Zabił córki i żonę, a na końcu siebie. Prokuratura potwierdza informacje o sekcji zwłok
Przyczyną zgonu matki i dwóch córek były obrażenia odniesione wskutek ciosów zadanych ostrym narzędziem - informuje WP Prokuratura Okręgowa w Radomiu. To wstępne ustalenia po wstrząsającej tragedii w Kozienicach (woj. mazowieckie). Nam udało się dowiedzieć, że ojciec rodziny mógł być uzależniony od hazardu.
29.11.2017 | aktual.: 29.11.2017 13:22
Do tragedii w Kozienicach doszło najprawdopodobniej w nocy z niedzieli na poniedziałek. Śledczy przypuszczają, że 39-letni mężczyzna zabił wtedy żonę i dwie córki (6-letnią Marysię i 9-letnią Majkę), po czym popełnił samobójstwo przez powieszenie. Na szyjach kobiety i dzieci były liczne rany, zadane najprawdopodobniej nożem kuchennym. - We wtorek została wykonana sekcja zwłok rodziców, a dzisiaj odbędzie się sekcja dzieci - mówi WP prokurator Małgorzata Chrabąszcz. Dodaje, że dokładna opinia biegłego w tej sprawie będzie znana w ciągu 3 tygodni.
Pani Anna była weterynarzem, a jej mąż nauczycielem WF w pobliskim gimnazjum. Wśród sąsiadów cieszyli się dobrą opinią i nic nie zapowiadało tragedii. Jeszcze w niedzielę o godz. 9 widziałem Rafała ze starszą córką w kościele. Chodzili regularnie, bo dziewczynka przygotowywała się do pierwszej komunii świętej - mówi nam mieszkający kilka domów dalej pan Wacław. Z bólem przyznaje, że nie może uwierzyć w to, co się stało.
Mieszkańcy Kozienic zdradzają nam, gdzie bywał Rafał L.
Jaki był więc powód tragicznego działania 39-letniego mężczyzny? WP ustaliła, że Rafał L. mógł mieć problem z uzależnieniem od hazardu. Czy prokuratura bada również taki wątek? - Wiem do czego państwo zmierzają, bo ciągle nie znamy dokładnego motywu tego zabójstwa, ale będzie on ustalany w toku postępowania - przyznaje prokurator Chrabąszcz. Mieszkańcy Kozienic zdradzili nam, że często widywali Rafała L. w salonach z automatami do gier hazardowych.
- Dzień w dzień siedział nawet do późnych godzin nocnych - mówi dwóch młodych mężczyzn. Kojarzyli go z widzenia, bo obydwaj chodzili do szkoły, w której ten był nauczycielem. Ich słowa potwierdza nam kolejna osoba. - Widziałem go w takim salonie ze dwa razy. To małe miasto więc wszyscy się znają, ale granie to żadne przestępstwo, więc nigdy nie przyszło mi do głowy, że to jakiś problem - podkreśla.
Wiele ran kłutych w okolicach szyi
W okolicy domu rodziny L. panuje nerwowa atmosfera. Sąsiedzi mijający miejsce zbrodni zostawiają zapalone świece i wymieniają się przypuszczeniami. Przyznają, że informacje dotyczące tego, co wydarzyło się w domu obok, nie pozwalają im zasnąć. Według doniesień "Super Expressu", "Rafał L. najbardziej nienawistnie potraktował swoją żonę. Na jej ciele było mnóstwo ran, w tym dziesięć w okolicach szyi. Śmierć dopadła ją w łóżku, gdzie spała z młodszą córką".
- To się nie mieści w głowie. To była normalna rodzina. Jak się z nimi rozmawiało? Jak z każdym innym człowiekiem. Młodsza córka była chora i miała porażenie mózgowe, ale wszyscy pięknie się nią opiekowali – zapewniają.