wszędzie jest pełno krwi jeszcze nie wszystko zostało uprzątnięte. Odór jest straszny, bo wszystko się szybko rozkłada, jest tutaj ponad 30 stopni" - napisał mnich Dawid. "Według zapewnień przedstawiciela Kościoła nikt z duchownych nie zginął, a obrażenia doznane przez księży były niewielkie. Największą ofiarę ponieśli wierni. Siła eksplozji zerwała dach i wysadziła okna" - dodał.
Departament Stanu USA ostrzega przed kolejnymi atakami
Departament Stanu USA w poradniku dla podróżnych ostrzega, że „grupy terrorystyczne” mogą planować kolejne ewentualne ataki na Sri Lance, ich celem mogą być atrakcje turystyczne, węzły komunikacyjne, centra handlowe, hotele, miejsca kultu, lotniska i inne miejsca publiczne.