Zabił całą rodzinę, a na końcu siebie? Nasze ustalenia ws. morderstwa w Kozienicach
To była z pozoru normalna rodzina. - Nigdy nic złego się tam nie działo- mówią mieszkańcy Kozienic, gdzie 39-letni Rafał L. najprawdopodobniej zamordował swoją żonę i dwie córki, a później się powiesił. Nam udało się ustalić, że mężczyzna mógł mieć problem z uzależnieniem od hazardu.
29.11.2017 | aktual.: 29.11.2017 08:58
Pani Anna była weterynarzem, a jej mąż nauczycielem WF w pobliskim gimnazjum. Wspólnie wychowywali dwie córki: 6-letnią Marysię i 9-letnią Majkę. W szkole z Rafałem L. pracowała też mama Anny. Kiedy w poniedziałek mężczyzna nie pojawił się na lekcjach, zaniepokojona poprosiła o interwencję męża. Gdy ten przyjechał do domu rodziny, odkrył zakrwawione ciała córki i wnuczek. Na końcu znalazł wiszące na sznurze ciało zięcia.
"Kiedyś regularnie przychodziłem do ich domu"
- To musiało się stać w nocy z niedzieli na poniedziałek. Jeszcze w niedzielę o godz. 9 widziałem Rafała ze starszą córką w kościele. Chodzili regularnie, bo dziewczynka przygotowywała się do pierwszej komunii świętej - mówi nam mieszkający kilka domów dalej pan Wacław. Z bólem przyznaje, że nie może uwierzyć w to co się stało i całą noc prawie nie zmrużył oka.
Naszą rozmowę przerywa zabiegający o uwagę swojego właściciela pies. - Pani Anna była weterynarzem i kiedyś regularnie przychodziłem do niej do domu. Miała tam mały gabinet i robiła mu zastrzyki. Pięknie się nim zajmowała - mówi gospodarz wskazując na swojego pupila. Dodaje, że kiedy cała rodzina L. przechodziła przed jego domem na pobliski plac zabaw, dziewczynki często zaczepiały czworonoga i chciały się z nim bawić. - To była normalna rodzina. Jak się z nimi rozmawiało? Jak z każdym innym człowiekiem. Młodsza córka była chora i miała porażenie mózgowe, ale zawsze pięknie się nią opiekowali - zapewnia.
Pozostali sąsiedzi również podkreślają, że nigdy nie zaobserwowali nic niepokojącego. - Mieszkam tu 22 lata, a oni wybudowali dom i wprowadzili się kilka lat temu. Ten ojciec był bardzo pracowity. Zawsze miał tu ładnie posprzątane i zagospodarowane. Całkiem dobrze im się powodziło. Nie wiem, może psychicznie nie wytrzymał - stwierdza pani Teresa. - Takiej tragedii to jeszcze w Kozienicach nie było - dodaje.
Rozmawiając stoimy przed domem rodziny L. na ulicy Leśnej 1, gdzie doszło do tragedii. Tuż przed furtką pali się kilka zniczy, a część okien zaklejona jest taśmą z napisem: "Policja". Wszystkie mijające nas samochody wyraźnie zwalniają. Zadumani ludzie dyskutują między sobą i dokładnie przyglądają się budynkowi, w którym doszło do dramatu. - Słowo, że nigdy nie działo się tu nic niepokojącego - mówi pan Mieczysław. Mężczyzna mieszka w prostej linii 50 metrów dalej, ale przyznaje, że o szczegółach sprawy dowiedział się dopiero ze strony Wirtualnej Polski. - Jak pierwszy raz przyjechała karetka, między sąsiadami mówiło się, że nie żyje tylko pani Anna. Dopiero potem na waszej stronie przeczytaliśmy, co tam się wydarzyło.
Rafał L. był uzależniony od hazardu?
Poza osiedlem słyszymy jednak, że ojciec rodziny mógł mieć problemy finansowe. Część mieszkańców Kozienic twierdzi, że Rafał L. regularnie pojawiał się w salonach z automatami do gier. - Często go tam widywaliśmy. Dzień w dzień siedział nawet do późnych godzin nocnych - mówi dwóch młodych mężczyzn. Znają Rafała L., bo obydwaj chodzili do szkoły, w której ten był nauczycielem. - Miejsc do grania jest coraz więcej i często tam bywał - przyznają. Ich słowa potwierdza nam kolejna osoba. - Widziałem go w takim salonie ze dwa razy. To małe miasto więc wszyscy się znają, ale granie to żadne przestępstwo, więc nigdy nie przyszło mi do głowy, że to jakiś problem - podkreśla.
Co dokładnie wydarzyło się w domu przy ulicy Leśnej 1? Całą sprawę wyjaśniają już śledczy, a nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Kozienicach. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok dwóch ofiar, w środę odbędzie się sekcja kolejnych dwóch osób.