Z południa nadciąga zaraza niebieskiego języka
Specjaliści przygotowują się do wiosennej
walki z owadami, które przenoszą niebezpieczną dla owiec i bydła
chorobę. Jeśli nie uda im się powstrzymać wirusa, Polsce grozi
zablokowanie eksportu mięsa - alarmuje "Życie Warszawy".
Nazwa choroby tzw. niebieskiego języka pochodzi od charakterystycznego sinego koloru obrzękłego języka zwierząt, które na nią zapadły. Głównym źródłem zarażeń są podobne do komarów owady z rodziny kuczmanów. W tym roku - prawdopodobnie na skutek wyjątkowo upalnego lata - po raz pierwszy owady te dotarły na północ Europy. Eksperci boją się, że zapuszczą się również do Polski, i zamierzają zacząć zakrojony na szeroką skalę monitoring.
W tej sprawie będziemy bardzo blisko współpracować z włoskim instytutem weterynaryjnym w Teramo - ujawnia "ŻW" dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach Tadeusz Wijaszka.
Dziennik przypomina, że u trzech sprowadzonych do Polski z Holandii krów stwierdzono przeciwciała występujące w przypadku zarażenia chorobą tzw. niebieskiego języka. Zwierzęta nie roznoszą już choroby, więc objęte nadzorem służb weterynaryjnych gospodarstwo w powiecie świdwińskim (woj. zachodniopomorskie) odblokowano. Niebezpieczeństwo zarazy może jednak powrócić w przyszłym roku - alarmuje gazeta. Oznaczałoby to zakaz eksportu bydła z Polski i ogromne straty dla hodowców. (PAP)