Zaginięcie Olka Ostrowskiego. Bargiel: wstyd mi za wspinaczy; nie wiem, co ci ludzie mają w głowach
- Trochę mi wstyd za tych wszystkich wspinaczy, którzy byli w bazie pod Gaszerbrum, bo nikt się w poszukiwania Olka nie zaangażował. Standardy, które panują teraz w górach, są bardzo przykre - powiedział w rozmowie z RMF FM Andrzej Bargiel, który po zaginięciu Olka Ostrowskiego na Gaszerbrumie II pospieszył na pomoc spod Broad Peak. Wyjaśnił, że rozważał nawet wejście na górę tylko w towarzystwie Szerpów, ale nie zgodziło się na to pakistańskie wojsko.
Olek Ostrowski zaginął na zboczach Gaszerbrumu II w Karakorum po nieudanym podejściu na szczyt. Razem z Piotrem Śnigórskim zjeżdżali już w stronę bazy na nartach, ale w pewnym momencie Ostrowski zniknął. Wiele wskazuje na to, że mógł wpaść do szczeliny. Teren zaginięcia został przeszukany, ale nie znaleziono żadnych śladów. Ze względu na trudne warunki pogodowe akcja została przerwana.
Bargiel: porucznik pakistańskiej armii nie zgodził się na moje wyjście w góry
W akcji ratunkowej wziął udział polski himalaista Andrzej Bargiel. W czasie wypadku zdobywał akurat Broad Peak. Razem z Dariuszem Załuski ruszyli by wziąć udział akcji ratunkowej. - Spakowaliśmy się i rano wyruszyliśmy do bazy pod Gaszerbrum. Porucznik łącznikowy pakistańskiej armii nie zgodził się na moje wyjście z Szerpami w góry. Nie udało nam się nigdzie wyjść i nie jestem z tego powodu zadowolony, zawsze zostaje jakiś niesmak - powiedział w rozmowie z RMF FM.
Dodał, że jest mu wstyd "za tych wszystkich wspinaczy, którzy byli w bazie pod Gaszerbrum, bo nikt nie zaangażował się w poszukiwania Olka". W jego ocenie, "standardy, które panują teraz w górach, są bardzo przykre". - Niestety nikt nie wyszedł. Nie wiem w ogóle, co ci ludzie mają w głowach (...) Stwierdzili, że skoro zginęła tutaj jedna osoba, to nie chcą narażać nikogo więcej i nie ma możliwości przedłużenia naszego pobytu w bazie - powiedział Bargiel.