Zabrali dziecko z porodówki, bo nie chcieli go szczepić. Rusza rozprawa
Przed Sądem Rodzinnym w Białogardzie rozpoczęła się rozprawa z udziałem rodziców, którzy zabrali swoje dziecko z porodówki, m. in. bo to, by nie zostało zaszczepione. Sąd prowadzi postępowanie o częściowe ograniczenie praw rodzicielskich. Wnioskował o to szpital, w którym urodziło się dziecko. Przed sądem kilkadziesiąt osób z ruchu antyszczepionkowego bierze udział w spontanicznym proteście.
27.10.2017 | aktual.: 27.10.2017 16:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Chcemy, aby sąd wysłuchał mamę, aby w końcu mogła przedstawić swoje racje – powiedział mecenas rodziny Arkadiusz Tetela, zapowiadając złożenie wniosku o ujawnienie rozprawy.
– Rodzice nie godzą się, by w sytuacji niewykonania zabiegów, które mają charakter profilaktyczny, ograniczać władze rodzicielskie. Nie chcą, by komukolwiek w Polsce wydarzyła się podobna sytuacja. To nie jest nic dobrego, by mama z dzieckiem w szpitalu czuła się zagrożona – tłumaczył Tetela.
Przypadek rodziny z Białogardu wywołał żywą dyskusję
Adwokat zapewniał, że rodzice od początku wskazywali personelowi, że chcą zaszczepić dziecko po badaniach odpornościowych, a nie tuż po porodzie. – To nie są rodzice, którzy w ogóle sprzeciwiają się szczepieniu, tylko chcą, aby było, tak jak w innych krajach cywilizowanych. A nie wykonywane w momencie, kiedy nic nie wiemy o zdrowiu dziecka – oznajmił Tetela.
Przed białogardzkim sądem kilkadziesiąt osób z ruchu antyszczepionkowego bierze udział w spontanicznym proteście.
Poród odbył się w 14 października w białogardzkim szpitalu – dziewczynka na świat przyszła w 36. tygodniu ciąży. Według ordynatora oddziału dr Romana Łabędzia rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie przez personel medyczny podstawowych czynności wobec noworodka. Z tego powodu zawiadomiony został sąd rodzinny.
Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę. Prokuratura natychmiast wszczęła śledztwo, a rodzina przez pięć dni – do momentu uchylenia kuratora przez sąd – musiała się ukrywać.
Źródło: rmf24.pl