Zamach na Trumpa. "Niesamowity zbieg okoliczności"
- Mamy do czynienia z niesamowitym zbiegiem okoliczności, że do tego zamachu doszło w przeddzień rozpoczęcia konwencji partii republikańskiej. - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską amerykanista i politolog dr Tomasz Płudowski. - Zamach z pewnością przysporzy Trumpowi pewną część zwolenników - dodaje z kolei prof. Zbigniew Lewicki.
Kandydat na prezydenta USA Donald Trump został ranny podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii. Sprawca, 20-letni Thomas Matthew Crooks strzelał z odległości ok. 120 metrów z karabinu AR-15. Kula raniła ucho zewnętrzne Trumpa. Oprócz zamachowca zginął jeden z uczestników wiecu, zaś dwie kolejne zostały ranne i są w stanie krytycznym.
"To jest historyczny dzień"
- To jest historyczny dzień w tym sensie, że nie mieliśmy do czynienia z zamachem na kandydata w wyborach prezydenckich, czy podobnym zamachem właściwie od serii zamachów w latach 60. i później zamachem na prezydenta Ronalda Reagana. Trump na początku często próbował się do niego porównywać i obaj są przywódcami partii republikańskiej, w związku z tym tu widać jakieś podobieństwa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską amerykanista i politolog dr Tomasz Płudowski.
Ekspert zaznacza, że do zamachu na Reagana nie doszło w czasie kampanii wyborczej. - Tutaj mamy do czynienia z niesamowitym zbiegiem okoliczności, że do tego zamachu doszło w przeddzień rozpoczęcia konwencji partii republikańskiej. Konwencje partyjne wzbudzają znacznie mniejsze zainteresowanie niż kiedyś. Jeszcze 10-20 lat temu relacje z tych wydarzeń były nadawane we wszystkich głównych stacjach telewizyjnych przez kilka godzin i przez kolejne dni, a ostatnio stacje od tego odeszły. W związku z tym, co się dzieje, cała uwaga jest skupiona na Trumpie i na tej konwencji, która się akurat zaczyna dzień później. On w związku z tym, że jest w dobrym stanie, prawdopodobnie na niej wystąpi i przyjmie nominację - dodaje politolog.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Secret Service był nieprzygotowany? " Jakieś mechanizmy nie zagrały”
"Trump już wygrał"
Ekspert nie ma wątpliwości, że zamach uczynił z Trumpa "bohatera, osobę, która przetrwała przeciwności losu, atak przeciwników". - Wpisuje się to w narrację, że on walczy z systemem, który chce albo go umieścić w więzieniu, albo wręcz zabić. Dotychczas niewiele osób w to wierzyło poza radykalnymi wyborcami, natomiast to, co się wydarzyło, sprzyja Trumpowi i uprawdopodabnia w oczach wielu jego wyborców tę jego narrację - podkreśla dr Płudowski.
- Z punktu widzenia prowadzenia kampanii, Trump już wygrał. Doszło do drugiego najważniejszego wydarzenia w tej kampanii, które mu sprzyja. Pierwszym było słabe wystąpienie Joe Bidena w debacie, a teraz doszedł zamach na życie. Jedno i drugie powoduje, że szanse Trumpa rosną, a on i tak już prowadził w sondażach - dodaje.
- Ofiarom ataku radzi się, by padały na ziemię. On rzeczywiście tego nie zrobił, tak jakby się nie obawiał. Jego przeciwnicy czy zwolennicy teorii spiskowych mogą uważać, że Trump wiedział o tym, że nie ma więcej zamachowców. Jego zwolennicy natomiast odbierają to jako przejaw bohaterstwa - zwraca uwagę ekspert.
Co ewentualna wygrana Trumpa zmieni w polityce Stanów Zjednoczonych? - Pewne jest, że Trump działa na arenie międzynarodowej bardziej na korzyść Rosji niż Biden. Trump zobowiązał się do natychmiastowego zakończenia wojny w Ukrainie i był niechętny, by jej pomagać. To zwiększa prawdopodobieństwo, że Ukraina zostanie zmuszona do przyjęcia ugody na warunkach rosyjskich, co sprowadzałoby się do pozbycia się części terytorium, przynajmniej o 20 proc. i ogólnego osłabienia kraju i regionu. Biden z kolei przewodzi koalicji krajów zachodnich, która dąży do wzmacniania NATO, wygranej Ukrainy i zbliżenia jej na stałe z zachodem - mówi.
- Pozycja Bidena jest tak słaba, że Trump ma wygraną w kieszeni. Biden sam by musiał zrezygnować, ale on teraz nie jest na to gotowy - uważa dr Płudowski.
"Ludzie szybko zapominają"
Nasz drugi rozmówca amerykanista i politolog prof. Zbigniew Lewicki uważa, "w pierwszym okresie pojawi się bardzo wyraźny trend sympatii dla Trumpa jako ofiary zamachu".
- Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy będzie to miało wpływ na same wybory, które odbędą się za cztery miesiące. Ludzie szybko zapominają takie rzeczy. Zamach z pewnością przysporzy Trumpowi pewną część zwolenników. Przy obecnym stanie notowań to nawet jeden czy dwa procent może mieć decydujące znaczenie, wiec na pewno Trump na tym nie straci, a najprawdopodobniej zwiększy się poparcie dla niego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dlaczego Trump, mimo iż nie powinien, podniósł się tuż po strzale? - Chciał pokazać, że zamachowcowi się nie udało, że on nie przestanie. Natychmiast podniósł się właśnie po to, by pokazać swoim zwolennikom czy nawet osobom obojętnym, że nie ulegnie przemocy i będzie nadal kandydował i walczył o to, co jest mu najbliższe. To było wzorcowe zachowanie czy postępowanie polityka, który został w taki sposób zaatakowany - uważa prof. Lewicki
Sam Joe Biden zaliczył w ostatnich tygodniach serię wpadek. Nie tylko źle wypadł na debacie prezydenckiej z Trumpem, ale na szczycie NATO w Waszyngtonie pomylił prezydenta Zełenskiego z Putinem, czy wiceprezydent USA Kamalle Harris z Trumpem.
- U Bidena przyzwyczailiśmy się do gaf od początku jego kariery. Ale nie mówimy tylko o jego gafach, lecz o kłamstwach. Jeżeli on w przemówieniu potrafi powiedzieć, że był kierowcą 18-kołowej ciężarówki, jeżeli potrafić powiedzieć w swoim przemówieniu, że jego wujek został zjedzony przez kanibali, a on sam wykładał teorię polityki na znanym uniwersytecie, to są po prostu nieprawdy. Pytanie, czy to zwyczajne kłamstwa, czy dowód niepanowania przez niego nad tym, co mówi - zauważa prof. Lewicki.
Czy ten zamach wpłynie na decyzję Bidena o wycofaniu się o wyścig prezydenta? - Nie widzę powodów, by miał wpłynąć. On upiera się przy tym, żeby kandydować. Wspiera go w tym żona. Coraz więcej polityków Partii Demokratycznej jest temu przeciwna i być może on w jakimś momencie sam ulegnie, ale z pewnością zamach na Trumpa się do tego nie przyczyni. Biden zapiekł się w swojej decyzji i nie chce słuchać nawet życzliwych mu polityków i doradców. Tylko jego własna decyzja może sprawić, że Biden zrezygnuje - dodaje ekspert.
Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski