PolskaZabawa na beczce prochu

Zabawa na beczce prochu

Platforma chce delegalizacji ONR, a od kilku lat wspiera organizację manifestującą wrogość do Polski - Ruch Autonomii Śląska - pisze tygodnik "Do Rzeczy".

Zabawa na beczce prochu
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

Platforma Obywatelska zapowiedziała niedawno wysłanie wniosku do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry w sprawie delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego. - Wniosek jest gotowy, podpisany i wyślemy go dzisiaj, a adresat dostanie go w poniedziałek - informował dziennikarzy Sławomir Nitras, poseł PO. Inicjatorzy wniosku zarzucają ONR m.in. ksenofobię, rasizm, szerzenie ideologii faszystowskiej.

Czytaj również: PO chce delegalizacji ONR i wysyła wniosek do Ziobry. Nitras w rozmowie z WP: wnioskujemy, bo jesteśmy zdziwieni bezczynnością

To zastanawiająca reakcja posłów PO. Bo przecież ich partia w województwie śląskim od kilku lat wspiera organizację, która jawnie manifestuje swą wrogość do Polski. Platforma od dawna w sejmiku dolnośląskim trwa w koalicji z Ruchem Autonomii Śląska. I już po raz drugi w kadencji oddała tej organizacji nadzór nad kulturą.

Niedawno na łamach jednego z miesięczników sympatyzujących z RAŚ można było przeczytać tekst napisany przez kandydata tego ruchu w ostatnich wyborach uzupełniających do Senatu o tym, jak to we wrześniu 1939 r. Wehrmacht scalił Śląsk, absurdalnie rozerwany przez powstania śląskie i Polaków. Tekst poruszył wiele środowisk, powszechne oburzenie znalazło swoje odbicie w komentarzach na łamach mediów ogólnopolskich.

Jednak marszałek województwa śląskiego Wojciech Saługa z PO wraz z kolegami ani myśli zrywać koalicji z RAŚ czy choćby delikatnie zrewidować swój pogląd na temat koalicjanta. A przecież rządząca województwem Platforma wcale nie potrzebuje do rządzenia organizacji pod przewodnictwem Jerzego Gorzelika - ma większość wraz z PSL i SLD. Skąd w takim razie taki upór w promowaniu autonomistów?

Dwie koalicje

Samorządowe wybory w 2011 r. na Śląsku dały RAŚ trzy mandaty w sejmiku województwa. Ówczesne władze PO zadecydowały o koalicji z autonomistami. Tłumaczono to pragmatyką polityczną, odsunięciem od rządzenia SLD, łasego na stanowiska w spółkach. RAŚ zadowolił się "jedynie" zarządzaniem kulturą i edukacją.

Gorącym zwolennikiem włączenia RAŚ do rządów był Tomasz Tomczykiewicz, który do głosowania nad koalicją przekonał nawet największego przeciwnika Jerzego Gorzelika - Piotra Spyrę (zmienił zdanie, kiedy zaproponowano mu stanowisko wicewojewody śląskiego). Ówczesny marszałek województwa Adam Matusiewicz początkowo nie krył zadowolenia ze współpracy z koalicjantami, swoją drogą mającymi, jak na polityczne standardy, niewielkie wymagania. Przeciwnikiem koalicji PO-RAŚ był ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. To wokół niego skupili się nieliczni przeciwnicy autonomistów wewnątrz PO. Frakcja prezydencka była jednak w partii za słaba, by powstrzymać ten szkodliwy alians.

Po kompromitacji ze startem kolei śląskich w 2012 r. Matusiewicza odwołano z funkcji. Marszałkiem województwa został Mirosław Sekuła, wytrawny polityk niedarzący RAŚ sympatią. Szybko przemodelował współpracę z Gorzelikiem tak, że ten zerwał koalicję. Okazało się, że Gorzelik pragnął po prostu przeczekać okres rządów Sekuły. I miał rację. Po wyborach samorządowych w 2014 r. Platforma wróciła do koncepcji koalicji z RAŚ. Na stanowisku marszałka obsadzono Wojciecha Saługę. Ten poseł z Jaworzna, nie do końca zorientowany w zawiłościach historii Śląska, zaczął prowadzić politykę całkowitych ustępstw wobec RAŚ. Autonomiści znów zaczęli zarządzać kulturą województwa. Tylko że tym razem to oni stawiali warunki.

Andrzej Krzystyniak

Nowy numer tygodnika "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
onrdo rzeczypo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)