PolskaZ kotkiem do Unii

Z kotkiem do Unii



Na biurokratyczną mitręgę muszą być przygotowani właściciele psów i kotów, którzy planują wjechać ze swymi pupilami na teren Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji i Malty

Legniczanka Joanna Kleszcz wraz z narzeczonym wyjeżdża w październiku do pracy w Wielkiej Brytanii. Chciałaby ze sobą zabrać trzymiesięcznego kota. Od kilku tygodni bezskutecznie usiłuje się dowiedzieć, jakie warunki musi spełnić, by zwierzątko mogło wyjechać razem z nią.

– Problem pojawił się już na wstępie – mówi Joanna Kleszcz. – W żadnej książce i informacji telefonicznej nie sposób ustalić adresu i numerów telefonów Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Legnicy. Kiedy nam się to wreszcie udało, umówiliśmy się na spotkanie z urzędnikiem. Po godzinnej rozmowie okazało się, że nasz Kitek będzie chyba musiał pozostać w Legnicy.

Na prośbę naszych Czytelników próbowaliśmy zasięgnąć informacji w Ambasadzie Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w Warszawie. Małgorzata Chmiel, pracownica placówki dyplomatycznej, odesłała nas do anglojęzycznych stron internetowych. – Znam angielski, ale nie na tyle, by dokładnie zrozumieć fachowy język medyczny – żali się nasza Czytelniczka. – Trudno cokolwiek zrozumieć. Opinię Joanny Kleszcz potwierdzają legniccy lekarze weterynarii, którzy znają angielski język medyczny.

– Lektura przepisów zamieszczonych w Internecie również nic nam nie dała – mówią bezradnie. – Kosztowne i długie badania – Przede wszystkim zwierzę musi być zaszczepione przeciwko wściekliźnie – tłumaczy Edward Korfanty, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii we Wrocławiu. – Po upływie 30 dni należy pobrać krew i dostarczyć ją do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach. Tam, bodajże w ciągu 48 godzin, można otrzymać wyniki badań laboratoryjnych na efektywności szczepienia. Jeśli wynik badań na obecność przeciwciał będzie ujemny, należy zgłosić się po zaświadczenie do powiatowego lekarza weterynarii, który jest władny wydać tzw. świadectwo wywozowe.

Wiadomo też, że polskie zwierzęta powinny być oznakowane elektronicznym chipem, ale nikt nie wie, kto się tym zajmuje. Cała procedura jest bardzo kosztowna i trwa co najmniej pół roku. Joanna Kleszcz ustaliła, że badanie krwi jej kota może kosztować nawet tysiąc złotych. – Dziś jeszcze nie wiadomo, kto się będzie zajmował chipowaniem zwierząt – przyznaje dr Magdalena Ziętara, starszy inspektor w Biurze Zdrowia i Ochrony Zwierząt z Głównego Inspektoratu Weterynarii w Warszawie. – Trzy czwarte dokumentów w tej sprawie przekazaliśmy już do ministerstwa rolnictwa, ale nie mamy jeszcze odpowiedzi. – Laboratoria w Niemczech i na Słowacji...

Magdalena Ziętara poinformowała nas, że Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach – na który powołują się wszyscy polscy lekarze weterynarii – nie jest jeszcze zatwierdzony w rozporządzeniu Rady i Parlamentu Europejskiego. Najbliższe laboratoria, które mają prawo do badania krwi polskich zwierząt znajdują się w niemieckim Chemnitz i słowackim Zwoleniu! Od 1 października nasze zwierzęta, oprócz elektronicznych chipów, będą musiały mieć także paszporty i tatuaże. Kto będzie wydawał dokumenty i tatuował – także jeszcze nie wiadomo. Do tego czasu teoretycznie nasze zwierzęta mogą być zwolnione z konieczności odbywania sześciomiesięcznej kwarantanny na obcym terytorium.

Tylko Szwecja, po 1 maja 2004 roku, zwolniła nowych członków Unii Europejskiej z konieczności czteromiesięcznej kwarantanny. Wielka Brytania daje jakąś możliwość skrócenia jej sześciomiesięcznego okresu, a Irlandia bezwzględnie skazuje zwierzęta na półroczny pobyt w odosobnieniu. Malta się jeszcze nie wypowiedziała w tej kwestii. Ale szczepienie przeciwko wściekliźnie to nie jedyny wymóg Maltańczyków, Szwedów, Brytyjczyków i Irlandczyków. Właściciele czworonogów podczas przekraczania granicy muszą jeszcze okazać poświadczenie (wystawione przez upoważnionego weterynarza), że zwierzę zostało odrobaczone i jest po zabiegach wykonywanych tzw. preparatami przeciwkokleszczowymi. Pół roku mitręgi Reasumując, jeśli chcemy wyjechać z psem lub kotem do tych czterech państw, musimy być przygotowani na co najmniej półroczną mitręgę i duże wydatki. To jednak i tak nie daje gwarancji, że zwierzę na pewno nie zostanie odesłane lub, że nie czeka je wielomiesięczna kwarantanna. Ponadto po 1 października 2004 roku kwestie
podróżowania zwierząt mają być ujednolicone i obowiązywać w całej wspólnocie. Wtedy, zabierając czworonożnego pupila np. do Niemiec lub Czech, będziemy musieli wytatuować zwierzę lub wszczepić mu minichipa.

Joanna Michalak

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)