Zamach w państwie Kaczyńskich
Dlaczego poległ Marcinkiewicz? - zastanawia
się "Trybuna". Według tej gazety szalę przeważyły artykuł w
"Tageszeitung" i zjazd najbliższych współpracowników byłego
ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza w jego domu
w Puszczy Białowieskiej.
15.07.2006 | aktual.: 15.07.2006 02:16
Skoro w tej puszczy rozpadł się nawet Związek Radziecki, to Jarosław Kaczyński uznał, że nie ma co czekać, pisze redaktor naczelny "Trybuny" Marek Barański. Według niego w ocenie Kaczyńskiego sytuacja stała się nadzwyczaj groźna. "Tageszeitung", gazeta związana z niemiecką socjaldemokracją i Zielonymi, już raz przecież odegrała w Polsce pewną rolę - moralnie i propagandowo wspierała ludzi KOR, także tych, którzy do niedawna, gdy pozycja "Gazety Wyborczej" była niepodważalna, sprawowali dzięki niej rząd dusz w Polsce.
Dla braci Kaczyńskich ten akurat rząd nie był dobry. W głębi serca uważają, że ich zasługi dla polskiej demokracji wcale nie są mniejsze niż innych. Teraz nadszedł ich czas. Nie tylko niczego nie darują, ale także nie ustąpią ani na krok. Artykulik w "Tageszeitung" i koleżeńskie spotkanie w puszczy, co dla normalnego obserwatora jest co najwyżej wydarzeniem gazetowo- towarzyskim, dla Jarosława Kaczyńskiego znaczyło tyle co czerwony alarm.
Zdaniem "Trybuny" zdemolowanie Marcinkiewicza i chwycenie lejców w swoje ręce to wręcz gomułkowski sygnał wysyłany do politycznej konkurencji: władzy raz zdobytej nie oddamy! Swą determinację Jarosław Kaczyński objawił w momencie, w którym uznał, że dzieło jego życia - budowa IV Rzeczypospolitej - już po dziewięciu miesiącach jest poważnie zagrożone. (pap)