Zakończyła się konfrontacja Kornatowski - Ziobro
Dziewięć godzin trwała w łódzkiej prokuraturze okręgowej - badającej okoliczności śmierci b. posłanki Barbary Blidy - konfrontacja b. komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego oraz b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
09.04.2008 | aktual.: 09.04.2008 23:13
Nie doszła natomiast do skutku druga z zaplanowanych na środę konfrontacji z szefem CBA Mariuszem Kamińskim, który pojawił się w prokuraturze wczesnym popołudniem. Wieczorem, na wniosek pełnomocników rodziny Blidów oraz Kornatowskiego, została odwołana m.in. ze względu na czas i zmęczenie konfrontacją z Ziobro.
Po wyjściu z prokuratury b. minister sprawiedliwości powiedział, iż "wiarygodność Kornatowskiego jest powszechnie znana, zwłaszcza po wydarzeniach w hotelu Marriot".
Nie chciał mówić o szczegółach przesłuchania, bo - jak stwierdził - są ono objęte tajemnicą postępowania. Powiedział jedynie, że podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania. Przyznał też, iż liczy - przy wyjaśnieniu sprawy m.in. Barbary Blidy - na sejmową komisję śledczą.
Pytany, kto podjął decyzję o zatrzymaniu Blidy, odpowiedział, że prokuratorzy prowadzący śledztwo. Dodał, że materiał dowodowy pozwalał na postawienie Blidzie zarzutów.
Inną rzeczą są pewne niedociągnięcia w zakresie realizacji postanowień prokuratury. Ale błędy w działaniach ludzi się zdarzają - powiedział. Ale to nie są błędy prokuratorów. Tak jak się zdarzają przypadki samobójstw osób objętych postępowaniami karnymi - dodał.
Jako przykład podał też samobójstwa sprawców śmierci Krzysztofa Olewnika. Albo w desperacji, albo w innych temu towarzyszących okolicznościach popełnili samobójstwo - zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że sprawa porwania Olewnika miała miejsce w 2001 roku. Jak twierdzi, przez cztery lata nic w tej sprawie się nie działo. To wielki dramat jego i jego rodziny, której nie wysłuchiwano mimo, że trafiała do najwyższych urzędników w państwie - powiedział.
Według niego, momentem zwrotnym w tej sprawie był list jaki dotarł do niego, a który spowodował spotkanie z rodziną ofiary. W jego imieniu spotkali się z rodziną ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek i oraz szef ABW Bogdan Święczkowski. Ten ostatni dokonał analizy materiału dowodowego i w jego oparciu a także po rozmowie z siostrą zamordowanego, zaproponował przeniesienie śledztwa do prokuratury w Olsztynie. I tak się stało - mówił.
Dodał, że wyraził na to zgodę, a po niedługim czasie sprawcy byli ujawnieni. Zrobiono to, co się nieudało się wcześniej. Gdyby tak działano wcześniej, to prawdopodobnie Olewnik by żył - powiedział.
Po wyjściu z prokuratury z dziennikarzami rozmawiał również mec. Leszek Piotrowski. Przyznał, że konfrontacja nie była łatwa. Jak twierdzi, padło bardzo dużo pytań, nawet świadkowie przepytywali się nawzajem. Według niego, wiele mówiono o naradach u b. premiera Jarosława Kaczyńskiego. Jako przykład pewnych rozbieżności podał "skład osobowy i termin spotkania, na którym zapadła decyzja o zatrzymaniu Barbary Blidy".
Piotrowski przyznał, iż bardziej wiarygodne dla niego są zeznania Kornatowskiego i Kaczmarka.
Z dziennikarzami nie rozmawiał Kornatowski.
Środowe przesłuchania miały zakończyć kolejną turę zaplanowanych na ten tydzień przez śledczych konfrontacji świadków - uczestników narady u ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, która odbyła się przed planowanym zatrzymaniem Blidy i dotyczyła m.in. śledztwa w sprawie mafii węglowej.
W ubiegłym tygodniu skonfrontowani zostali m.in. b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek z b. premierem Jarosławem Kaczyńskim, Ziobrą, i Kornatowskim. W poniedziałek doszło do konfrontacji Kornatowskiego z b. szefem ABW Bogdanem Święczkowskim, we wtorek z b. naczelnym prokuratorem wojskowym - Tomaszem Szałkiem.
Łódzka prokuratura bada okoliczności śmierci b. posłanki SLD Barbary Blidy, która w kwietniu ub. roku popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.
Śledztwo ma ustalić m.in., czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW. Dotąd zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał funkcjonariusz katowickiej delegatury ABW Grzegorz S. Kierował on akcją zatrzymania Barbary Blidy w jej domu i - według śledczych - nie wydał dwóm pozostałym funkcjonariuszom polecenia przeszukania Blidy; sam nie sprawdził też, czy b. posłanka miała broń. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.