PolskaZadymiarze zakłócili Marsz Niepodległości

Zadymiarze zakłócili Marsz Niepodległości

- Osoby, które demolowały Warszawę i wdały się w bójki to ludzie nie do końca zrównoważeni i agresywni. Chcę podkreślić, że była to niewielka grupa w porównaniu z liczbą osób, które wzięły udział w Marszu (...) Policja nie jest bez winy, dała okazję do ataku - ocenił Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Organizatorzy odcinają się od osób, które odłączyły się od pochodu. Z ich udziałem doszło do walki po praskiej stronie Warszawy, na rondzie Waszyngtona w pobliżu Stadionu Narodowego. Chuligani demolowali tam znaki drogowe, barierki na przystankach tramwajowych, wyrywali płyty chodnikowe i kostkę brukową. W stronę funkcjonariuszy poleciały też butelki z benzyną, kamienie i petardy. Policja przyznała jednocześnie, że incydentów było mniej niż w minionym roku, a postawa policjantów "mogła być interpretowana jako zbyt stanowcza, ale priorytetem było bezpieczeństwo".

11.11.2014 | aktual.: 12.11.2014 04:41

Rannych zostało prawie 50 osób. Wśród poszkodowanych jest 23 policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali 220 uczestników Marszu, którzy brali udział w starciach.

Wieczorem rannych policjantów w szpitalu odwiedzili minister Teresa Piotrowska i komendant główny policji Marek Działoszyński.

Niektóre z zatrzymanych przez policję osób będą odpowiadać za atak na funkcjonariuszy. Zarzuty wobec części z nich mogą być poszerzone o uszkodzenie mienia. Gromadzony jest materiał dowodowy w sprawie. Noc w aresztach spędzi część zatrzymanych - na pewno ci, którzy uczestniczyli w bójkach z policjantami.

- Nie traktujemy osób, które wywołały zamieszki jako naszych gości (...) Niektóre osoby nie są do końca zrównoważone. Mówimy o agresywnych i zamaskowanych ludziach, którzy nie słuchają nikogo. Nie reagują na nasze apele. Marsz Niepodległości nie jest organizowany po to, by niszczyć miasto i atakować ludzi. Ubolewam nad tym, co się stało. Grupa agresywnych osób była jednak niewielka w stosunku do ilości osób, które wzięły udział w Marszu - podkreślił komentując wydarzenia Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

- Ubolewam też nad tym, że policja dała im do tego okazję. Utworzono kordony tuż przy naszym marszu. Umowa z policją brzmiała: funkcjonariusze będą zachowywać dystans, żeby nikogo nie prowokować. Dzisiaj rzecznik policji mówi, że to wszystko to była strategia wyłapywania agresywnych osób. Efekt był taki, że policja te osoby wepchnęła w nasz marsz (...) My, jako organizatorzy, nie mamy uprawnień do zatrzymywania agresywnych osób. Możemy tylko ich namawiać, żeby zamiast kamieniami, zaczęli machać flagą Polski. My nikogo nie zachęcamy do łamania prawa i nie jest tak, że pochwalamy akty wandalizmu - tłumaczył Bosak.

Gdy czoło marszu utknęło, część uczestników z końca pochodu zawróciła w stronę centrum Warszawy, rozchodząc się spokojnie. Policjanci otrzymali rozkaz zatrzymywania wszystkich, którzy zachowują się agresywnie. Na rondzie Waszyngtona policja otoczyła grupę zamaskowanych osób, która oddzieliła się od marszu i atakowała funkcjonariuszy.

Tegoroczna trasa przebiegała inaczej niż w latach ubiegłych. Rozpoczęty na rondzie Dmowskiego marsz nie szedł ul. Marszałkowską do placu Konstytucji, lecz Al. Jerozolimskimi i mostem Poniatowskiego na prawą stronę Wisły. W przeciwieństwie do poprzednich lat tym razem udało się przeprowadzić całą imprezę, unikając wniosku o rozwiązanie jej przez władze.

Policja informuje, że dodatkowo w Krakowie zatrzymano 6 osób, a kolejnych 8 we Wrocławiu.

- W całym kraju policjanci zabezpieczali we wtorek 634 imprezy: marsze, zgromadzenia, manifestacje. Większość z nich przebiegała spokojnie, bez żadnych incydentów - dodaje rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

W trakcie specjalnie zwołanej konferencji szef stołecznej policji insp. Michał Domaradzki ocenił, że w tym roku na Marszu Niepodległości doszło do zdecydowanie mniejszej liczby incydentów niż w latach ubiegłych.

Policja: w pewnym sensie przyznajemy rację demonstrantom, ale...

Insp. Domaradzki przyznał również, że postawa policjantów mogła być przez demonstrantów interpretowana jako zbyt stanowcza, ale - jak dodał - były to działania w trosce o bezpieczeństwo ludzi świętujących rocznicę odzyskania niepodległości.

Pytany o wykorzystanie do zabezpieczenia marszu policyjnych antyterrorystów, komendant przyznał, że "do dynamicznych zatrzymań wykorzystano policjantów również z jednostek, które są do tego wyszkolone".

Największe zniszczenia

Szefowa stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor poinformowała z kolei, że największe zniszczenia są w na rondzie Waszyngtona i prawdopodobnie w al. Zielenieckiej. Wymieniła zniszczone znaki drogowe, wygrodzenia przystanków tramwajowych oraz niszczony bruk.

- Uważam, że policja znakomicie sobie poradziła z sytuacją, bardzo skutecznie odgrodziła zatrzymanych chuliganów od Marszu Niepodległości. Chuligani atakowali nie tylko policjantów, ale również uczestników Marszu, straż Marszu - podkreśliła Gawor.

Marsz oficjalnie zakończył się o godz. 18:55. Policja oceniła, że w Marszu wzięło udział około 30 tys. osób. Zdaniem organizatorów obecnych było około 100 tys.

Zobacz także
Komentarze (665)