Zabójstwo Pawła Adamowicza. Pracownik ochrony przyznał się do winy
Przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe rozpoczął się proces ochroniarza, który zabezpieczał finał WOŚP w Gdańsku. Podczas niego prezydent Gdańska został śmiertelnie ugodzony. Dariusz S, oskarżony o składanie fałszywych zeznań oraz oraz nakłaniania do kłamstwa kolegi z agencji, przyznał się do winy. - Mam naprawdę kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby - zeznał w sądzie.
Przypomnijmy: w styczniu podczas gdańskiego finału WOŚP tzw. Światełka do Nieba prezydent Gdańska został śmiertelnie ugodzony nożem. Pomimo szybkiej reakcji służb oraz operacji ratującej życie, Adamowicz zmarł.
Dariusz S. - pracownik agencji ochroniarskiej zabezpieczającej imprezę na Targu Węglowym - zeznał tuż po zdarzeniu, że nożownik, który pozbawił życia Adamowicza, miał wejść na scenę posługując się plakietką "media". Na poparcie swojej tezy okazał policjantom rzekomy identyfikator Stefana W. Funkcjonariusze ustalili, że ochroniarz skłamał, a w cały proceder chciał zaangażować kolegę z agencji.
- Przyznaję się do wszystkich zarzucanych czynów, ale, wysoki sądzie, nie chciałbym próbować wyjaśniać tego, co się stało, bo po prostu nie potrafię. Spanikowałem i to się stało - mówił w środę Dariusz S. Oskarżony przyznał, że od "lat cierpi na liczne przewlekłe schorzenia, w tym neurologiczne, kardiologiczne, pulmonologiczne oraz bezdech senny".
Zobacz także: Kolejna bolesna porażka Szydło w PE. Neumann nie zostawia na niej suchej nitki
Po przyznaniu się do winy, S. odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania, złożone jeszcze w prokuraturze. - Na co dzień korzystam z respiratora, który oddycha za mnie podczas snu - przyznał prokuratorom ochroniarz. Od 2010 roku S. leczy się także psychiatrycznie.
- Mam naprawdę kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby - przyznawał dodając, że "nie pamięta, jak się nazywa ta choroba". Wyjaśniał, że często, aby czegoś nie zapomnieć, zapisuje na kartkach to, co ma robić w danym dniu. Twierdził, że zdarza się, iż nie pamięta kiedy, z kim się spotkał i "często nie rejestruje różnych zdarzeń". - Lekarz mi mówił, że to jest brak koncentracji – dodawał.
Podczas odczytywania zeznań S., oskarżony ochroniarz płakał. Oprócz niego, w środę przesłuchiwany był jego kolega, który potwierdził, że mężczyzna prosił go o składanie fałszywych zeznań. Po zeznaniach S. przeprosił go za to, że zwrócił się do niego z taką prośbą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: TVN24