Zakaz wstępu jest omijany. Gdyński klif może znów przynieść śmierć
Prokuratura zna już personalia mężczyzny, który zginął w kwietniu u podnóża gdyńskiego klifu, ale wciąż nie wie, co się z nim stało. Nie wiadomo, czy ofiar zbocza nie będzie więcej, bo mimo że obecnie obowiązuje tam zakaz wchodzenia na górę, codziennie są tam dziesiątki osób, również nastolatków.
O tym, że stan klifu bardzo się pogorszył podczas zimy, alarmował już w lutym Sławomir Kitowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa. Jedna z największych atrakcji trójmiejskiego wybrzeża dosłownie się sypie w wyniku działania fal, wiatrów, deszczów i mrozów.
- Ścieżka, która prowadziła wzdłuż krawędzi skarpy w kierunku czuba klifu, jest popękana i fragmentami oberwana. Korona tej skarpy zjeżdża w dół, ciągnąc uschnięte drzewa z korzeniami. Teraz jest to niebezpieczne miejsce na spacery, ludzie fotografują się na tej ścieżce i na koronie klifu, nie zdając sobie sprawy, że podłoże skarpy może zjechać razem z nimi w przepaść do morza – mówił Kitowski w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
17 kwietnia wczesnym popołudniem u podnóża klifu spacerowicz odnalazł zwłoki człowieka. Wtedy służby uznały, że zmarły miał około 60. lat i wstępnie założyły, że mógł sam spaść. Zgodnie z procedurami musiały jednak zbadać tę sprawę. Szczególnie że nie miał przy sobie dokumentów.
Jak dowiedziała się WP, znają już tożsamość denata. To 45-letni gdynianin. Postępowanie prokuratury nadal trwa. Prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Jak dotąd nikt nie usłyszał żadnych zarzutów.
- Bezpośrednio po sekcji biegły nie był w stanie wskazać przyczyny śmierci mężczyzny. Prokuratura oczekuje na sporządzenie opinii, po przeprowadzeniu dalszych koniecznych badań - poinformowała nas Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Byliśmy sprawdzić, co się dzieje w okolicy klifu. Pod glinianą ścianę nadal przychodzi mnóstwo turystów i mieszkańców.
Najbardziej niebezpiecznie jest jednak na górze. Tam, kilkadziesiąt metrów przed klifem, znajduje się barierka oraz tablica informująca o zakazie wstępu. Ale mało kto traktuje ją poważnie, mimo że pęknięcia na ścianie sugerują, że może dojść do kolejnych osuwisk. Grupa nastolatków weszła nawet na krawędź klifu, robiąc sobie zdjęcia.
I choć na górze większość stanowią młodzi ludzie, to można tam spotkać prawie cały przekrój wiekowy, brakuje tylko dzieci poniżej 10. roku życia.
- Nie po to się tu wdrapywałem, żeby nie dojść do końca - rzuca zadyszany starszy mężczyzna w rozpiętej koszuli.
Kilka dni temu Katarzyna Staszko z Wirtualnej Polski pisała, że za wchodzenie na ścianę klifu można dostać nawet 1000 zł mandatu.
- Rezerwat charakteryzuje się tym, że można poruszać się tylko po wyznaczonych trasach. Cały czas na koronie klifu, czyli na górze, obowiązuje zakaz wchodzenia na niego - podkreślała w rozmowie z Wirtualną Polską Agata Grzegorczyk z gdyńskiego magistratu.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski