Za tydzień wyrok w sprawie katastrofy "Iskry" w 1998 r.
W przyszły poniedziałek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie ma ogłosić wyrok w sprawie katastrofy w 1998 r. samolotu "Iskra", w której zginęło dwóch pilotów.
01.12.2003 13:35
Mowa obrończa jednego z oskarżonych - ówczesnego zastępcy dowódcy wojsk lotniczych gen. rez. Mieczysława W. - zakończyła ten trwający ponad cztery lata proces. Gen. Mieczysław W. powiedział w poniedziałek przed sądem, że nie zgadza się z zarzutami i domaga się uniewinnienia.
11 listopada 1998 r. samolot "Iskra", lecący z Mińska Mazowieckiego na dodatkowy zwiad pogody przed defiladą innych maszyn nad pl. Piłsudskiego w Warszawie, rozbił się pod Otwockiem po kilku minutach lotu w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Zginęło dwóch doświadczonych pilotów - mjr Tomasz Pajórek i mjr Mariusz Oliwa. Mimo to nad miastem i trybuną honorową z najważniejszymi osobami w państwie przeleciały wówczas na bardzo małej wysokości dwa samoloty wojskowe "Su-22". Dwa "Migi-29" zawróciły, gdyż piloci uznali lot za zagrożenie życia.
Oprócz W., na ławie oskarżonych znalazło się dwóch oficerów - dowódca zgrupowania lotniczego w Mińsku Mazowieckim płk Jakub M. oraz kierownik lotów z Mińska mjr Jacek Sz. Zarzucono im nieumyślne spowodowanie katastrofy przez umyślne przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, a także spowodowanie groźby katastrofy maszyn, które leciały nad stolicą. Prokurator żąda dla oskarżonych kar kilkunastu miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz grzywny. Oskarżonym, którzy odpowiadają z wolnej stopy, formalnie grozi do 10 lat więzienia.
Gen. W. zarzucił prokuratorowi ppłk. Krzysztofowi Parulskiemu złamanie w czasie śledztwa i procesu podstawowych zasad - zachowania prawdy obiektywnej i równego traktowania obywateli wobec prawa. W mowie obrończej generał (już w rezerwie) zarzucał prokuratorowi zniszczenie dowodów, które - w jego ocenie - kłóciły się z przyjętą linią oskarżenia, m.in. zniszczenie dysków z nagranymi rozmowami ze stanowiskiem dowodzenia, wybiórcze przedstawienie materiału filmowego związanego z katastrofą.
Zarzucał też, że prokurator nie zajął się fałszerstwem dokumentów - planowej tabeli lotów i decyzji Ministra Obrony Narodowej. "Gdyby nie sfałszowanie decyzji ministra, nie byłoby lotów, gdyby nie sfałszowanie tabeli - nigdy mjr Oliwa nie poleciałby tym samolotem" - przekonywał. W jego ocenie nie oblodzenie przyrządów doprowadziło do katastrofy, a błędne wskazania "sztucznego horyzontu", który "wskazywał lot poziomy, gdy samolot nurkował". Przypomniał, że wykryto dziewięć przypadków podobnego uszkodzenia w innych "Iskrach".
W. uważa, że linia oskarżenia i działania prokuratora mają uchronić od odpowiedzialności za wypadek ówczesnego dowódcę wojsk lotniczych, gen. Kazimierza Dzioka. Według Mieczysława W., prokurator pominął w postępowaniu fakt, że Dziok tego dnia przyjmował meldunki i wydawał decyzje. Przypomniał, że dodatkowe rozpoznanie pogody (na takie leciała załoga "Iskry") dokonuje się, gdy zaproponuje je dowódca lecący na wcześniejsze rozpoznanie.
Dowódca zaproponował wtedy takie dodatkowe rozpoznanie i gdyby nie awaria sztucznego horyzontu, lot zakończyłby się szczęśliwie - przekonywał Mieczysław W. "Jeśli regulamin lub instrukcja dopuszcza takie działanie, nie może ono być przestępstwem, bo jest legalne" - podkreślił.
Przed sądem nie stanął Dziok, bo prokuratura umorzyła śledztwo wobec niego. Uznała bowiem, że nie można mówić, by Dziok naruszył obowiązki lub nie dopełnił ich, przekazując 11 listopada dowodzenie gen. W., bo miało to "znikomą szkodliwość społeczną".
Komisja MON stwierdziła, że przyczyną tragedii była utrata orientacji przez załogę, która nie włączyła instalacji odlodzeniowej czujnika przyrządów pokładowych. Sejmowa Komisja Obrony Narodowej uznała, że dla katastrofy zasadnicze znaczenie miały błędne decyzje dowództwa Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej. Za bezpośrednią przyczynę katastrofy uznano oblodzenie lub awarię tzw. sztucznego horyzontu.