Za dwa, trzy lata Europa mogłaby obronić się przed Putinem
Jeśli Europa ma odstraszyć Putina, musi przestawić swą gospodarkę na wojenną, zorganizować własną armię i zatrudnić do jej szkolenia ukraińskich żołnierzy, którzy walczą na froncie, mówi DW generał Waldemar Skrzypczak.
DW: Panie Generale, armia europejska – pomysł, o którym się mówi już od dekad. Ale teraz, w obliczu odwrotu Stanów Zjednoczonych od Europy, a zwłaszcza od Ukrainy, nabiera on chyba nowego znaczenia?
Waldemar Skrzypczak: – Przede wszystkim nie wiemy, jaki będzie kolejny ruch Trumpa. Dzisiaj wstrzymał pomoc dla Ukrainy, jutro może wycofać wojska z Europy i zdjąć znad niej parasol nuklearny. Musimy się liczyć z tym, że jego ruchy będą nadal nieprzewidywalne, i włożyć wszelkie dotychczasowe prognozy do lamusa. Natychmiast musimy też podjąć działania na rzecz odbudowy potencjału militarnego Europy, tak by stał się odstraszeniem dla Putina.
Czym ma być ta europejska armia? Rozmawiałem niedawno z Gerlinde Niehus, niemiecką ekspertką w zakresie bezpieczeństwa, która przez dwie dekady była dyrektorką w różnych wydziałach NATO. Jej zdaniem jak się takiej armii nie nazwie, i tak zawsze będą ją tworzyć armie narodowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spektakularne uderzenie na froncie. BMP-3 Rosjan wyleciał w powietrze
– A mnie właśnie o to chodzi, że nie powinny to być armie narodowe, bo na to jest moim zdaniem za późno. Jeżeli ktoś teraz stawia na armie narodowe, to musi wiedzieć, że gotowość osiągną one za lat dziesięć. Dlatego uważam, że już w tej chwili trzeba zbudować międzynarodowe związki operacyjne. W NATO, w Unii Europejskiej mamy wojska, które posługują się tą samą komunikacją, tymi samymi środkami łączności, czyli nasze dowództwa mogą współdziałać ze sobą.
Trzeba powołać międzynarodowe siły złożone z komponentów wydzielonych przez państwa czy armie narodowe, które będą stanowiły ten potencjał militarny Europy odstraszający Putina. I to natychmiast. I mają to być siły międzynarodowe, a nie narodowe.
A w czym będą one lepsze od narodowych?
– Przede wszystkim mogą być gotowe już za rok, dwa, trzy. Narodowe armie będą potrzebować dziesięć lat.
I będą lepsze niż to, co już teraz istnieje?
– W Polsce taką armię zbudujemy według naszych planów w 2030 roku, albo i później. Podobnie będzie i we Francji, i w Niemczech. Jeżeli jednak udałoby się połączyć potencjały, które już istnieją, czyli wojska francuskie, niemieckie, polskie, hiszpańskie, portugalskie, czy włoskie i stworzyć z nich silne bojowo struktury organizacyjne, to one będą gotowe za rok, lub dwa.
Rząd Trumpa wstrzymuje pomoc wojskową dla Ukrainy
Kto ma ich szkolić, kto ma ustalać zasady działania takich jednostek wojskowych?
– Szkolenie to jest sprawa narodowa i wojsko zna te procedury, które są podobne wszędzie, bo to jest przecież NATO. A kto ma dowodzić? Najpierw trzeba te siły zdefiniować, potem usiąść i je zbudować. W zależności od tego, jak je poskładamy, dowództwa mogą być polsko-niemiecko-francuskie, polsko-portugalsko-hiszpańskie, czy inne.
Podczas debaty na Europejskim Kongresie Samorządów w Mikołajkach powiedział Pan, że należałoby przywieźć ukraińskich do Polski żołnierzy, żeby wyszkolili żołnierzy polskich…
– …i że trzeba to zrobić natychmiast, jeżeli mamy zbierać doświadczenia z Ukrainy. Należy poprosić żołnierzy ukraińskich, którzy walczą na froncie, żeby chcieli przyjechać do Polski, do Europy, i nauczyć naszych żołnierzy, szeregowych, podoficerów, jak się walczy na froncie z Rosją. Bo jeżeli za to zabiorą się generałowie, to z tego nic nie będzie.
Jest to realne?
– Oczywiście. To jest najprostsze.
Ale Ukraina sama potrzebuje żołnierzy.
– Tak. Ale jeżeli z frontu przyjedzie dwudziestu żołnierzy, to nie spowoduje uszczerbku dla armii ukraińskiej. A jednocześnie tych dwudziestu ukraińskich żołnierzy z okopów nauczy naszych żołnierzy, jak walczyć.
Był w rosyjskiej niewoli. Boi się dźwięków
Dalsza kwestia, bardzo istotna, to uzbrojenie i amunicja. W bogatych państwach Europy tego brakuje. Jak ten problem rozwiązać? W jakim czasie?
– Generalnie natychmiast. We wszystkich państwach, w Niemczech też, trzeba przestawić się z gospodarki czasu pokoju na gospodarkę czasu wojny. Tak, jak to zrobił Putin. Oczywiście przestawić trzeba nie całą gospodarkę, ale tę jej część, która obejmuje przemysł zbrojeniowy. I niech te fabryki zbrojeniowe pracują 24 godziny na dobę.
Gdzie te potrzeby są największe?
– We wszystkich armiach są ogromne. I w Polsce, i w Niemczech, i generalnie wszędzie, bo przecież swój sprzęt oddaliśmy Ukrainie. Teraz trzeba go uzupełnić.
A jakie rodzaje sprzętu są najważniejsze?
– Wojska pancerne, wojska zmechanizowane, artyleria, amunicja. To są te kluczowe.
W jakim czasie Europa jest w stanie osiągnąć poziom powiedzmy zadowalający i pod tym względem?
– Wszystko zależy od tego, jak szybko europejscy decydenci będą potrafili działać. Na razie poza szczytami, poza politycznymi podróżami nic się nie dzieje. Jeżeli zaś takiego praktycznego działania nie będzie natychmiast, to nie osiągniemy tej zdolności, którą powinniśmy mieć za dwa, trzy lata. Jeśli zaś będziemy mówili, że na to trzeba więcej lat, to Putin to wykorzysta.
A dwa, trzy lata to jest wystarczająco szybko?
– Przy założeniu, że natychmiast uruchomimy i skoordynujemy produkcję sprzętu wojskowego – tak.
A jak Pan widzi przyszłość? Czy Ukraina ma szansę obronić się, jeżeli Trump odetnie się od niej kompletnie?
– Jeżeli przez trzy lata ukraińskie wojsko biło się świetnie i nie dało się pobić armii rosyjskiej, to świadczy o tym, że rosyjska armia wcale nie jest taka silna, bo przecież nie pokonała Ukrainy, choć zamierzała. Jeżeli teraz mamy problem z pomocą amerykańską, to Ukraińcom starczy sił do końca czerwca, może lipca. W związku z tym Europa powinna teraz zwielokrotnić swoje wysiłki, żeby pomagać Ukrainie i odbudowywać swój potencjał militarny.
Jednym z najniezwyklejszych przykładów działań, które zostały podjęte na rzecz Ukrainy, jest moim zdaniem zorganizowana przez Czechy inicjatywa amunicyjna. Czy w innych obszarach są szanse na takie inicjatywy? Można jeszcze coś takiego wymyślić?
– Tak, oczywiście. Tylko do tego trzeba mieć ludzi, którzy się na tym znają, na przykład byłych wojskowych czy przemysłowców. A nie polityków. Jeżeli politycy daliby im prawo do decydowania, to jesteśmy w stanie to zrobić.
Gdzie taki potencjał widzi Pan przede wszystkim?
– Na pewno dotyczy to wielkich, europejskich koncernów zbrojeniowych. Ale również mniejsze państwa, takie jak Polska, mają spory potencjał i trzeba ten potencjał wykorzystać do tego, by włączyć się w produkcję na potrzeby armii europejskich.
Dziękuję za rozmowę.
Autor: Aureliusz M. Pędziwol
Rozmowa została przeprowadzona 4 marca 2025 roku podczas X Europejskiego Kongresu Samorządów w Mikołajkach.