Trwa ładowanie...
d3r1l0o
irak
30-01-2003 14:46

Z powietrza, lądu, wody - planowany atak na Irak

Lotniskowce, niszczyciele, fregaty, dziesiątki mniejszych okrętów, setki samolotów - myśliwsko-bombowe hornety (F/A 18), tomcaty (F-14), niewidzialne dla radarów F-117, samoloty zwiadowcze AWACS, nowoczesne czołgi, wozy bojowe i już ponad 100 tysięcy żołnierzy – tak w zarysie prezentują się w rejonie Zatoki Perskiej amerykańskie siły, wspierane przez wojsko brytyjskie i australijskie. A jak będzie wyglądał atak na Irak?

d3r1l0o
d3r1l0o

Wszystko wskazuje na to, że Amerykanie zastosują strategię podobną do tej, która zapewniła im sukces w Afganistanie. Po zmasowanych nalotach i atakach rakietowych na strategiczne irackie cele nastąpi atak lądowy przy wsparciu lokalnych sił opozycyjnych. Opublikowane na początku lutego w "New York Times" możliwe amerykańskie plany wojny z Irakiem zakładają użycie w pierwszych 48-godzinach konfliktu ponad trzech tysięcy precyzyjnie sterowanych bomb i rakiet. Dopiero potem z dwóch stron - z Południa i Północy - ma nastąpić atak lądowy. Precyzyjnie sterowane pociski miałyby być zastosowane na dużo szerszą skalę, niż podczas konfliktu w roku 1991. Chodzi o zminimalizowanie ofiar cywilnych i strat w infrastrukturze Iraku.

(AFP)
Źródło: (AFP)

W nalotach miałoby wziąć udział pół tysiąca samolotów różnych typów z baz lądowych i czterech-pięciu lotniskowców. Zaraz po tygodniowej operacji powietrznej nastąpiłaby ofensywa lądowa. Jej pierwszym celem byłoby załamanie woli walki irackich żołnierzy i doprowadzenie do poddania się lub ucieczki możliwie wielu oddziałów. Problem polega na tym, że Irak to nie Afganistan.

Amerykańskie plany wojenne nie cieszą się poparciem sąsiadów Iraku, nawet takich tradycyjnych sojuszników USA, jak Arabia Saudyjska czy Turcja. Ta ostatnia długo ociągała się z udostępnieniem Amerykanom swoich baz. Ostatecznie Turcy zgodzili się, żeby przez ich terytorium przetransportowano 20 tys. amerykańskich żołnierzy. Jako wsparcie logistyczne w Turcji będzie mogło stacjonować ich 5 tysięcy. Jest to kilkanaście razy mniej niż początkowo spodziewały się USA. Turcja boi się umocnienia irackich Kurdów, a Arabia Saudyjska - irackich szyitów.

d3r1l0o

Po kilka tysięcy amerykańskich żołnierzy stacjonuje obecnie w Bahrajnie i Kuwejcie, amerykańskie regionalne dowództwo - w Katarze. Ale nawet w tych niewielkich państwach Amerykanie nie mogą czuć się pewnie, gdyż opinia publiczna opowiada się tam zdecydowanie przeciw wojnie z Irakiem. Jednak problemy logistyczne to nie wszystko. USA nie do końca mogą liczyć również na pomoc irackiej opozycji. Skłócona, o często sprzecznych interesach i niewielkim potencjale bojowym nie stanowi ona takiego wsparcia, jakim w Afganistanie był Sojusz Północny. Wprawdzie od kilku miesięcy CIA szkoli podobno w Kuwejcie potencjalnych przywódców rebelii, ale Amerykanie będą raczej musieli liczyć na własne siły.

W Afganistanie wystarczyły w zasadzie siły specjalne, jednak w Iraku poważniejszy atak lądowy wydaje się nie do uniknięcia. Donald Rumsfeld powiedział, że z powietrza nie uda się zniszczyć całego programu budowy broni masowego rażenia, co byłoby teoretycznie głównym celem wojny. Jednak przede wszystkim chodzi o przejęcie kontroli nad polami naftowymi, które podobnie jak to było w Kuwejcie w 1991 roku, znów mogą zapłonąć, destabilizując światowe rynki.

Aby tego uniknąć, Amerykanie i ich sojusznicy będą musieli przeprowadzić działania bezpośrednie. Obecnie mówi się o 150 tysiącach żołnierzy. Taką siłą w regionie Amerykanie mają dysponować w połowie lutego, wtedy też mógłby nastąpić atak. Ale były dyrektor do spraw regionu Zatoki Perskiej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Kenneth Pollack wyraził opinię, że należy użyć nawet od 200 do 300 tys. żołnierzy. Zgromadzenie takiego wojska nie stanowi problemu. Gorzej z rozlokowaniem. Turcja nie zgodziła się na zbyt wiele, a właśnie z jej terytorium mieliby Amerykanie przejąć kontrolę nad Kurdystanem oraz położonymi w północnym Iraku złożami ropy koło Kirkuk. Bardzo prawdopodobny wydaje się więc wielki desant z wód Zatoki Perskiej. Taki desant był planowany podczas "Pustynnej Burzy", ostatecznie jednak atak przeprowadzono z Arabii Saudyjskiej. Tym razem taki wariant jest raczej wykluczony.

(AFP)
Źródło: (AFP)

W tej sytuacji większość żołnierzy stacjonuje na okrętach. John Miller, dowódca "USS Constellation" mówi, że osiem okrętów z grupy bitewnej tego lotniskowca tworzy siłę uderzeniową, której nie może oprzeć się żadne państwo w regionie. W istocie bowiem nie chodzi o liczbę ludzi, ale o jakość ich wyposażenia. I pod tym względem armia Saddama Husajna nie może równać się z wojskami amerykańskimi, korzystającymi z najnowocześniejszych rodzajów broni. Dysproporcja z każdym dniem wzrasta. Nie tylko dlatego, że Amerykanie wciąż wysyłają w rejon Zatoki nowe siły, ale także dlatego, że kurczy się wyposażenie Iraku. Amerykańskie i brytyjskie samoloty patrolujące od pierwszej wojny w zatoce północny i południowy Irak, już teraz niszczą tam systemy dowodzenia i kontroli oraz wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych. (ck)

d3r1l0o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3r1l0o
Więcej tematów