Nie tylko w oświadczeniu majątkowym Mateusza Morawieckiego pojawiły się obligacje Skarbu Państwa – wynika z analizy Wirtualnej Polski. Jednak to właśnie szef polskiego rządu może mieć spory problem. - Im mocniej ludzie będą zaciskać pasa, tym trudniej będzie Morawieckiemu unikać pytań o majątek - mówi WP prof. Antoni Dudek. I dodaje, że na niekorzyść premiera mogą również zadziałać "podejrzenia" wywołane przez samego prezesa PiS.
- Sprawdziliśmy oświadczenia majątkowe wszystkich posłów i posłanek, senatorów i senatorek, ministrów, urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wojewodów oraz europosłów pod kątem tego, czy kupili obligacje Skarbu Państwa.
- Premier Mateusz Morawiecki kupił obligacje za 4,6 mln zł. Daty zakupu są tajemnicą szefa rządu, której konsekwentnie nie chce ujawnić. Wicepremier Henryk Kowalczyk ma - kupione niedawno - obligacje za 140 tys. zł, a wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski za 90 tys. zł.
- Jak wynika z naszej analizy, parlamentarzystów trzymających obligacje jest w sumie 17. Czternaścioro z nich to przedstawiciele Sejmu, trójka - Senatu.
Na zakup obligacji Skarbu Państwa premier Mateusz Morawiecki przeznaczył w 2021 roku - jak wynika z jego oświadczenia majątkowego - całe deklarowane w dokumentach oszczędności (4,6 mln zł).
W zależności od tego, którą ofertę Ministerstwa Finansów wybrał premier, obligacje są idealnym zabezpieczeniem przed rosnącą inflacją. Chronią majątek przed drastycznym spadkiem wartości pieniądza. O ile oczywiście premier wybrał odpowiednie aktywa.
I tak np. obligacje 4-letnie, 10-letnie (ale również rodzinne 6-letnie i 12-letnie - choć te wyłącznie do kwoty otrzymanej w ramach Rodziny 500+) są indeksowane inflacją. Oznacza to, że w pierwszym roku oszczędzania oprocentowanie jest stałe (mniejsze niż inflacja), ale w kolejnym wynosi już tyle, ile suma działania marża + inflacja. W tej chwili marża to 1,5 proc., ale inflacja oscyluje w granicach 14 proc.
Mówiąc w uproszczeniu: inflacja wyniesie 20 proc.? Niemal tyle właśnie wyniosą odsetki. Inflacja wyniesie 10 proc.? Tyle zgarnie każdy posiadacz papierów - oczywiście również szef rządu. A kilkanaście procent odsetek od 4,6 mln zł to niemal pół miliona złotych w rok.
Premier Mateusz Morawiecki jest od kilku dni pod ostrzałem polityków opozycji. Przekonują oni, że rząd w budżecie zaplanował inflację na poziomie niewiele ponad 3 proc., a Morawiecki i tak postanowił zabezpieczyć przed nią prywatny majątek. W tym samym czasie wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin deklarował w mediach, że na początku roku wzrost cen znacznie zahamuje. Podobnie o inflacji wypowiadał się przez długie miesiące szef NBP prof. Adam Glapiński.
Tak się nie stało.
Premier Morawiecki nie mówi, kiedy i jakie obligacje kupił. Odpowiada wyłącznie, że to różne papiery wartościowe z różnych okresów ubiegłego roku. - Nie kierowałem się żadnymi wskaźnikami - mówi. Podkreśla, że skoro sam zachęcał do obligacji, to taka aktywność inwestycyjna nie powinna dziwić.
Im wyższa inflacja, tym trudniej będzie wszystkim politykom mówić o tym, że nie mają majątku lub wiedzą doskonale, z jakimi problemami mierzą się Polacy. To będzie też problem samego premiera.
- Oczywiście im mocniej ludzie będą zaciskać pasa - a nie ma wątpliwości, że będą - tym trudniej będzie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu unikać pytań o majątek i wypowiadać się w kwestii problemów uboższej części Polaków - mówi WP prof. Antoni Dudek.
- Trzeba jednocześnie pamiętać, że Mateusz Morawiecki aspiruje do roli przywódcy partii reprezentującej właśnie grupę o niższych zarobkach. A jednocześnie to partia, w której posiadanie dużego majątku zawsze było podejrzane, bo takie podejrzenia wywoływał sam prezes Jarosław Kaczyński. Powątpiewał w to, że w Polsce można uczciwie dojść do takich pieniędzy, mówił wielokrotnie o elemencie cwaniactwa przy okazji bogactwa. I stąd właśnie to ukrywanie niektórych składników majątku poprzez przepisanie ich na żonę oraz kręcenie na konferencjach prasowych. Nie jestem pewien, czy to będzie ważyło na ocenie całego rządu i notowaniach Prawa i Sprawiedliwości, ale z pewnością będzie to problem Mateusza Morawieckiego - dodaje politolog.
Czas na zaciskanie pasa? PiS przed trudnym egzaminem
- Im bliżej będzie walki o władzę nad partią po Jarosławie Kaczyńskim, tym częściej konkurenci będą to wykorzystywać. Nie zrobią tego wprost, nie zrobią tego głośno, ale będą wysyłać sygnały: "Wiecie, rozumiecie, premier milioner to źle, co ludzie powiedzą?". Inną kwestią jest pytanie, kiedy ta walka się rozegra, bo tego chyba sam Jarosław Kaczyński nie wie - dodaje prof. Dudek.
W rządzie obligacje skusiły nielicznych
Co wynika z analizy Wirtualnej Polski? Premier nie jest jedynym członkiem rządu, który skusił się w ostatnim roku na zakup obligacji Skarbu Państwa.
Spore środki wyłożył np. wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. W oświadczeniu z 2021 roku (dokument pokazuje stan jego finansów na koniec 2020 roku) obligacji nie było. W deklaracji majątkowej z 2022 roku (stan na koniec 2021 roku) papiery wartościowe już się pokazują.
Wicepremier wyłożył na ten cel 140 tys. zł. Biorąc pod uwagę stan jego konta z tych lat, można odnieść wrażenie, że Kowalczyk wydał sporą część z bieżących zarobków (własnych lub rodzinnych). Jego oszczędności uszczupliły się wyłącznie o 30 tys. zł w ciągu roku. A jednocześnie nie sprzedał żadnych gruntów, które posiada.
W rządzie jest jeszcze jeden posiadacz obligacji. To były minister edukacji, a obecny wiceminister tego resortu. W oświadczeniu majątkowym z 2021 roku Dariusz Piontkowski deklarował, że posiada obligacje Skarbu Państwa za 33,5 tys. zł. Były to jednak papiery wartościowe kupione w ramach Indywidualnego Konta Emerytalnego. Jeden z państwowych banków posiada taką możliwość w swojej ofercie. W najnowszym oświadczeniu pojawiają się już jednak klasyczne obligacje - warte 90 tys. zł.
W tym wypadku papiery wartościowe są wspólną własnością z żoną, co wiceminister zaznacza w dokumentach.
I na tym koniec przedstawicieli rządu, którzy uwierzyli w papiery wartościowe emitowane przez państwo. Na przykład Magdalena Rzeczkowska - obecna minister finansów - obligacji skarbowych w swoim portfelu nie ma. Choć przestrzeń finansowa na takie by się znalazła, bo szefowa resortu ma oszczędności warte kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Obligacji nie ma też inny przedstawiciel resortu finansów - Artur Soboń. Na ofertę MF się nie skusił.
Papiery wartościowe miał Tadeusz Kościński, poprzedni minister finansów i jednocześnie człowiek, którego do rządu ściągnął Mateusz Morawiecki. Kościński nie ujawniał jednak, ile i jakie obligacje zakupił. Deklarował, że trzyma około 3 mln zł w "obligacjach, akcjach i funduszach giełdowych". Był jednak wyjątkiem wśród urzędników na czele resortu finansów.
Teresa Czerwińska - minister finansów od 2017 do 2018 roku - radziła sobie bez obligacji. Tak samo jak prezesi instytucji nadzorowanych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Ani prezes Głównego Urzędu Statystycznego, ani prezes Urzędu Regulacji Energetyki, ani szefowa Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, ani Rzecznik Praw Pacjenta nie wykazali w swoich najnowszych oświadczeniach majątkowych takich papierów wartościowych.
Co warto podkreślić - na dziewięć urzędów nadzorowanych przez premiera, żaden z jego szefów (lub zastępców) nie ma obligacji Skarbu Państwa. Na stronach Kancelarii Premiera nie jest dostępne najnowsze oświadczenie Jacka Jastrzębskiego, szefa Komisji Nadzoru Finansowego. Jest wyłącznie dokument dotyczący finansów jego zastępcy. I ten wzięliśmy pod uwagę przy analizie.
Obligacji nie ma również żaden z 16 wojewodów.
W KPRM można znaleźć jedną osobę, która postawiła na obligacje. To Jarosław Wenderlich z kierownictwa Kancelarii. Gdy rozpoczynał pracę w 2020 roku miał 75 tys. zł obligacji, dziś ma 81 tys. zł.
Kupiłem, choć premier mnie nie zachęcał
Po papiery wartościowe sięgnęło jednak 11 posłów i posłanek (oprócz wspomnianych już Morawieckiego, Kowalczyka i Piontkowskiego, który łączą mandat z funkcją w rządzie).
I tak np. po obligacje sięgnął Zbigniew Babalski z Prawa i Sprawiedliwości. W oświadczeniu majątkowym z 2021 roku śladu po takich inwestycjach nie ma, w oświadczeniu złożonym w tym roku już jest. Są to obligacje długoterminowe za 90 tys. 431 zł, kupione w banku PKO BP. Poseł z Elbląga skończył Akademię Rolniczo-Techniczną, jest magistrem pedagogiki oświaty rolniczej. W Sejmie ma za sobą już trzy kadencje - czwarta trwa.
Podobnie wygląda sytuacja posła Marka Polaka, również z PiS. W 2021 roku obligacji nie deklarował, w 2022 roku informuje, że wyłożył wraz z żoną 200 tys. zł na takie aktywa.
- Premier Mateusz Morawiecki może zachęcał do kupowania obligacji, ale akurat do mnie te zachęty nie dotarły - mówi wprost poseł Polak w rozmowie z Wirtualną Polską. Jak zapewnia, od lat inwestuje w ten sposób.
- Kilka lat temu miałem obligacje Skarbu Państwa, teraz wróciłem do tej formy inwestycji. Nie wiem, co w tym miałoby być złego - pyta. I wyjaśnia, że w jego portfelu są obligacje 2-letnie o niskim oprocentowaniu. W ofercie Ministerstwa Finansów ich już nie ma, ale przed inflacją nie zabezpieczają, bo miały stałe oprocentowanie. - Nie wiem, co mógłbym jeszcze o tym opowiedzieć - zastanawia się Polak.
W obligacje od lat inwestuje Wojciech Szarama, również PiS. W oświadczeniu majątkowym z 2021 roku wykazuje 300 tys. zł zabezpieczonych w takich papierach. A w najnowszym jest to już o 100 tys. zł więcej - w sumie 400 tys. zł. Poseł z Katowic jest wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego PiS, z wykształcenia magistrem prawa.
- Inwestuję tak od lat, bo oprocentowanie obligacji Skarbu Państwa jest lepsze niż oprocentowanie lokat bankowych. Trochę pieniędzy odłożyłem, więc trochę pieniędzy dołożyłem - mówi poseł Szarama w rozmowie z WP. I w ten sposób odpowiada na pytanie, dlaczego dodatkowe 100 tys. zł powędrowało w jego wypadku na papiery wartościowe.
- Gdybym się spodziewał takiej inflacji, to bym nie miał kilkuset tysięcy złotych na koncie, tylko same obligacje Skarbu Państwa. W przypadku oszczędności postawiłem na dywersyfikację, raz trafną, raz nie. Nie można kłaść wszystkiego na jedną kartę. U mnie gotówka leżała też na rachunkach z zerowym oprocentowaniem - opowiada. Na zarzuty opozycji w stronę premiera Mateusza Morawieckiego już nie chce odpowiadać.
- Zachęcam do sprawdzenia oświadczeń majątkowych opozycji. I wtedy moglibyśmy mówić o tym, kto, co wiedział i jak się zabezpieczał. Nie znam oświadczeń majątkowych premiera, nie wiem jakie obligacje kupił, dlatego nie będę tego komentował. Nie ma tego w oświadczeniach majątkowych? Miał wcześniej obligacje skarbowe? - pyta.
- Nie miał. Miał gotówkę, a kupił obligacje - odpowiadamy.
- Widzi pan… A ja tego nie zrobiłem - śmieje się poseł.
- Premier Mateusz Morawiecki mówi, że zachęcał wszystkich. To chyba nie dotarło do pana.
- To naturalne, że zachęcał.
- I nie zachęcił pana tak dobrze, więc może mieć pan żal do premiera.
- Mogłem dokonać innych wyborów, ale tego nie zrobiłem.
Obligacje mają również dwaj kolejny posłowie PiS - Krzysztof Szulowski i Marek Wesoły. Krzysztof Szulowski deklaruje w obligacjach i towarzystwach funduszy inwestycyjnych w sumie 194 tys. zł - o niemal 50 tys. zł więcej niż rok temu. Czy dodatkowa kwota trafiła na obligacje? Tego nie wyjaśnia w oświadczeniu, bo łączy aktywa w jednym miejscu. Ma z pewnością 2-letnie obligacje.
Z kolei Marek Wesoły od kilku lat trzyma w obligacjach 20 tys. zł. W ostatnim czasie nie kupował nowych.
W opozycji też mają obligacje
Obligacje mają też posłowie i posłanki Koalicji Obywatelskiej. I tak np. Katarzyna Lubnauer trzyma w ten sposób 1,9 mln zł (wspólnie z mężem). W oświadczeniu majątkowym z 2022 roku deklaruje 1 mln 969 tys. zł w takich papierach. Rok wcześniej był to 1 mln 962 tys. zł, a w oświadczeniu majątkowym z 2020 roku było to 1,3 mln zł.
- Inwestuje mój mąż. Świadomie mamy wspólnotę majątkową, więc uczciwie informujemy o obligacjach i innych aktywach w rodzinie. Niczego nie ukrywamy, wszystkie inwestycje moje i mojego męża są widoczne w oświadczeniach majątkowych. I mogę powiedzieć, że posiadamy kilkuletnie obligacje Skarbu Państwa - wydaje mi się, że 4-letnie - indeksowane inflacją. Pierwsze zostały zakupione trzy lata temu, potem dokupiliśmy kolejne. W przeciwieństwie do premiera Mateusza Morawieckiego od lat ostrzegam też, że problem rosnących cen pojawi się w Polsce - mówi Wirtualnej Polsce Katarzyna Lubnauer.
- Politycy PIS mówią, że premier kiedyś reklamował obligacje Skarbu Państwa, ale w jego oświadczeniach za rok 2017, 2018, 2019 i 2020 obligacji Skarbu Państwa nie ma. Nie zainwestował w nie, nie kupił. Za to w 2021 roku nagle włożył w papiery wartościowe Skarbu Państwa praktycznie wszystko, co posiadał. Zrobił to i nie chce powiedzieć, jaki typ obligacji posiada, w którym momencie zeszłego roku zainwestował, a są to kluczowe pytanie. Jeżeli premier inwestuje w obligacje oprocentowane wskaźnikiem inflacji, to śmiało możemy mówić, że jest niczym bramkarz piłkarski jednej drużyny, który obstawia wygraną drugiej drużyny. Powinien walczyć z inflacją, a ma interes, żeby rosła. Ponadto to ten premier i ten rząd założyli w budżecie państwa na 2022 rok inflację w wysokości 3,3 proc. Jest obecnie wielokrotnie wyższa, to już około 14 proc. - dodaje.
- Tymczasem zyskowność jego prywatnych papierów wartościowych może zależeć od tego, jak złą politykę będzie prowadził. Nie znamy majątku rodziny Morawickich, więc nie mamy zielonego pojęcia, co z majątkiem robi żona, czy też nie zainwestowała w obligacje Skarbu Państwa lub w nieruchomości. Nie wiemy. Tymczasem jawność oznacza tyle, że każdy z nas może sprawdzić, czy jest zależność między sposobem inwestowania prywatnych pieniędzy a działalnością publiczną władzy - dodaje posłanka.
Obligacje w portfelu ma również Zofia Czernow - też z Koalicji Obywatelskiej. Deklaruje, że w ramach obligacji, funduszy inwestycyjnych i na Indywidualnym Koncie Emerytalnym ma 462 tys. zł. Rok wcześniej było to 353 tys. zł, choć z oświadczenia majątkowego trudno wnioskować, na które aktywa dołożyła.
Dokładał za to z pewnością poseł Mirosław Suchoń, również Koalicja Obywatelska. W 2021 roku do oświadczenia wpisał 60 tys. zł, rok później - w 2022 roku - 70 tys. zł. Dokupił 100 sztuk.
Ciekawym przypadkiem jest poseł Dariusz Rosati z Koalicji Obywatelskiej - ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej. On w obligacjach i akcjach (też łączy te aktywa w oświadczeniu) trzyma w tym roku mniej niż w ubiegłym. W dokumentach z 2021 roku deklaruje akcje i obligacje za 1,5 mln zł. W deklaracji z 2022 roku już za 1,1 mln zł.
Swojej szansy w inwestowaniu poszukała za to Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy z woj. lubuskiego. W tym roku zadeklarowała 30 tys. zł włożone w obligacje skarbowe, a w ubiegłym roku takiej pozycji w jej oświadczeniu majątkowym nie było.
Podobnie postąpiła Joanna Senyszyn z Polskiej Partii Socjalistycznej. Na koncie ma liczne inwestycje, ale jeszcze w 2021 roku na długiej liście aktywów obligacji Skarbu Państwa nie było. Pojawiły się w dokumencie z 2022 roku - i są to papiery za 250 tys. zł.
Senatorowie też inwestują. Niektórzy miliony
Senator Beata Małecka-Libera z Koalicji Obywatelskiej rok temu deklarowała 200 tys. zł w papierach wartościowych, teraz ma 253 tys. zł. Daleko jej jednak do Grzegorza Biereckiego z PiS, który dołożył 10 mln zł na obligacje. Rok temu miał w ten sposób zabezpieczone 11 mln zł 450 tys. zł, dziś deklaruje 21 mln 812 tys. zł.
W Senacie obligacje ma również Stanisław Rybicki, choć nie deklaruje, jakie i za ile. W oświadczeniach pisze, że zainwestował w fundusz obligacji i fundusz inwestycyjny. W sumie ma tam 575 tys. zł - o 10 tys. zł więcej niż rok temu, gdy informował wyłącznie o funduszu inwestycyjnym.
Fanów obligacji Skarbu Państwa można znaleźć również w Parlamencie Europejskim.
I tak np. Marek Belka - były prezes Narodowego Banku Polskiego - miał je już w portfelu od kilku lat. Jak wynika z ostatniego oświadczenia majątkowego, w 2021 roku dołożył jednak na ten cel 130 tys. zł. I z 200 tys. zł, które miał w obligacjach, ma teraz 330 tys. zł.
Obligacje ma również Zbigniew Kuźmiuk z Prawa i Sprawiedliwości. Kupił je jednak najprawdopodobniej w 2020 roku. W oświadczeniach z 2021 i 2022 roku deklaruje, że ma w nich 1,3 mln zł. Kwota nie zmieniała się w kolejnych dokumentach.
Ryszard Legutko z PiS i Danuta Hubner z Koalicji Europejskiej mają papiery wartościowe, ale nie informują jakie. Legutko w ten sposób trzyma 800 tys. zł, Hubner 699 tys. zł. W tym przypadku nie muszą być to jednak obligacje, o czym warto pamiętać.
O tym, którzy politycy byli przekonani o rozpędzającej się inflacji w 2022 roku, dowiemy się w kwietniu 2023 roku, kiedy opublikują oświadczenia majątkowe dotyczące czasu od 1 stycznia do 31 grudnia 2022.
Mateusz Ratajczak, dziennikarz Wirtualnej Polski