Wzywają do dymisji wiceministra. "Czekam, aż się Tusk wścieknie"
Burza po tekście Wirtualnej Polski, w którym ujawniliśmy, że promujący program dopłat do kredytów wiceminister Jacek Tomczak od lat współpracuje z deweloperami. - To, co zostało ujawnione to ewidentny konflikt interesów. Premier Tusk powinien ministra Tomczaka zdymisjonować - mówi WP poseł Razem Adrian Zandberg. - Ja czekam, aż się Tusk wścieknie. Jak się wściekał na bobry, to niech się wścieknie na ministra - śmieje się aktywista Jan Śpiewak.
Wirtualna Polska ujawniła, że wiceminister rozwoju Jacek Tomczak od lat współpracuje z deweloperami poprzez swoją kancelarię notarialną. Firma w ciągu ostatnich 4 lat zarobiła na aktach notarialnych związanych ze sprzedażą przynajmniej 1717 mieszkań. W sumie kancelaria Tomczaków miała udział przy 3601 aktach notarialnych pomiędzy deweloperami a ich klientami.
Działalność ta wzbudza szczególne kontrowersje, jeśli weźmiemy pod uwagę, że minister Tomczak mocno promuje program "Kredyt na start". To rządowa nazwa obiecywanego w kampanii wyborczej "Kredytu 0%" na pierwsze mieszkanie. Program jest krytykowany przez wielu ekspertów, a także niektórych członków koalicji rządzącej (zwłaszcza z Lewicy oraz Polski 2050), którzy wskazują na to, że może on podnieść ceny mieszkań, podobnie jak zrobił to "Bezpieczny Kredyt 2%" wprowadzony przez rząd Mateusza Morawieckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czekam, aż się Tusk wścieknie"
- To, że pan minister Tomczak i pan minister Paszyk realizują politykę na pasku deweloperów, to żadne zaskoczenie. Ale to, co zostało ujawnione to ewidentny konflikt interesów. Premier Tusk powinien ministra Tomczaka zdymisjonować. Pytanie, czy o powiązaniach wiceministra wiedzieli też ci, którzy promowali go na to stanowisko, bo jeśli tak, to powinni wziąć za to polityczną odpowiedzialność - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską poseł partii Razem Adrian Zandberg.
- Biorąc pod uwagę całą działalność ministra w tym temacie, to te informacje budzą wątpliwości. Powinien podać się do dymisji, a raczej zostać zdymisjonowany. Zwłaszcza, że mieliśmy dzień wcześniej publikację w "Dzienniku Gazecie Prawnej", że analizy, na które powoływał się minister, są wymyślone - mówi WP aktywista Jan Śpiewak.
"DGP" ujawniła, że - wbrew deklaracjom Tomczaka - resort rozwoju nie zlecił zewnętrznych i niezależnych badań mających pokazywać, jak program dopłat do kredytów wpłynie na ceny mieszkań. Jedno z pism, na które powoływał się minister, dotyczyło wyłącznie cen materiałów budowlanych.
- Ja czekam, aż się Tusk wścieknie. Jak się wściekał na bobry, to niech się wścieknie na ministra. Wszystkie dane pokazują, że jedynym beneficjentem tego programu są banki i deweloperzy oraz, jak widać, także notariusze i inne osoby związane z branżą deweloperską. Ta sytuacja wymaga oczyszczenia - dodaje Śpiewak.
Aktywista wskazał, że nie jest to pierwsza sytuacja wskazująca na powiązania ludowców z branżą deweloperską. Wskazał na kwestię Fundacji Rozwoju, w której zasiadają czołowi politycy PSL, m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz czy Krzysztof Paszyk, a która to organizacja zajmuje się np. robotami budowlanymi czy obsługą rynku nieruchomości.
- Najlepiej by było, jakby tematem mieszkalnictwa zająłby się ktoś inny. Widziałbym tu prędzej ludzi z Polski 2050 lub Lewicy, a nie polityków, u których jest podejrzenie konfliktu interesów - mówi Śpiewak.
Zandberg: rząd od roku nie prowadzi polityki mieszkaniowej
Zandberg wskazuje z kolei, że sprawa Tomczaka to jedynie wierzchołek góry lodowej. - Jest rzecz jeszcze poważniejsza. Rząd od roku nie prowadzi polityki mieszkaniowej. Obietnice składane w kampanii wyborczej nie są realizowane. Młodzi ludzie nie mogą pozwolić sobie na mieszkanie, czynsze rosną, a to jest konsekwencja tego, że rząd nie zrobił absolutnie nic, by złamać politykę banków i deweloperów. A jak można wywnioskować z budżetu na przyszły rok, nie zamierza tego zmienić - podkreśla polityk.
Według niego w sprawie mieszkalnictwa "rząd Tuska zrobił dokładnie tyle, co rząd Morawieckiego, czyli niewiele".
- Rok temu, kiedy były negocjacje dotyczące umowy koalicyjnej, Razem prowadziło rozmowy ws. wejścia do rządu. My położyliśmy na stole, by wpisać do umowy realne pieniądze na budownictwo społeczne, które mogłyby wpłynąć na sytuację na rynku mieszkaniowym. Usłyszeliśmy twarde "nie" i to był jeden z powodów, dla których zrezygnowaliśmy. Bo żeby wchodzić do rządu, by dostać wizytówkę i limuzynę, a jednocześnie wspierać politykę służącą bankom i deweloperom, politykę ministrów Paszyka i Tomczaka - nie, tym nie jestem zainteresowany - mówi poseł Razem.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: