PolskaZakończył się drugi eksperymentalny lot Tu-154

Zakończył się drugi eksperymentalny lot Tu‑154

Członkowie polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej po raz drugi przeprowadzili lot testowy na Tu-154 M 102. Eksperyment odbył się w pobliżu kilku lotnisk wojskowych: w Powidzu, Poznaniu-Krzesinach i Świdwinie. Samolot wylądował w Warszawie.

Zakończył się drugi eksperymentalny lot Tu-154
Źródło zdjęć: © PAP

15.04.2011 | aktual.: 15.04.2011 17:20

Wcześniej rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, mówiła, że komisja sprawdza kolejne elementy istotne do wyjaśnienia ostatnich sekund lotu tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Jak wyjaśniała, piątkowy eksperyment nie oznacza, że poprzedni - przeprowadzony we wtorek - się nie powiódł. - Eksperci chcą sprawdzić kolejne elementy pozwalające na wyjaśnienie ostatnich sekund lotu Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem - powiedziała.

Lot zaczął się o godz. 10.43. Jak powiedział PAP oficer prasowy 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego w Powidzu (Wielkopolskie) kapitan Włodzimierz Baran, ok. godz. 11.05 samolot przyleciał w okolice lotniska wojskowego w Powidzu i ok. godz. 12.00 z niego odleciał.

Natomiast jak poinformowała rzeczniczka prasowa 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego por. Joanna Pieńkowska, samolot o godz. 13.30 wylądował w Poznaniu-Krzesinach i wystartował stamtąd kilka minut przed godz. 15.00. Wcześniej maszyna latała w rejonie tego lotniska.

Według rzecznika Dowództwa Sił Powietrznych ppłk. Roberta Kupracza samolot latał też w okolicach lotniska w Świdwinie (Zachodniopomorskie). Dodał, że po starcie z lotniska Krzesiny, Tu-154M wraca do Warszawy, lądowanie ma nastąpić ok. godz. 15.20.

Jak już wcześniej informowali członkowie komisji, eksperyment na Tu-154 M 102 ma wykazać m.in., czy załoga samolotu numer 101, który uległ katastrofie, miała dość czasu na przerwanie zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu, by odejść na drugi krąg bądź odlecieć na lotnisko zapasowe, a jeśli tak, to odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to się nie udało.

Z odczytanych z czarnych skrzynek rozmów załogi wynika bowiem, że kapitan Arkadiusz Protasiuk na ok. 20 sekund przed katastrofą wydał komendę "odchodzimy". Zdaniem polskich ekspertów był to wystarczający czas na wyprowadzenie samolotu, piloci jednak nie zdołali tego zrobić.

W opinii części ekspertów z zakresu lotnictwa, podchodzenie w Smoleńsku do lądowania "w automacie" było niezgodne z procedurami. Według nich samolot może bowiem automatycznie przerwać lądowanie tylko wtedy, gdy na lotnisku jest system naprowadzania samolotów ILS, a takiego w Smoleńsku go nie było.

Czy naciśnięto przycisk "uchod"?

Zdaniem płk. Edmunda Klicha, który był polskim przedstawicielem akredytowanym przy badającym katastrofę Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), eksperyment na tupolewie ma m.in. wyjaśnić, czy załoga użyła systemu automatycznego przerwania podejścia i odejścia na bezpieczną wysokość.

- Na rejestratorach nie było żadnego znaku, że naciśnięto przycisk "uchod", który automatycznie przerywa schodzenie i rozpoczyna nabieranie wysokości przez samolot. Większość specjalistów twierdziła, że naciśnięcie tego przycisku nie daje żadnego znaku na rejestratorze. Daje go dopiero aktywacja systemu automatycznego odejścia. Dopiero eksperyment ma wyjaśnić, że coś takiego zostało uruchomione - mówił w ub. tygodniu płk Klich.

Według "Naszego Dziennika" wtorkowy eksperyment na tupolewie wykazał, że mimo braku na lotnisku ILS, podczas lotu z wykorzystaniem tzw. automatycznego pilota, po naciśnięciu przycisku "uchod" samolot powinien odejść. Doniesień tych nie chce jednak komentować komisja. Jej członkowie nie chcieli też wypowiadać się po zakończeniu pierwszego testu, tłumacząc, że nie mogą wypowiadać się na temat prac komisji.

W ubiegłym tygodniu minister SWiA Jerzy Miller mówił, że prace komisji nie zakończą się, dopóki nie zostanie przeprowadzony eksperyment. Dodał, że komisja wyjaśniająca okoliczności katastrofy smoleńskiej jest na etapie podsumowywania prac i można spodziewać się końcowego raportu "w maju, a może w czerwcu", chyba że strona rosyjska przekaże Polsce dokumenty, o które komisja wcześniej występowała.

Ogłoszony w styczniu raport MAK Federacji Rosyjskiej do bezpośrednich przyczyn katastrofy zaliczył zignorowanie ostrzeżeń systemu TAWS, który głosowo ostrzegał o bliskości ziemi i nakazywał poderwanie samolotu.

Pierwszy eksperymentalny lot

Poprzedni eksperyment, który odbył się 12 kwietnia, miał m.in. wyjaśnić, czy załoga użyła systemu automatycznego przerwania podejścia i odejścia na bezpieczną wysokość oraz jak ten system mógł zadziałać. Po zakończeniu testu komisja nie ujawniła żadnych szczegółów.

- Przedmiotem pierwszego eksperymentu było potwierdzenie lub wykluczenie, czy naciśnięcie przycisku odejścia w autopilocie spowoduje reakcję samolotu - przerwania zniżania i przejścia do lotu horyzontalnego i wznoszenia - na lotnisku takim jak Smoleńsk - bez systemu ILS - powiedział były pilot wojskowy płk rez. Piotr Łukaszewicz.

Podkreślił, że wynik eksperymentu "nie zmienia faktu, że załoga w czasie lotu miała informacje o warunkach atmosferycznych zgodnie z instrukcją wykluczających lądowanie, a podjęła decyzję o lądowaniu".

Były wojskowy pilot zaznaczył, że załoga Tu-154 "popełniła błąd o zejściu w automacie, podczas gdy podejście nieprecyzyjne - a za takie uważa się lądowanie bez ILS - musi być wykonane w trybie ręcznym, autopilota należy wyłączyć w odległości co najmniej 10 kilometrów od lotniska".

- Drugim ustalonym i niekwestionowanym błędem było wykorzystanie radiowysokościomierza w końcowym etapie zajścia, co spowodowało wprowadzenie załogi w błąd co do wysokości. Do tego doszły fatalne warunki i brak widzialności, wszystko razem doprowadziło do katastrofy - podsumował Łukaszewicz.

Przypomniał, że komisja badająca katastrofę miała też sprawdzić, czy rozmowy osób stojących w otwartych drzwiach, ale poza kabiną pilotów, mogły się nagrać na rejestratorze dźwięku - chodziło o potwierdzenie lub wykluczenie obecności generała Błasika w kabinie pilotów. Łukaszewicz zaznaczył, że nie wiadomo, czy tę kwestię.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (165)