Zamach na posterunki izraelskie pod Jerozolimą
Dwaj Palestyńczycy zginęli w wybuchu samochodu-pułapki między dwoma izraelskimi wojskowymi punktami kontrolnymi pod Jerozolimą. Ponadto 16 ludzi zostało rannych.
Odpowiedzialność za zamach - pierwszy od pół roku w tym regionie - wzięły na siebie Brygady Męczenników Al-Aksa, stanowiące frakcję kierowanego przez Jasera Arafata Fatahu. Sprawcy wyrazili ubolewanie z powodu śmierci Palestyńczyków, dodając, iż głównym celem ataku byli izraelscy żołnierze.
Zamachu dokonano na głównej drodze z Jerozolimy do Ramalli, na jej wijącym się wśród betonowych przeszkód odcinku kontrolnym między izraelskimi posterunkami Kalandija i A-Ram. Załadowany materiałem wybuchowym samochód eksplodował w momencie, gdy podeszli do niego funkcjonariusze izraelskiej policji granicznej, którzy chcieli zbadać podejrzany pojazd.
Jak poinformowały służby medyczne, jeden z zabitych to 56-letni Palestyńczyk, kierujący w chwili wybuchu swym samochodem. Jego 4-letni bratanek jest w stanie krytycznym, rannych zostało także 12 innych Palestyńczyków. Ponadto ciężkie obrażenia odniosło trzech izraelskich policjantów granicznych. Niektórzy z poszkodowanych Palestyńczyków mieszkają na stałe w Izraelu.
Izraelskie radio podawało początkowo, że w samochodzie siedział zamachowiec-samobójca, ale policja nie znalazła na to dowodów.
Zekariya Zubeidi, dowódca Brygad Męczenników Al-Aksy na miasto Dżenin, poinformował Reutera w rozmowie telefonicznej, że jego bojownicy podprowadzili samochód-pułapkę pod posterunek w Kalandii, ale wewnątrz pojazdu nikogo nie pozostawiono. Uważamy zabitych Palestyńczyków za męczenników. Celem były placówki kontrolne. Przykro nam z powodu ofiar po naszej stronie - powiedział Zubeidi.
Był to pierwszy zamach tego rodzaju w rejonie Jerozolimy od lutego bieżącego roku, kiedy to Palestyńczyk-samobójca zabił bombą osiem osób w autobusie.