Zamach na masonów
Dwaj zamaskowani napastnicy
wtargnęli we wtorek wieczorem z okrzykiem "Allah, Allah" do
uczęszczanej restauracji w Stambule, strzelając z broni
automatycznej i detonując ładunki wybuchowe. Lokal wykorzystywany
jest przez lożę wolnomularską.
Zginęły 2 osoby, w tym kelner oraz jeden z zamachowców, który zdetonował ładunek, umieszczony na ciele. Rannych zostało 7 osób, w tym drugi zamachowiec, któremu wybuch oderwał rękę i rozerwał powłoki brzuszne. Początkowo telewizja donosiła o jeszcze większej liczbie ofiar.
Gubernator Stambułu Muammer Guler potwierdził, że eksplozja, która wstrząsnęła położonym w dzielnicy Kartal budynkiem mieszczącym siedzibę loży masońskiej, była dziełem zamachowców - samobójców.
Guler nie potrafił określić bliżej ich tożsamości, wyjaśniając, że w pierwszych godzinach po ataku żadna z organizacji nie przyznała się do jego przeprowadzenia.
Zamach, przeprowadzony po azjatyckiej stronie Basforu, przywołał wspomnienia po serii czterech krwawych zamachów bombowych w Stambule w listopadzie ubiegłego roku, w których zaatakowano dwie synagogi, brytyjski bank i brytyjski konsulat. Zginęły wówczas 63 osoby. Sprawcami listopadowych zamachów były osoby związane z Al- Kaidą i jej tureckimi przybudówkami.
Wolnomularstwo, tajne, ponadnarodowe stowarzyszenie o korzeniach sięgających średniowiecza, przejawia sporą aktywność w Turcji, kraju muzułmańskim ale o wyraźnym rozdziale między sprawami wiary a instytucjami państwowymi i społecznymi. Masoni są szczególnie aktywni w Stambule, 10-milionowym, kosmopolitycznym mieście o silnych wpływach zachodnich.