ŚwiatZakulisowa wojna domowa w Rosji. Służby biją się o wielkie dochody z korupcji

Zakulisowa wojna domowa w Rosji. Służby biją się o wielkie dochody z korupcji

W drugiej połowie lipca Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie okoliczności śmierci Borysa Kolesnikowa. W ocenie Komitetu generał MSW popełnił samobójstwo, wyskakując z trzeciego piętra po kolejnym przesłuchaniu. Zdaniem rodziny i adwokata, Kolesnikow został zamordowany przez śledczych. Rosyjskie media uznały śmierć generała za zagadkę kryminalną godną XXI w. Rosyjscy eksperci dostrzegli w niej kolejną odsłonę wojny domowej resortów siłowych - pisze Robert Cheda dla Wirtualnej Polski.

Zakulisowa wojna domowa w Rosji. Służby biją się o wielkie dochody z korupcji
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | SergeyStepykin
Robert Cheda

16.08.2014 07:21

Borys Kolesnikow nie był zwykłym generałem, w MSW pełnił funkcję wicedyrektora Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Ekonomicznego i Przeciwdziałania Korupcji (ZBE). Zajmował więc jedno z kluczowych stanowisk dla bezpieczeństwa państwa, bo zarząd odpowiada za zwalczanie zagrożeń (głównie korupcyjnych) rosyjskiej gospodarki, a w jego kompetencje wchodzi pełny wachlarz operacyjnych metod i środków.

Muszkieterowie

Kolesnikow chronił więc kremlowskie korporacje przed aferzystami, dbając teoretycznie o uczciwość rosyjskiego biznesu. Ale tylko teoretycznie, ponieważ głównym zadaniem zarządu (i podobnych struktur innych służb) jest nadzór nad polityczną poprawnością przedsiębiorców. I z tego biorą się same kłopoty, ponieważ w warunkach systemowej korupcji, jaka zapanowała pod rządami Władimira Putina, stanowisko generała umożliwiało przejmowanie kontroli nad firmami.

Patent jest prosty, oficerowie występują z propozycją nie odrzucenia - płacenia haraczu lub zniszczenia biznesu pod korupcyjnym pretekstem. Im wyżej postawiony funkcjonariusz, tym bardziej rentowny obiekt "kryszowania", czyli ochrony. Kolesnikow miał także ogromny wpływ na przekształcenia własnościowe, zwane w Rosji z bandycka, procederem "rejderstwa", czyli rabunkiem cudzego biznesu. Generał z takimi możliwościami, awansował więc do kasty nietykalnych urzędników, bo - jak twierdzi "Nowaja Gazieta" - wraz ze swoim bezpośrednim przełożonym, generałem Denisem Sugrobowem, cieszył się względami prezydenckiej administracji.

Miarą bezkarności obu panów był przydomek "muszkieterowie", którego nadanie nie było wcale związane z dumasowską szlachetnością. Wręcz odwrotnie, generałowie bezpardonowo kreowali swoje kariery i napychali kieszenie, a Kolesnikow został generałem w wieku 34 lat. Nie byli pod tym względem jakimś fenomenem putinizmu, a raczej potwierdzeniem prawa renty administracyjnej, które mówi o tym, że w Rosji najskuteczniejszym kapitalistą jest urzędnik na dochodowym stanowisku. Mimo tego w lutym br. specjalna jednostka Komitetu Śledczego aresztowała Kolesnikowa pod zarzutem kryminalnego przekroczenia uprawnień, a wraz z nim 16 wysokich funkcjonariuszy zarządu.

MSW kontra FSB

Początkowo wydawało się, że koneksje wystarczą, aby sprawie ukręcić łeb. Prokuratora Generalna czyniła bowiem wszystko, aby obalić oskarżenie. Kwestię przesądził dopiero sam Putin, który zdymisjonował wszystkich aresztowanych. Jaka afera kryła się zatem za decyzją prezydenta?

Jak głosi oficjalna wersja, Sugrobow i Kolesnikow wpadli na genialny pomysł poprawy wykrywalności przestępstw korupcyjnych. Przy pomocy jednego z konfidentów-prowokatorów udającego biznesmena postanowili przeprowadzić operację kontrolowanego wręczenia łapówki wysokiemu oficerowi Igorowi Deminowi, szefowi jednego z zarządów kontrwywiadu wewnętrznego FSB.

Wziątka wynosiła 10 tysięcy dolarów, była więc śmieszna jak na Rosję, w której według Amnesty International roczne obroty korupcyjne wynoszą 300 miliardów dolarów. Kluczowy był zatem odbiorca łapówki, bo celem operacji było skompromitowanie FSB, czyli pozbycie się konkurencji. Z tym że Kolesnikow trafił na cwanych czekistów, którzy - zgodnie z informacjami "Nowej Gaziety" - zorientowali się w prowokacji, przewerbowali prowokatora i sami wszczęli z ZBE grę operacyjną. Nie dość tego - gdy prawda wyszła na jaw, Sugrobow próbował jako pierwszy dotrzeć na Kreml z własną wersją wydarzeń, ale w drzwiach minął efesbeszników wychodzących właśnie od Putina, któremu złożyli swój raport FSB nie była jedyną siłą zainteresowaną w kompromitacji muszkieterów. Wrogowie istnieli także w samym MSW, a należał do nich zastępca ministra, generał Jurij Aleksiejew, który zajmował się pracą Zarządu Śledczego. I tu wkraczamy w świat wielkiej rosyjskiej polityki, kreowanej w dużej mierze kwestią ostrej walki kremlowskich klanów władzy
o kontrolę nad gospodarką. Służby specjalne i resorty siłowe biorą udział w tych starciach za pomocą rozległych uprawnień kontrolnych i licencyjnych oraz operacyjnych działań antykorupcyjnych.

O palmę pierwszeństwa w tej dziedzinie od dawna walczą między sobą FSB w koalicji z Komitetem Śledczym oraz MSW, zaprzyjaźnione dla odmiany z Prokuraturą Generalną. Ze względu na ogromne prerogatywy prawne, systemową przewagę ma oczywiście FSB, reprezentowana także przez licznych "emigrantów" na najwyższych szczeblach władzy, takich jak Igor Seczin (Rosnieft), Siergiej Iwanow (administracja prezydenta) czy Wiktor Iwanow (agencja antynarkotykowa). Według doniesień prasowych jedna z kremlowskich person na najwyższym szczeblu widziała wiceministra Aleksiejewa na miejscu szefa Komitetu Śledczego Aleksandra Bastrykina, co przekładało się na napięte stosunki z Kolesnikowem i Sugrobowem. Dochodziło do kuriozalnej sytuacji, bo Zarząd Śledczy MSW odmawiał wszczynania spraw karnych na podstawie wniosków kolegów z ZBE.

Wieloryb w chińskich gaciach

Kozłem ofiarnym wojny między MSW i FSB został bez wątpienia Kolesnikow. Nie byłby pierwszym ani ostatnim generałem występującym w takim charakterze, bo tradycja bratobójczych wojen służb specjalnych o wpływ na gospodarkę i korupcyjne dochody ma w Rosji długą tradycję. U jej przyczyny leży fakt społeczny, który warto przypomnieć. Według socjolog Olgi Krysztanowskiej ok. 60 proc. kluczowych stanowisk w Rosji zajmują "emigranci" ze służb specjalnych oraz resortów siłowych. I wszyscy chcą żyć godnie na najwyższym europejskim poziomie. Zatem obecny spór MSW i FSB o prawo kierowania działaniami antykorupcyjnymi (czyli dysponowania korupcyjnymi potokami finansowymi) to tylko kolejna odsłona starcia.

Pierwszym epizodem, jaki wydostał się na powierzchnię, był bój między służbą celną a MSW, i to w sensie dosłownym. Tuż po kryzysie finansowym 1998 r., a więc jeszcze w dobie Jelcyna, specnaz MSW z bronią w ręku zaatakował podolski skład celny, broniony ostro przez specnaz służby celnej. Przedmiotem sporu były zyski z kontrabandy chińskiej odzieży i europejskiego sprzętu AGD. W 2004 r. sytuacja powtórzyła się, gdy Zarząd Bezpieczeństwa Ekonomicznego (tym razem FSB) przejął kontrolę nad kontrabandą europejskiego wyposażenia mieszkań. Jako że przestępczy proceder dokonywał się za pośrednictwem domu handlowego "Trzy Wieloryby", to ujawniona przez MSW i Prokuraturę Generalną afera otrzymała w prasie taki właśnie przydomek. Wkrótce potem MSW, już razem z FSB, zaatakowało służbę celną, a celem było przejęcie dochodów z koncesjonowania i sprzedaży telefonów komórkowych, szczególnie tych pochodzących z ogromnego przemytu. Podobna wojna rozegrała się między FSB a Federalną Służbą Podatkową, tyle że o akcyzowanie
importowanego i przemycanego alkoholu.

Jednak wszystkie te sprawy przyćmiła afera chińskiej kontrabandy, jaka miała miejsce w latach 2005-2006. Za pośrednictwem Dalekowschodniego Zarządu Służby Pogranicznej FSB do magazynów tej służby trafiała tygodniowo partia chińskiej kontrabandy wyceniana na 35 mln dolarów. Sprawę ujawniła koalicja MSW, agencji antynarkotykowej i Służby Bezpieczeństwa Prezydenta, zaniepokojonych wzrostem systemowego znaczenia koalicji FSB i Prokuratury Generalnej. Putin zdymisjonował kilku generałów FSB, ale ta zemściła się na agencji antynarkotykowej (która podsłuchiwała skorumpowaną konkurencję), aresztując szefa kontrwywiadu wewnętrznego tej służby. Prezydent musiał zatem wymienić szefostwo wszystkich resortów i służb zaangażowanych w sprawę, a dodatkowo utworzył podległy bezpośrednio sobie Komitet Śledczy, którego zadaniem jest rozpracowywanie podobnych afer. W opisywanych historiach nie zginął jednak nigdy żaden z kluczowych graczy, choć oczywiście ofiarami afer stawały się płotki, które trafiały do aresztów lub pod koła
przypadkowych samochodów. W przeciwieństwie do tajemniczej śmierci generała Kolesnikowa, która tak wstrząsnęła opinią publiczną.

Samobójstwo czy zabójstwo?

Okoliczności śmierci Kolesnikowa od razu wzbudziły niedowierzanie. Jak to się stało, że generał wyrwał się eskortującemu konwojowi, a przede wszystkim, w jaki sposób skuty kajdankami zdołał (i zdążył) otworzyć okno, przez które wyskoczył? Pytania zadane przez prasę ujawniły nowe okoliczności pobytu generała w więzieniu. Adwokat, który odwiedzał zatrzymanego potwierdził, że widział generała co najmniej dwukrotnie z pokiereszowaną twarzą. Wtedy Kolesnikow tłumaczył obrażenia "nieostrożnym poruszaniem po celi", co brzmi jak zwyczajowy komunikat sygnalizujący pobicie przez śledczych.

Tak o śmierci Kolesnikowa informowała Gazeta.ru.

Борис Колесников, главный фигурант коррупционного скандала в МВД, выбросился из окна здания СК.http://t.co/vRMZwIALbi pic.twitter.com/0RjWsc3T9Y

— События дня (@GazetaRu) czerwiec 16, 2014

W targnięcie na życie nie wierzy także żona generała, która podkreślała przywiązanie męża do rodziny, a szczególnie dwojga małych dzieci. W związku z tym rzecznik prasowy Komitetu Władimir Markin był zmuszony wydać specjalne dementi stwierdzające, że podczas pobytu w izolatorze Kolesnikow dwukrotnie podejmował próby samobójcze, udało mu się po prostu za trzecim razem. Jednak rosyjska publika wie swoje, a w internecie pojawiło się kilka zaskakujących teorii.

Pierwsza i najbardziej wiarygodna mówi o tym, że Kolesnikow dysponując ogromną wiedzą na temat przekrętów na najwyższym szczeblu zagroził ich ujawnieniem, wydając na siebie wyrok śmierci. W ZSRR i Rosji było wiele podobnych afer, w których życie figurantów zależało od milczenia. Przykładem jest tajemnicze zabójstwo generała Lwa Rochlina. W 1998 r. Rochlin, cieszący się poparciem korpusu oficerskiego sił zbrojnych, utworzył antyjelcynowski ruch społeczny, planując marsz na Moskwę w celu rozliczenia elit władzy. W kluczowym momencie operacji został zastrzelony przez własną żonę, rzekomo na tle nieporozumień małżeńskich. I tu ciekawostka, bo małżonka, która początkowo kategorycznie zaprzeczała takiej wersji, pod wpływem prokuratorów pokornie wzięła winę na siebie. Przeżyła, bo od tej pory zachowywała milczenie. Nikt nie wierzy w jej winę, w pobliżu domu generała znaleziono nawet trzy spalone ciała prawdziwych zabójców, zlikwidowanych przez kremlowskie służby. Jednak z przecieków wiadomo o szantażowaniu żony
Rochlina jej dalszym losem, a zwłaszcza życiem dzieci.

Jeśli więc Kolesnikow był zdecydowany mówić, to jego los był przesądzony. Inna z wersji samobójstwa Kolesnikowa mówi o próbach wydobycia przez śledczych materiałów obciążających klanową konkurencję. O prawdopodobieństwie takiego scenariusza świadczy fakt, iż natychmiast po śmierci Kolesnikowa jego miejsce w więzieniu zajął generał Sugrobow, występujący dotychczas jako świadek w postępowaniu. Wielu zwolenników zyskał także wariant odstraszającej operacji FSB, która na przykładzie obu generałów pokazuje, jaki los czeka potencjalnych przeciwników.

Jedno nie ulega wątpliwości - zgodnie z opiniami rosyjskich ekspertów mamy do czynienia z kolejną odsłoną wojny domowej służb specjalnych, w której stawką są ogromne dochody pochodzące z kontroli gospodarki. I w tym może kryć się tajemnica śmierci Kolesnikowa. Rosyjska gospodarka zwalnia, a wraz z nią wysychają korupcyjne strumienie finansowe. Czy zatem afera muszkieterów jest klasycznym objawem "przykrótkiej kołderki", którą nie mogą się okryć wszystkie okołokremlowskie klany władzy? Jeśli tak to możemy być wkrótce świadkami kolejnych, równie dramatycznych prób przykrojenia nowych stref wpływów politycznych i ekonomicznych. Ich publicznym symptomem będą kolejne starcia służb specjalnych i resortów siłowych, które stanowią główny oręż w rękach kremlowskich możnowładców.

Robert Cheda dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (202)