Zabił trójkę dzieci. Nie trafi do więzienia?
Radosław K., podejrzany o morderstwo trójki dzieci, rozpoczął obserwację psychiatryczną w szpitalu - dowiedziała się Wirtualna Polska. Biegli ocenią, czy był poczytalny. Jeżeli nie, mężczyzna nie trafi do więzienia.
12.09.2022 17:59
Zabójstwo w Płocku
Przypomnijmy, 42-latek usłyszał zarzut zabójstwa swojego 8-letniego synka Oskarka i dwóch synów konkubiny - 12-letniego Adriana i 17-letniego Piotrka.
Do zdarzenia doszło 9 marca 2022 r. w Płocku. Kuzynka matki chłopców nie mogła się z nimi skontaktować. Bała się, że przez stary piecyk, znajdujący się w mieszkaniu, mogło dojść do zaczadzenia. Kiedy sprawdziła, że dzieci nie są w szkole, zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze razem z nią i strażakami wyważyli drzwi do mieszkania w bloku przy ul. Wyszogrodzkiej.
W mieszkaniu, jak powiedziała nam prokuratura, jeden z chłopców leżał w "nienaturalnej pozycji na łóżku", a pozostali w kałuży krwi na podłodze. Wszyscy mieli głębokie rany szyi. Sekcja zwłok potwierdziła, że zmarli w wyniku wykrwawienia.
Samego Radosława K. nie było w środku. Tak samo jak matki dzieci - która z chorą córeczką przebywała w szpitalu w Warszawie.
Myśleli, że się utopił
K. zniknął. Dlatego policja uznała go za głównego podejrzanego. Sąsiedzi zeznali, że rano wsiadł do samochodu i odjechał. Policja odnalazła jego citroena w miejscowości Wykowo. Auto utknęło w grząskim terenie w pobliżu Wisły. Doniesienia medialne mówiły, że mężczyzna mógł się utopić.
17 marca Radosława K. zauważył policjant - był już tego dnia po służbie. 42-latek jak gdyby nigdy nic, szedł jedną z płockich ulic. Był nietrzeźwy i ranny. Miał przy sobie nóż.
- Po doprowadzeniu do prokuratury nie zaprzeczał, że uczestniczył w zdarzeniu. Do tej pory nie powiedział jednak: "tak przyznaje się". W jego mieszkaniu i nad Wisłą odbyła się wizja lokalna. Podejrzany aktywnie w niej uczestniczył, ale w kluczowych momentach wycofywał się - mówi nam Iwona Śmigielska-Kowalska z prokuratury okręgowej w Płocku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Radosław K. trafił na obserwację psychiatryczną
42-latek ponad pięć miesięcy spędził w areszcie. Dopiero we wrześniu uprawomocnił się wniosek o umieszczeniu go w szpitalu psychiatrycznym w celu obserwacji. Mężczyzna trafił do zakładu w Tworkach.
- Sąd orzekł, że obserwacja ma potrwać cztery tygodnie. Gdyby biegli nie wydali opinii w tym czasie, to jest możliwość, by wydłużyć obserwacje do ośmiu tygodni - dodaje Śmigielska-Kowalska.
Dla śledczych wnioski lekarzy będą kluczowe. - Prokurator nie może podjąć wcześniej żadnej decyzji. Musimy wiedzieć, czy podejrzany był poczytalny, czy nie. W drugim przypadku nie będzie możliwości oskarżenia go. Osoba niepoczytalna nie popełnia przestępstwa, a prokurator umarza postępowanie - wyjaśnia nam rzeczniczka płockiej prokuratury.
Śmigielska-Kowalska nadal nie chce mówić na temat motywów zbrodni. - Jest na to za wcześnie - twierdzi.
Nieoficjalnie wiemy, że mężczyzna czuł się "niedoceniany i wyśmiewany w rodzinie". Kilka dni przed tragedią, pomiędzy nim a partnerką, doszło do awantury podczas rozmowy telefonicznej.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski