Z czwórką dzieci maluchem uciekał przed policją
Kilkadziesiąt minut trwał policyjny pościg za sprawcą kolizji w Stasiówce koło Dębicy. Winowajcę i jego kompana (obu nietrzeźwych) zatrzymano dopiero w Ropczycach, kiedy porzucili malucha na polnej drodze i próbowali uciekać na nogach. W samochodzie była jeszcze czwórka dzieci.
Zapierające dech w piersiach sceny rozegrały się po godz. 17 w Stasiówce - jak informuje strona internetowa podkarpackiej policji. Wówczas doszło do kolizji malucha z volkswagenem golfem. Kierujący fiatem 126p odjechał. Poinformowani o zdarzeniu policjanci, rozpoczęli pościg za uciekającym maluchem.
Pojazd namierzono w Ropczycach. Mimo kilkakrotnych wezwań i wysyłanych sygnałów nakazujących zatrzymanie samochodu, kierujący fiatem nie reagował. W pewnym momencie, próbując przechytrzyć i zgubić funkcjonariuszy, skręcił w polną, nieutwardzoną drogę. Kierowca przeliczył się jednak, bo maluch zawiesił się na nierównym podłożu i dalsza jazda była niemożliwa.
Kierowca, 40-letni Emil C. z Ropczyc, który prowadził auto mimo zakazu sądu i jego 22-letni pasażer porzucili pojazd i zaczęli uciekać. Chwilę potem zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy.
Szybko okazało się, że obaj są pijani. Badania wykazały, że każdy miał blisko dwa promile alkoholu. Zdziwienie funkcjonariuszy było jeszcze większe, kiedy okazało się, że nie podróżowali sami. W porzuconym pojeździe była bowiem jeszcze czwórka małych dzieci. Po emocjonującej przejażdżce, dziewczynką i trzema chłopcami, zaopiekowała się babcia.