Zagrożenie rośnie, budżet się kurczy, czyli siły lądowe USA w Europie
Amerykańskie siły zbrojne przygotowują się na rosnące zagrożenia w Europie. Jest to trudniejsze w obliczu kurczących się budżetów i kontyngentów stacjonujących na Starym Kontynencie. Jak donosi "The New York Times", w ciągu trzech lat liczba wojsk USA w Europie zmniejszyła się o około 1/3. W tym samym czasie agresywna postawa Moskwy i chaos na Bliskim Wschodzie pokazały, że tak duża redukcja sił w regionie mogła być przedwczesna.
Amerykański dziennik wskazuje, że w tej chwili siły lądowe USA w Europie muszą w dużej mierze polegać na ciężkim sprzęcie wypożyczonym od sojuszników lub tymczasowo przesłanym z ojczyzny. Czołgi, które były na stałe rozlokowane w europejskich bazach, wróciły do USA już w 2012 roku. Ograniczenie zamorskiej obecności wojsk lądowych było jednym z podstawowych celów cięć budżetowych w Pentagonie.
Całkowite wycofanie?
Cięcia szczególnie dotknęły Europę. Część kongresmenów zastanawia się nawet, czy Amerykanie w ogóle są potrzebni na Starym Kontynencie. Już trzy lata temu w czasie parlamentarnej dyskusji Jared Polis z Partii Demokratycznej argumentował, że Stany Zjednoczone nie powinny subsydiować obrony bogatej Europy przed "sowieckim zagrożeniem, które wygasło dwie dekady temu".
"Zwijanie się" wojsk USA w Europie jest dziś wyraźnym trendem. Głównodowodzący amerykańskich sił lądowych w Europie, gen. Ben Hodges, mówił w "NYT", jak w praktyce wygląda organizowanie sprzętu. W czasie sierpniowych ćwiczeń NATO armia musiała przykładowo wypożyczyć śmigłowce Black Hawk z Fortu Stewart w Georgii, który odstąpił je na dziewięć miesięcy. I tak było ich za mało, więc Amerykanie byli zmuszeni korzystać także z brytyjskich maszyn, z kolei sprzętu obrony przeciwlotniczej użyczyli Węgrzy, a mosty rozłożyli Niemcy.
Gen. Hodges podkreśla, że choć Amerykanów w Europie jest dziś 10 razy mniej niż w szczycie zimnej wojny, to cele misji są takie same. - Musimy tylko wymyślić, co zrobić by 30 tys. wyglądało na 300 tys. - tłumaczył w "NYT".
Plany w obliczu redukcji
To nie koniec cięć, bo już w zeszłym roku Stany Zjednoczone zapowiedziały, że planują zmniejszenie sił lądowych do rozmiarów jeszcze sprzed II wojny światowej. Do końca roku fiskalnego 2018 liczba żołnierzy sił lądowych zmaleje z 490 tys. do 450 tys., redukcja czeka także personel cywilny.
W obliczu tych planów szczególnie niekorzystnie rysuje się sytuacja na Bliskim Wschodzie oraz zdecydowana postawa Rosji. Amerykańscy wojskowi już teraz dostosowują się do tych ustaleń i większą uwagę poświęcają rotowaniu sił na Starym Kontynencie, wykorzystując przy tym lżejszy sprzęt lub maszyny sojusznicze.
O tym, że Stany Zjednoczone reagują na bieżącą sytuację świadczy też propozycja Baracka Obamy, który założył możliwość przechowywania czołgów, pojazdów piechoty i innego ciężkiego sprzętu w krajach Wschodniej Europy. Zmagazynowane środki miałyby posłużyć dodatkowym pięciu tysiącom żołnierzy, którzy w razie potrzeby mogliby szybko przybyć do Europy, gdzie czekałby na nich gotowy sprzęt.