Zakochana w sutenerze
Od czterech tygodni Anita i Wojciech Nowakowie z ul. Pomorskiej rwą sobie włosy z głowy. Ich ukochana córka Marta przepadła jak kamień w wodę. - To wszystko przez Birhana, szalenie przystojnego Bułgara, którego Marta poznała w czasie wakacji nad zalewem Jeziorsko. Tak jej zawrócił w głowie, że zostawiła szkołę, przyjaciół i wyruszyła z nim w Polskę - opowiada ojciec dziewczyny.
25.09.2004 | aktual.: 25.09.2004 12:18
Od pierwszego wejrzenia
Marta Nowak, wysoka, zgrabna brunetka o ciemnych oczach, w połowie lipca ze swoim chłopakiem Bartkiem pojechała na weekend do Siedlątkowa nad zalewem Jeziorsko. Tam w gospodarstwie agroturystycznym, gdzie zatrzymała się na nocleg, spotkała Tomasza Woźniaka, znajomego swoich rodziców.
- Żeby uczcić spotkanie przyszykowaliśmy wieczorem grilla. Po pewnym czasie podeszli do nas czterej wysocy, mocno zbudowani cudzoziemcy. Poczęstowali nas winem i pozostałą część wieczoru spędziliśmy już w ich towarzystwie - opowiada Tomasz Woźniak.
Jednemu z Bułgarów, niejakiemu Birhanowi, 19-letnia Polka od razu wpadła w oko. Nie odstępował jej na krok. Co chwilę nachylał się do niej i coś szeptał jej do ucha. W niedzielę, gdy dziewczyna wyjeżdżała do Łodzi, pocałowała go w policzek i powiedziała, że wkrótce się spotkają.
- Po przyjeździe do domu Marta pod błahym pretekstem wywołała piekielną awanturę i zerwała ze mną. Powiedziała, że więcej nie będziemy się spotykać - opowiada Bartek.
Kilka dni później dziewczyna spakowała swoje rzeczy i w towarzystwie koleżanki, niewysokiej, piegowatej szatynki z ul. Piotrkowskiej, wyruszyła do Siedlątkowa.
- W domu córka pojawiła się dopiero po tygodniu. Powiedziała, że zakochała się w Birhanie i bez niego nie wyobraża sobie życia - mówi załamany ojciec 19-latki.
W objęciach Birhana
Birhan nie zasypiał gruszek w popiele. Wkrótce zatelefonował do Marty i powiedział, że w Siedlątkowie wynajął dla niej pokój. Dziewiętnastolatka nie zwlekała z decyzją: - Wyjeżdżam do Birhana. Będę z nim do końca wakacji - oznajmiła rodzicom.
Dziewczyna do domu telefonowała dwa razy dziennie. - Tato, wszystko jest w porządku. Dobrze się bawię i jestem zadowolona - zapewniała.
- Nie podejrzewaliśmy nic złego. Byliśmy przekonani, że wkrótce miłość wywietrzeje jej z głowy i córka wróci do domu - mówi Wojciech Nowak.
W połowie sierpnia na imieniny matki Marta przyjechała do Łodzi w towarzystwie swojego bułgarskiego przyjaciela. - Birhan kupił żonie piękne kwiaty, markowe perfumy, zjadł z nami obiad i zadzwonił po taksówkę. Powiedzieliśmy, że za przejazd do Siedlątkowa zapłaci krocie. - Stać mnie na to. Na handlu ciuchami i papierosami zarabiam ogromne pieniądze - uciął rozmowę.
11 września Wojciech Nowak rozmawiał z córką telefonicznie ostatni raz. - Poprosiłem, żeby przyjechała do Łodzi na pogrzeb swojej chrzestnej. Odpowiedziała, że telefonuje z Sopotu i wkrótce wyjeżdża. Miałem wrażenie, że ktoś przy niej stoi i dyktuje co ma powiedzieć. Byłem załamany - kontynuuje zrozpaczony ojciec.
W sidłach sutenerów
Jeszcze tego dnia rodzice Marty zaniepokojeni jej przedłużającą się nieobecnością pojechali do Siedlątkowa, by sprawdzić co dzieje się z ich córką.
- Bułgarzy i ich znajoma dwa tygodnie temu spakowali się, uregulowali rachunek i wyjechali w popłochu. Gdzie, nie mam pojęcia - poinformowała ich pani Teresa, właścicielka pensjonatu.
Następnego dnia w okolicy gospodarstwa agroturystycznego, w którym od czerwca mieszkali przybysze z Bułgarii, pojawiły się komunikaty o zaginięciu Marty. Rodzice dziewczyny powiadomili także policję. O pomoc w jej poszukiwaniach poprosili również detektywa Waldemara Czerwińskiego. Prawda, która wyszła na jaw, okazała się brutalna. - Marta wpadła w sidła groźnej szajki bułgarskich sutenerów.
- Okazało się, że w Siedlątkowie rezydowali szefowie grupy. Zarządzali interesami i werbowali dziewczyny do pracy na drogach i w agencjach towarzyskich - wyjaśnia detektyw Waldemar Czerwiński.
Cudzoziemcy starali się nie rzucać w oczy. Całymi godzinami przebywali w swoich pokojach. Tylko raz w tygodniu odwiedzała ich 29-latka z Kalisza o imieniu Izabela, która przywoziła im pieniądze zebrane od dziewczyn pracujących na drogach w okolicach Bytomia, Ostrowa Wlkp. i innych miejscowości.
- Szajka jest świetnie zorganizowana. Między Bułgarią a Polską regularnie kursują jej kurierzy, którzy samochodami przywożą nowe dziewczyny. Te, które nie chcą się podporządkować są szprycowane narkotykami, bite, gwałcone, odbiera się im paszporty - mówi detektyw Czerwiński.
Trzon szajki, która rezydowała w Siedlątkowie stanowią czterej wysocy, mocno zbudowani mężczyźni. Dwaj starsi mają około 45 lat. Birhan ma 25 lat, smagłą cerę i czarne, czesane do góry włosy. Mówi po polsku z obcym akcentem. Najmłodszym z sutenerów jest niejaki "Taszenko", szczupły 20-latek z dwoma tatuażami. Na prawym ramieniu ma wytatuowany napis "Mama", na lewym "Tata". Sutenerzy poruszają się pięciodrzwiowym, ciemnoszarym fordem orionem na bułgarskich tablicach rejestracyjnych.
Osoby, które wiedzą gdzie przebywa Marta Nowak lub mają informacje o osobach, które ją przetrzymują, proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji, tel. 997 lub z detektywem Waldemarem Czerwińskim, tel. 0-601-302-337.
Jacek Penc