"Zajmij się jakąkolwiek pracą, jakąkolwiek robotą". Kazimierz Marcinkiewicz krzyczy na żonę

Wojna między Kazimierzem Marcinkiewiczem a Izabelą Olchowicz-Marcinkiewicz zatacza coraz szersze kręgi. Na jednym z nagrań słychać, jak krzyczy na nią. - Idź do pracy, zajmij się czymkolwiek, cokolwiek rób, idź na bezrobotne - mówi podniesionym głosem.

"Zajmij się jakąkolwiek pracą, jakąkolwiek robotą". Kazimierz Marcinkiewicz krzyczy na żonę
Źródło zdjęć: © East News | Mateusz Jagielski

06.02.2018 | aktual.: 06.02.2018 07:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nagranie z rozmowy między Kazimierzem Marcinkiewiczem a Izabelą pochodzi z 2013 roku. Można je obejrzeć na stronie se.pl. Na filmie widać byłego premiera, który rozebrany do pasa, krzyczy do swojej żony.

"Idź do pracy, zajmij się czymkolwiek, cokolwiek rób, idź na bezrobotne, zajmij się jakąkolwiek pracą, jakąkolwiek robotą, przestań mnie nachodzić, a najlepiej odejdź" - mówi podniesionym głosem. Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz wyjaśniła, że przeszła wtedy załamanie nerwowe.

"Wziął mandarynkę, wycisnął i wyrzucił"

W rozmowie z "Super Expressem" zdradziła, że ich związek szybko przerodził się w koszmar. "Wszystko zaczęło się walić na przełomie 2012-2013 roku, gdy sprowadziliśmy się z Anglii do Polski. Przestało mu na mnie zależeć. Stawał się coraz bardziej oziębły. Mniej czasu spędzał ze mną, coraz rzadziej rozmawialiśmy. Wręcz prowokował awantury w domu" - dodała.

Wyjaśniła, że Marcinkiewicz dosłownie "z dnia na dzień wyprowadził się". "Żyłam nadzieją, pisałam, jak mi źle bez niego, ale spotykała mnie z jego strony totalna znieczulica. Można powiedzieć, że wziął mandarynkę, wycisnął i wyrzucił. Czuję się oszukana i wykorzystana" - przyznała z żalem.

Szokujące słowa byłego premiera - zobacz nagranie

"Dla takich alimenciarzy jak Kaz jest więzienie".

Wcześniej Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz przyznała, że były premier ma jej płacić prawie 5 tys. zł alimentów miesięcznie, ale tego nie robi. Wyliczyła, że jest jej winny 50 tys. złotych.

"On czuje się bezkarny. Mam orzeczenie o niepełnosprawności, z którego wynika, że potrzebuję pomocy, a on od wypadku nie interesuje się tym, czy mam pieniądze na życie, na leczenie" - żaliła się Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz. Według niej, "gra na zwłokę, by przeciągnąć sprawę i pokazać w rozliczeniu rocznym, że ma niskie dochody".

Komentarze (1266)