Dużo czytałam ostatnio o schyłkowych wiekach Imperium Rzymskiego. O reformach Dioklecjana który, dzieląc władzę, nie podzielił terytorium. Każdy z czwórki rządzących miał się bowiem zajmować innym aspektem całości. O wprowadzonych przez Konstantyna zasadach współistnienia różnych religii. O instytucjach i procedurach które powstały na zasadzie prób i błędów i do dziś przenikają praktykę południowej i zachodniej Europy.
A z drugiej strony "barbarzyńcy": Germanie, potomkowie Wikingów z dzisiejszej Skandynawii, Burgundowie, Sarmaci, którzy przypisali sobie misję odtworzenia idei Imperium Rzymskiego, nie znając jego praktyki. Ich fundamentalistyczny sposób przeżywania świata zderzył się z realnym doświadczeniem. Zostali odrzuceni: ich fundamentalistyczna tęsknota do wielkości nie korespondowała bowiem z, często oportunistycznymi, praktykami ludów które ową wielkość przez wieki budowały.
Niedawne pomysły kanclerz Merkel, (i Sarkozy'ego - też w sumie człowiek z zewnątrz z rodziny niedawnych imigrantów) aby stworzyć w sferze euro superpaństwo rozwojowe to podobna tęsknota do wielkości Europy odrzucona na poziomie praktyki.
Czy UE podzieli się na obszar dawnego Imperium, z Basenem Morza Śródziemnego, Brytanią, Francją, Bałkanami, Dacją i Tracją (Rumunią i Bułgarią), Turcją aż do Armenii, i na Północ zjednoczoną wokół Niemiec i eksploatującą Rosję i północną cześć Europy Środkowej? A osią będzie sposób przeżywania świata, z nieredukowalnym konfliktem między fundamentalizmem idei i pragmatyzmem nienazywanej praktyki! I czy ów zamachowiec z Norwegii wyraża, nieświadomie, tę ukrytą polaryzację?
* Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski*