Zakończyło się przesłuchanie Donalda Tuska. Polityk nie chciał rozmawiać z dziennikarzami
Po dwóch godzinach składania zeznań przez szefa Rady Europejskiej z udziałem mediów, były premier był przesłuchiwany w trybie niejawnym. Po godz. 15 zakończyła się ta część i jednocześnie całe przesłuchanie dotyczące organizacji tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010 r.
Przesłuchanie Donalda Tuska, które rozpoczęło się o godz. 10 w warszawskim sądzie okręgowym, dobiegło końca. Już od samego rana przed budynkiem gromadził się tłum, który chciał wesprzeć polityka.
W sądzie Tuskowi towarzyszył Paweł Graś. Co powiedział przesłuchiwany? - Nie miałem sygnału od prezydenta Lecha Kaczyńskiego i, prawdę mówiąc, nie spodziewałem się planowania wspólnej wizyty - mówił Tusk.
- W planach nie było wspólnej wizyty. Termin rozdzielenia wizyt był terminem publicystycznym i próbą zdyskredytowania mojego urzędu. Według mojej wiedzy prezydent Lech Kaczyński też nie planował wspólnej wizyty - dodał.
Ocenił też działania zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Podejmował decyzje polityczne często bez konsultacji z rządem. Odnosiłem czasem wrażenie, że ta samodzielność może odbiegać od konstytucyjnego ładu. Forsował samodzielną, na granicy uprawnień konstytucyjnych, aktywność zagraniczną - powiedział Tusk.
Był te pytany o to, o czym rozmawiał z Vladimirem Putinem na Westerplatte i w Sopocie. - Trwało kilka minut. Rozmawialiśmy o sprawach kurtuazyjnych. Była krótka, dokładnie ją pamiętam. Pokazywałem, gdzie jest plaża, po której biegam, gdzie jest mój dom. Putin opowiadał o tym, że ma dużo ochrony i że przez to cierpi. Wiem, że to nie jest satysfakcjonująca odpowiedź dla tych, którzy snują teorie spiskowe - powiedział.
Przypomnijmy, że to rodziny kilkunastu ofiar katastrofy smoleńskiej złożyły prywatny akt oskarżenia ws. Tomasza Arabskiego. Donald Tusk zeznawał jako świadek w tej sprawie.