"Zacznie się wojna!" - Rosjanie w szoku
Wzburzeniem i płaczem reagowali moskwianie na zamachy bombowe w metrze, w których zginęło co najmniej 38 ludzi. Wśród dźwięku syren, borykając się z obciążeniem sieci telefonii komórkowej i chaosem komunikacyjnym, Moskwa pogrążyła się w szoku.
Oprócz ofiar śmiertelnych ponad 60 zostało rannych rano w wyniku dwóch eksplozji w metrze w Moskwie. Ustalono już, że były to zamachy bombowe przeprowadzone przez terrorystki-samobójczynie. Pierwsza eksplozja nastąpiła o godz. 7.57 czasu moskiewskiego (5.57 czasu polskiego) na stacji Łubianka, w samym sercu stolicy Rosji. Kilkadziesiąt minut później, o godz. 8.37 (6.37 czasu polskiego), doszło do drugiego wybuchu: na stacji Park Kultury, także w centrum Moskwy.
Na placu Łubiańskim ludzie zaczęli składać kwiaty - podało radio Echo Moskwy. Pierwszy poranny atak miał miejsce na stacji metra Łubianka.
Niektórzy moskwianie nie kryją oburzenia na imigrantów z Kaukazu i Azji Centralnej, tak jak cytowany przez agencję AFP młody chłopak, którego dziewczyna została ranna w zamachu. - Zacznie się wojna, w metrze są już tylko Tadżycy i ludzie z Kaukazu, nie ma Rosjan, bo się boją - wykrzykuje chłopak z rozmowie w AFP.
Muzułmanki ofiarami zemsty
Echo Moskwy podało, powołując się na świadka, że na stacji metra Awtozawdodskaja jeden z pasażerów rzucił się na dwie kobiety-muzułmanki, które wsiadły do wagonu.
Nikt dotąd nie wziął odpowiedzialności za zamach, ale Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB)
za główną wersję dochodzenia przyjęła, że stoi za nim "grupa terrorystyczna powiązana z Kaukazem Północnym", a samobójczych ataków dokonały dwie kobiety.
Policja sprawdza w metrze torby i bagaże. Wielu mieszkańców musiało w poniedziałek udać się do pracy piechotą z powodu ogromnych korków.
Jechali rano do pracy
- Prawie połowa poszkodowanych w zamachach to ludzie młodzi, do 40 lat - powiedziała przedstawicielka ministerstwa zdrowia Tatiana Golikowa. Zapowiedziano już, że wtorek będzie dniem żałoby w rosyjskiej stolicy.
Jeden z rozmówców AFP, który był w metrze tuż po zamachach i utknął w wagonie w jednym z tuneli, mówił agencji: Jestem w szoku. Kiedy jedziesz do pracy, nie oczekujesz czegoś takiego.
Świadkowie wybuchów w moskiewskim metrze mówią, że początkowo nie wiedzieli, co się stało; niektórzy sądzili, że na wagon runął strop stacji.Do eksplozji na stacji Łubianka doszło tuż po zatrzymaniu się pociągu.
- W momencie eksplozji byłem w przejściu ze stacji Kuznieckij Most na stację Łubianka. Usłyszałem silny wybuch, zobaczyłem dym. Ludzie biegli w stronę schodów ruchomych. Kilka osób upadło. Gdy wyszedłem na Plac Łubiański byli tam już ratownicy, milicja i karetki pogotowia - opowiadał jeden ze świadków zamachu.
- Dochodzę do stacji Łubianka. Naprzeciw idą ludzie. Niektórzy są zakrwawieni, mają podarte ubrania. Wszyscy próbują się gdzieś dodzwonić. Telefony komórkowe nie działają. Koszmar. Złapałem taksówkę i pojechałem do domu - to relacja innego świadka.
Na stacji Park Kultury eksplozja miała miejsce, gdy w pociągu zamknęły się drzwi.
- Pociąg stał na stacji około dwóch minut. Rozległ się wybuch. Poczułem silną wibrację. Było dużo dymu. Ludzie strasznie krzyczeli - przekazał jeden z pasażerów.
- Ludzie wychodzący ze stacji mieli okopcone twarze; wyglądali jak Murzyni. Jednemu z mężczyzn z głowy tryskała krew. Lekarze nie mogli powstrzymać krwotoku. Wielu płakało - opowiadała sprzedawczyni z kiosku z prasą przy stacji.
Dramatyczne sceny rozgrywały się też na innych stacjach linii Sokolniczeskiej, gdzie z powodu przerwy w kursowaniu pociągów zbierały się tłumy pasażerów. Na stacji Komsomolskaja zgromadziło się kilka tysięcy osób. Mimo to nie zamknięto wejść na stację.