Z dziennika strajkującej nauczycielki. "Pani Zalewska, nie poddam się"© PAP | Bartłomiej Zborowski

Z dziennika strajkującej nauczycielki. "Pani Zalewska, nie poddam się"

14 kwietnia 2019

Strajkowałam przez cały tydzień. Pierwszego dnia przy drzwiach zjawili się jacyś dziadkowie z dziećmi. Obawiałam się żalu i pretensji, ale oni życzyli nam wszystkiego najlepszego.

Poniższe zapiski to dziennik autorstwa Anny Zając, anglistki ze Szkoły Podstawowej nr 146 w Warszawie.

1 dzień strajku. Poniedziałek, 8 kwietnia 2019 roku

Spałam może dwie godziny. Usnęłam o 3, wstałam o 5. Całą noc myślałam: co się wydarzy, ilu nas będzie rano na strajku? Jestem w komitecie strajkowym.

Przypomniałam sobie, jak było 10 stycznia w Centrum Dialog. Wtedy minister Zalewska odwróciła się na pięcie i poszła tylko z "Solidarnością". Zamknęli się w sami w osobnej sali i rozmawiali. Cały zarząd ZNP został na zewnątrz. Pani minister przyszła do potem do nas na korytarz. Chciałam jej pokazać swój pasek z zarobkami – 2100 zł po 13 latach pracy. I co? Olała mnie! Szła taka dumna, zignorowała mnie.

Teraz musi być inaczej, nie odpuścimy.

O 7.30 w szkole jest już mnóstwo nauczycieli. Komitet strajkowy zebrał się przy drzwiach wejściowych. Rozmawiamy o "Solidarności", że podpisali porozumienie z rządem. Emocje buzują. Słyszę: "Wstyd", "Nawalili, ludzie im tego nie wybaczą!". Ogromne poczucie żalu. Nie spodziewaliśmy się, że tak się zachowają. Ukartowane to było czy nie? A jakie to ma znaczenie? Zostaliśmy sami z FZZ. Ale "Solidarność" za to zapłaci. Już słyszę, że walną na stół legitymacje "S". Ktoś mówi: "Do widzenia, panie Proksa".

Do strajku nie przyłączyło się tylko kilka osób na 74. Czyli mamy prawie 100 procent. Przy drzwiach zjawiają się jacyś dziadkowie z dziećmi. Pytają, czy jest strajk. Jest! Obawiałam się żalu i pretensji, ale oni życzą nam wszystkiego najlepszego.

O tych, którzy się nie przyłączyli, mówimy – pół żartem, pół serio - "łamistrajki". Pozamykali się w salach. Nie rozumieją, że to nie jest strajk polityczny. Tu chodzi o naszą przyszłość i szkoły.

Ktoś idzie na salę gimnastyczną, pograć w siatkówkę, ale reszta zabiera się za porządki w szafkach. Nauczyciele mają tam wszystko: opakowania, kubeczki, tasiemki, flamastry. Wszystko się przyda, po recyklingu, jako pomoce naukowe czy do dekoracji sali.

Musimy odnaleźć się w nowej sytuacji, ale atmosfera dalej podminowana. Ciągle wraca temat Proksy. A jak znudzi się Proksa, to można pogadać o Kaczyńskim. Oj, zdenerwował nas prezes tymi krowami i świniami. Na to kasę znalazł, a na nas już zabrakło. Jest nam po ludzku przykro, choć pewnie rolnikom też się należy.

Gdzieś koło południa chyba TVP podaje, że strajkuje 48 proc. szkół. Niemożliwe! Wiemy przecież, jak wiele szkół jest zamkniętych. Około 75 proc. Przynajmniej.

Dzwonię do dzieci. Zostały w domu z dziadkiem po udarze. Ma sparaliżowaną połowę ciała, ale może ich pilnować. Mamy od niedawna 4-miesięcznego szczeniaczka. Syn i córka cieszą się, że mogą bawić się z Cory. Swoim "kłębuszkiem ulubionym". Są samodzielne, bo ja często wracam do domu późnym wieczorem. 9-letnia córka – Karolina - potrafi zająć się 5-letnim bratem, uczy go pisać i czytać. Pomaga choremu dziadkowi przy różnych prostych czynnościach. Adaś też często pomaga dziadkowi np. przynieść wodę albo podaje buty, które są w szafce, pomaga zasunąć suwak. Tak nas doświadczyło życie.

2 dzień strajku. wtorek, 9 kwietnia 2019 roku

Nastrój od rana gorszy. Martwimy się łamistrajkami, którzy będą siedzieć od jutra w komisjach. Dostali właśnie od dyrektor dokumenty z procedurami. Jeden z kolegów nie wytrzymuje. Mówi, że też zawiesi strajk. Na razie tylko na czas egzaminów. Idzie znosić ławki do sali gimnastycznej.

To działa na nas destrukcyjnie. Ale nie jest źle! Dwójka nauczycieli też miała siedzieć w komisji, ale dzwonią, że jednak nie przyjdą. Wiemy, że niektórzy dyrektorzy myślą, że mają już skompletowane komisje. No to mogą się zdziwić…

Jestem przekonana, że egzaminy nie powinny się teraz odbyć: jest za duży stres dla dzieci, chaos i zamieszanie. Naprawdę rozumiem tych, którzy będą egzaminować, ale przez nich tracimy.

Żeby strajk miał sens, to egzaminów nie powinno być. Strajk powinien być uciążliwy. A tak idzie jasny sygnał: nie jesteśmy tacy groźni, jak straszymy. Przystajemy na warunki rządu. Teraz jest czas na nauczycielską lojalność. Może zamiast egzaminów, lepszy byłby konkurs świadectw?

Obraz
© arch. prywatne/ Autorka dziennika, Anna Zając, przed swoją szkołą

Żeby zmobilizować koleżanki, zarządzam: robimy plakaty strajkowe "ku pokrzepieniu serc" W ruch idą farby i flamastry (przydało się to sprzątanie szafek).

Wiem, że księża, siostry zakonne i katechetki mają zakaz strajku. Jestem wierząca, ale mam swoje wątpliwości. W klasach młodszych są dwie godziny angielskiego i dwie religii. Wolałabym, żeby było jednak więcej angielskiego.

Te panie, które nie strajkują, w tym dwie katechetki, myślą pewnie, że jestem komunistką. Pamiętam, jak kilka lat temu zapisywałam się do ZNP. Już wtedy wyzywano Broniarza od komuchów. Nawet nie chce mi się komentować. Nauczycielki popierające PiS myślą, że chcemy obalić rząd. Nie! My walczymy po prostu o dobrą edukację.

Dostałam wiadomość od znajomej z Gdańska - dziewczyny ze szkoły umówiły się, że jutro zrobią sobie w pokoju nauczycielskim dzień sałatkowy (każda coś przygotuje), potem dzień kanapkowy i zapiekanek, kursu szycia i szydełkowania, wymianę używanych ciuchów. Tylko co wtedy robią chłopaki? Pewnie oglądają kryminały na tablicach multimedialnych…

Dzieci w domu raczej zadowolone. Cory szaleje, one szaleją. Odpoczywają, oglądają telewizję, chodzą z psiakiem na spacery. Idę spać pełna niepewności o jutro. Muszę jeszcze przygotować czarną bluzkę, na nasz nauczycielski czarny protest.

3 dzień strajku. Środa, 10 kwietnia 2019 roku

Pierwszy dzień egzaminów gimnazjalnych. Chwilę przed godz. 8 okazało się, że brakuje dwóch – trzech osób do komisji w naszej szkole. Nie na długo. Odchodzą od nas kolejni strajkujący. Dyrektorka przyszła do pokoju nauczycielskiego i powiedziała, że potrzeba także osób do komisji na czwartek i piątek. Znalazła chętnych. "Przemyślcie to, rozstrzygnijcie we własnym sumieniu. Muszę wiedzieć, co powiedzieć burmistrzowi – czy będzie potrzeba ściągać posiłki z zewnątrz, czy wy pomożecie" – zaapelowała. No i poskutkowało.

Jestem rozdarta, ale obiecałam sobie, że wytrwam. To trwam. Zalewska odtrąbiła sukces, że tak pięknie zorganizowała wszystko w czasie strajku. Guzik tam sama zrobiła. Po jej słowach w pokoju nauczycielskim zaczęła się dyskusja – czy nie zawiesić strajku od jutra, a już na pewno od poniedziałku. Czuć zwątpienie. A kto by nie zwątpił, jak widzi triumfującą minister i wicepremier Szydło?

Ludzie zaczynają się zastanawiać - po co część ma ryzykować i być tymi złymi, skoro łamistrajki są teraz tymi dobrymi, którzy wsparli uczniów. Smutny dzień.

No i niesmak. Przecież do tej pory w komisjach egzaminacyjnych pracowało się za darmo, bo to obowiązek, a teraz? Strażakom, księżom i leśnikom płacą podobno około 400 zł brutto za dzień. Za trzy dni może to być koło tysiąca na rękę. Jest nam więc przykro i smutno.

A centrala związkowa jakoś zamilkła. Mamy podobno czekać na stanowisko Broniarza do piątku… Co robić?

Obraz
© East News/ Plakat na jednej z gdańskich szkół

Już słychać, że czas strajku nie dostaniemy pieniędzy. W Warszawie obiecało je miasto. Ale gdzieś pojawiły się pogłoski, że może nie do końca jest to legalne, że może Trzaskowski nie będzie mógł się z tego wywiązać. Nie wiemy: plotki, pogróżki, fake news?

Dla wielu osób liczy się każde sto złotych. Zabraknie stówki, dwóch i ktoś nie opłaci wynajmowanego pokoju. Jest ciężko, zwłaszcza dla przyjezdnych dziewczyn spoza Warszawy. One są samiuteńkie.

Rozpaczliwie potrzebujemy wsparcia. Kogokolwiek, byle wyraźnego, bo czujemy się opuszczeni. A rząd na siłę robi egzaminy, na siłę dopina swego, nieważne w jakich okolicznościach. Pozmieniali na ostatnią chwilę rozporządzenia. Zrobili łapanki, byleby się odbyło, byle postawić na swoim. To jest straszne!

Obsługa szkoły jest mocno przeciw nam. Techniczni, woźni, sprzątaczki, kucharki – wszyscy mocno za rządem i za 500 plus. Nie chcieli nawet słuchać o strajku. W szkole mojej koleżanki w Gdańsku sprzątaczki śmieją się z nauczycielek. Jedna kazała im nawet... posprzątać salę po sobie.

Dzieci wciąż z dziadkiem w domu. Ale córka już mówi, że tęskni za szkołą…

Obraz
© East News/ Egzamin gimnazjalny w jednej z gdańskich szkół

4 dzień strajku. Czwartek, 11 kwietnia 2019 roku

Wrócił optymizm. Dziś dostaliśmy poparcie z zewnątrz: artyści stworzyli Fundusz Wsparcia. Coraz więcej na nim pieniędzy. Lech Wałęsa pokazał swój przelew na nauczycieli. Tu nie chodzi tylko o kasę, ale o gest.

Jest też dobrze, bo nikt więcej się ze strajku się nie wyłamał. Wszyscy mówią, że wytrwają choćby do Wielkanocy! Wróciła nadzieja, znów jest determinacja. Czekamy na wystąpienie Broniarza.

Egzaminy trwają i zaczynam myśleć: "a może to i dobrze?". Skoro już są, to szukamy pozytywów. Wciąż uważam, że nikt nie powinien się wyłamywać. Lepiej było uniknąć tego chaosu, ale widzę, że ludzie i tak są za nami. Są łańcuchy światła, protesty w wielu miastach. Zadzwonił do mnie francuski korespondent – chce to puścić w świat. Jest debata, dużo się o nas mówi. Dobrze!

Pewnie to tak będzie: jednego dnia z górki, drugiego – pod górkę. Czasem śmiejemy się z memów, oglądamy piosenki nagrane w innych szkołach. Czasem płaczemy w rękaw. Widzę becząca w kącie koleżankę.

Jedna z nas staje na środku pokoju nauczycielskiego. - Pusto w mojej sali – mówi. - Kiedy to się wreszcie skończy?! Tęsknie już za pracą, za dziećmi.

Obraz
© East News/ Ustawę o reformie edukacji podpisał prezydent Andrzej Duda. Tu z Agatą Dudą i Anną Zalewską

Gdzieś tam podobno pojawiły się groźby, że kuratoria będą zbierać nasze numery PESEL, żeby nas zastraszyć. Ale po pierwsze jest RODO, po drugie – nie złamią nas tym. Prawo do strajku ma każdy. Nie wiem, po co im te nasze numery PESEL, ale nie przejmuję się tym.

Kiedyś oglądałam najpierw "Fakty" TVN, a potem, dla porównania, "Wiadomości" TVP. Od kilku tygodni nie oglądam już w ogóle TVP. To dla mnie to teraz telewizja zakazana. Te ich kłamstwa i hejty, że nauczyciel pracuje trzy godziny; te ich wykresy, że zarabiamy 6 tysięcy. Powtarzam, ja zarabiam 2100 zł.

Córa ładnie zajmuje się młodszym bratem. Dałam im nawet dyspensę na gry komputerowe. Adaś ma dziś 5 urodziny. Był tort. Czasem trzeba na chwilę zapomnieć o strajku, wrócić do codziennego życia, zająć się domem i dziećmi.

A Karolcia zaczęła bardzo mądrze mówić o strajku. Widzi i czuje, co się dzieje. Rozbraja mnie tą mądrością 9-letniego dziecka.

Śpię już lepiej, choć adrenalina wciąż trzyma.

Obraz
© East News/ Egzamin w sali gimnastycznej gdańskiego Gimnazjum Nr 26

5 dzień strajku. Piątek, 12 kwietnia 2019 roku

Kamień spadł nam z serca. O godz. 12.30 Broniarz mówi: kontynuujemy strajk! Nie kapitulujemy!

Doszły nas wcześniej słuchy, że może zmieniana będzie forma strajku: strajk okupacyjny, strajk rotacyjny, a może nawet odwołanie protestu… Było dużo niepewności. Ale jest jedna jasna wiadomość: strajkujemy dalej!

Kolega przyniósł głośniki do pokoju nauczycielskiego, odpaliliśmy TVN w internecie, jesteśmy na bieżąco.

To ciekawe, ale lepiej się teraz w pokoju nauczycielskim poznajemy. Dotąd pytaliśmy tylko: a co tam w twojej klasie, kto narozrabiał? A teraz doszły sprawy ważne, osobiste.

Wieczorem wielki protest na Placu Zamkowym. Robimy transparenty. Wokół tłumy - nauczyciele, rodzice, dzieci, całe rodziny. Mrówka przy mrówce – taki wielki tłum. Cały Plac, dokoła Kolumny Zygmunta, aż do kościoła św. Anny. Poparcie niesamowite! Dzieci mają na plecach przyczepiony nasz znak – wykrzyknik!

Obok mnie stoi chłopiec z niepełnosprawnością. Trzyma transparent, że wspiera swoich nauczycieli. Łzy same cisną mi się do oczu.

Obraz
© East News

Weekend. 13-14 kwietnia 2019 roku

Sobotę i niedzielę poświęcam dzieciom. Jestem anglistką, a często mam tak dużo pracy po szkole, tyle sprawdzianów i zeszytów do sprawdzenia, i jestem tak zmęczona, że nie mam nawet czasu pouczyć angielskiego własnych dzieci! Chyba, że w ferie i wakacje, bo na co dzień słabo nam to wychodzi.

Chciałam zapisać dzieci na angielski Early Stage (wczesny stopień), córkę na tańce czy szkółkę musicalową. Ale nie stać mnie na 400-500 zł miesięcznie za taką szkółkę. To jedna czwarta mojej pensji. Dlatego walczę. A na razie poświęcę im chociaż ten weekend…

Co będzie dalej? Pokrzyczeliśmy, ludzie nas poparli, ale znaki zapytania nie zniknęły.

Czy maturzyści będą klasyfikowani? Czy rząd znów szybko podpisze jakiś kwit i dyrektorzy będą mogli sami, bez rad pedagogicznych, wystawiać oceny końcowe? Boję się tego. My chcemy matur. Ale z drugiej strony jesteśmy już daleko z tym strajkiem i nie chcemy ustępować. Szkoda naszego wysiłku.

Obraz
© East News

W poniedziałek egzaminy ósmoklasistów. A w komisjach będą nie tylko strażacy i księża, ale też dużo nauczycieli. Bowiem nauczyliśmy się już, że wielu zawiesza strajk na czas egzaminów. Nikt im już tego nie wypomina. Zaczynam rozumieć ich powody. Woleli pomóc uczniom sami, zamiast tych pomagierów z łapanki. Obiecują, że wrócą za dwa, trzy dni. Trzymam ich za słowo.

Ja nie zrezygnuję. Obiecałam to sobie i dotrzymam słowa.