Wyższa szkoła afer
Wypompowali miliony z uczelni w Rykach. Dopiero po sześciu latach prokuratorom udało się sporządzić akt oskarżenia i władze uczelni staną wreszcie przed sądem.
W grudniu 2001 r. "Przegląd" jako pierwszy napisał o aferze w Wyższej Szkole Umiejętności Pedagogicznych i Zarządzania w Rykach. Były student tej uczelni, pełniący funkcję dyrektora generalnego, i kapitan WSI zatrudniony na uczelni jako kwestor, wyprowadzili wówczas 3,45 mln zł, pozbyli się wspólników, przejęli szkołę i rozpoczęli ekspansję na Wyższą Szkołę Umiejętności Pedagogiczno-Ekonomicznych w Brzegu k. Opola Śl., którą wkrótce także przejęli.
W listopadzie 2002 r. prokurator Lesław Kwiatkowski z Prokuratury Okręgowej w Lublinie - Ośrodek Zamiejscowy w Chełmie, umorzył postępowanie w sprawie działania na szkodę uczelni w Rykach, w działaniach bowiem dyrektora generalnego i kwestora nie dopatrzył się znamion czynu zabronionego.
Po interwencji Haliny Szałajko i Jana Bogusza, wspólników spółki CEiZ - założyciela uczelni, prokurator krajowy nakazał jednak ponowne zbadanie całej sprawy. I znowu trafiła ona do prokuratora Kwiatkowskiego, który pracował nad nią kolejny rok, by w kwietniu 2004 r. po raz drugi umorzyć postępowanie.
Determinacja, z którą jako dziennikarz "walczyłam" o sprawiedliwość, przyniosła jednak efekty. Kiedy w czerwcu 2004 r. ukazał się w wydaniu książkowym "Wokandy lubelskiej" kolejny duży reportaż o aferze w Rykach, zgłosiły się do mnie osoby, które "zaczęły sypać". Otrzymałam też ponad 500 dokumentów (w dużej części oryginalnych), które w ewidentny sposób świadczyły o przestępczej działalności osób zarządzających uczelniami w Rykach i w Brzegu i do których prokurator Kwiatkowski, gdyby tylko chciał, mógł też mieć dostęp.
9 września 2004 r. zawiadomiłam Prokuraturę Krajową o popełnieniu przestępstw. Po raz trzeci ruszyła machina prokuratorska. Prokurator Ireneusz Kuna, który w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie rozpoczął kolejne śledztwo, musiał zmierzyć się z mataczeniem podejrzanych, zgłaszaniem absurdalnych wniosków dowodowych i przeciąganiem postępowania. A ja odbierałam korespondencję, w której gazetowe litery układały się w napis rezat blat, składałam zawiadomienia do policji o podrzuceniu mi do piwnicy marihuany oraz zastraszaniu mnie i moich informatorów.
Kilka dni temu akt oskarżenia stał się jednak faktem.
Cambridge w Rykach
Powróćmy do początku sprawy. W lipcu 1996 r. utworzona została spółka pn. Centrum Edukacji i Zarządzania (CEiZ), która uzyskała w MENiS decyzję rejestracyjną uczelni. W dziewięcioosobowej spółce równe udziały mieli pomysłodawcy szkoły, a więc warszawscy profesorowie Danuta Piekut-Brodzka i Jan Bogusz oraz profesorowie: Jan Ł., aktualnie prorektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej, Mirosław Sz., dziekan Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego, Franciszek Sz., dyrektor Instytutu Pedagogiki Akademii Pedagogiki Specjalnej, i dr Adam K., a także trójka mieszkańców Ryk i Dęblina: Halina Szałajko, Małgorzata L., która figurowała w spółce za swojego męża Pawła - kapitana WSI, i Grażyna M., którą reprezentował w spółce jej mąż Andrzej - również wojskowy. Zarząd spółki na pierwszego rektora powołał prof. Bogusza. Do szkoły zaczęły napływać spore pieniądze tytułem czesnego płaconego przez studentów. To rozpaliło żądze wojskowych.
- Marzyło mi się, że zbudujemy Cambridge w Rykach, ale dostałem cios w plecy - mówi prof. Bogusz - bo jako rektor odmówiłem podpisania umów o pracę w sugerowanych przez nich wysokościach. Uważałem je za zbyt wygórowane.
Prof. Bogusz stał się niewygodny, więc odwołano go ze stanowiska rektora. Po nim rektorem został prof. Franciszek Sz. Funkcję tę pełnił do lipca 2000 r., kiedy to nieoczekiwanie sam z niej zrezygnował. Jego miejsce zajął wówczas dr K., który pełnił jednocześnie funkcję prezesa spółki. Wyglądało więc na to, że niejako sam się na to stanowisko powołał.
W tym czasie prace remontowo-inwestycyjne w budynku głównym uczelni wykonywała firma Termotech z Chełma. Jej prezes, Jacek T., był studentem, uważano więc, że powinien taniej od innych wykonać te roboty. Ale tak się nie stało. Za to Jacek T. zadomowił się w uczelni na stałe i na lata zbratał się z Pawłem L.
Rektor oddaje władzę
Za ich namową rektor K. aktem notarialnym przekazał wszystkie swoje uprawnienia właśnie Jackowi T., którego powołał na stanowisko dyrektora generalnego szkoły, oraz kpt. Pawłowi L., którego powołał na stanowisko kwestora uczelni i jednocześnie jej prokurenta. I właśnie wtedy doszło do transferu ogromnych pieniędzy do prywatnych kieszeni niektórych członków spółki-założyciela. W maju 2001 r. w chełmskim oddziale banku PBK udziałowcy spółki: profesorowie Jan Ł. i Franciszek Sz. oraz Grażyna M. spotkali się z prezesem Termotechu, Jackiem T. Prof. Mirosław Sz. spotkanie takie odbył miesiąc później w Warszawie. Jacek T. zaproponował, że oficjalnie odkupi od nich nie udziały w spółce, lecz posiadane przez nich prawa autorskie do dzieł wytworzonych w czasie pracy na uczelni.
Osoby te aktami notarialnymi, za niebagatelną sumę 750 tys. na osobę, przeniosły więc swoje prawa autorskie na firmę budowlaną Termotech. Profesorowie sprzedali firmie budowlanej teksty swoich wykładów, skryptów dla studentów i opracowań, za które już wcześniej otrzymali wysokie honoraria z uczelni, w ramach umów o dzieło. I tak np. prof. Jan Ł. tylko za pozycję "Analiza porównawcza planów i programów kształcenia na kierunkach pedagogicznych" otrzymał z ryckiej uczelni 52.240 zł, prof. Franciszek Sz. za "Menagement i organizacja" dostał 58.704 zł, a prof. Mirosław Sz. za opracowanie ekspertyzy "Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego a WSzUPiZ w Rykach" otrzymał 54.240 zł. Wraz ze swoimi publikacjami profesorowie sprzedali też firmie budowlanej prawa do jednej dziewiątej części współautorstwa koncepcji utworzenia uczelni w Rykach i współautorstwa jej statutu. Jednocześnie ze sprzedażą praw autorskich profesorowie udzielili Jackowi T. i Pawłowi L. pełnomocnictw do reprezentowania ich w działalności
spółki, a prof. Mirosław Sz. dodatkowo zobowiązał się do wypłacenia Jackowi T. kwoty 900 tys. zł w przypadku, gdyby podjął decyzję o odwołaniu udzielonego mu pełnomocnictwa. Faktycznie więc profesorowie sprzedali firmie Termotech swoje udziały w spółce CEiZ. W ten oto sposób Paweł L. i Jacek T. przejęli władzę nad spółką CEiZ, a w konsekwencji faktycznie stali się właścicielami uczelni w Rykach, gdyż odkupione udziały plus udział Małgorzaty L. dawały im bezwzględną większość w spółce. Rolniczka lepsza niż profesor
Również 750 tys. zł otrzymała Grażyna M. i to jedynie za prawa do jednej dziewiątej części koncepcji utworzenia wyższej uczelni, statutu i regulaminów organizacyjnych uczelni (a więc za o wiele mniej niż profesorowie), które to powstały "w wyniku jej działalności twórczej" - jak napisano w akcie notarialnym.
Pani M. jest rolniczką o wykształceniu podstawowym i w spółce CEiZ znalazła się tylko ze względu na to, że jej mąż - oficer nie mógł działać we własnym imieniu. Oto zapis jednego z przesłuchań:
"
- Otrzymała pani 750 tysięcy złotych?
- Tak.
- Tytułem czego?
- Sprzedałam firmie Termotech prawa autorskie.
- Jakie to były prawa autorskie?
- Nie pamiętam jakie.
- Co pani rozumie pod pojęciem praw autorskich?
- Nie wiem, co to jest prawo autorskie".
Ponieważ Jacek T. ani jego firma nie dysponowali żadnymi środkami finansowymi, wymyślono, że firma Termotech na spłacenie profesorów zaciągnie kredyt w banku, a jego zabezpieczeniem będzie udzielone przez uczelnię poręczenie. Jacek T. złożył więc w PBK w Chełmie wniosek o udzielenie kredytu w kwocie 3.100.000 zł. Jego zabezpieczeniem był przelew środków pieniężnych w wysokości 3.250.000 zł ustanowiony na rachunku uczelni w Rykach, który na czas trwania operacji przeniesiony został z Ryk do Chełma.
Miesiąc po spłaceniu profesorów rycka uczelnia reprezentowana przez kwestora Pawła L. i dyrektora Jacka T. z powrotem odkupiła od Termotechu prawa autorskie, ale już za kwotę 3.450.000 zł. Właściciel Termotechu zarobił więc na tej transakcji 450 tys. Aby w umowie sprzedaży dwukrotnie nie figurowało nazwisko Jacka T., z ramienia firmy budowlanej wystąpił jako pełnomocnik mieszkaniec Chełma Włodzimierz N., de facto rzecznik prasowy uczelni w Rykach. Wszystko więc załatwiono w swoim gronie.
Chełmski prokurator, Lesław Kwiatkowski, nie dopatrzył się w tym żadnego przestępstwa.
- Brak jest ustawowych znamion czynu zabronionego - stwierdził dwukrotnie, umarzając śledztwa. Oparł się przy tym na ekspertyzach prawnych opracowanych przez warszawską kancelarię prawną Grzegorza Gryna i Piotra Sadowskiego, radcę prawnego MENiS.
Dla porządku wyjaśnię, że mecenas Gryn od lat jest pełnomocnikiem ryckiej uczelni i reprezentuje ją we wszystkich toczących się sprawach. Opinia radcy Sadowskiego firmowana była pieczątką MENiS. Posiadam pismo dyrektora generalnego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego z sierpnia 2006 r., w którym napisano, że radca Sadowski nie był zatrudniony w ministerstwie i nie sporządzał też żadnej opinii dla potrzeb ministerstwa lub w jego imieniu. To, czy mamy do czynienia z fałszerstwem dokumentu, bada aktualnie prokuratura. Tymczasem... Ekspansja na Brzeg
W Dęblinie, pod prywatnym adresem Pawła L., zarejestrowane zostało Towarzystwo Wspierania Reform - Uniwersytet 2000 sp. z o.o. Wspólnikami zostali: kapitan WSI, Paweł L., oraz mieszkańcy Opola Śl. Grażyna Adamkiewicz i podpułkownik WSI, Stanisław W.
W 2001 r. spółka wystąpiła do ministerstwa z wnioskiem o utworzenie wyższej uczelni zawodowej z siedzibą w Brzegu (opolskie), która przyjęła nazwę: Wyższa Szkoła Umiejętności Pedagogiczno-Ekonomicznych. Pierwszym rektorem uczelni został pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. Andrzej J.
- Na spotkaniu w sierpniu 2002 r. prof. J. wysunął propozycję przyjęcia od uczelni w Rykach kwoty 3 mln zł za sprzedaż prawa do naszych programów nauczania - mówi Grażyna Adamkiewicz, kanclerz uczelni w Brzegu. - Na pierwszy rzut oka propozycja wydawała się lukratywna dla biednej szkoły, działającej od niespełna roku. Warunkiem tej transakcji jednak było przeznaczenie całej sumy dla firmy Termotech z Chełma, która miałaby u nas "coś" remontować. Jej właścicielem był Jacek T., pracownik uczelni w Rykach. W tym czasie działalnością Jacka T. i Pawła L. - kwestora ryckiej uczelni, zajmowała się już prokuratura. O podjęciu przez rektora J. próby wyprowadzenia pieniędzy studentów z Ryk, za pośrednictwem naszej uczelni i z przeznaczeniem ich dla prywatnej kieszeni Jacka T., poinformowałam senat uczelni w Brzegu.
Od tego momentu wypadki potoczyły się już błyskawicznie. Sfałszowane zostały dokumenty pozwalające prof. J. pozostać na stanowisku rektora. Przypieczętowali je "zaprzyjaźnieni" z Pawłem L. i Jackiem T. pracownicy MENiS. Prof. J. wyrzucił z funkcji kanclerza niewygodną Grażynę Adamkiewicz i powołał na jej miejsce Jacka T., który razem z Pawłem L. niepodzielnie zaczęli rządzić uczelnią w Brzegu.
Znajomi z ministerstwa
O powiązaniach dyrektora generalnego uczelni w Rykach i jej kwestora z pracownikami MENiS mówiło mi wiele osób, sugerując, że właściwie wszystko potrafią w Warszawie "załatwić". Jestem w posiadaniu oświadczenia Andrzeja Z. z Warszawy, który tak oto opisuje zdarzenie, które miało miejsce w siedzibie ministerstwa we wrześniu 2002 r., a w więc w czasie, kiedy trwały przepychanki na uczelni w Brzegu: "W budynku MENiS spotkałem L., kwestora WSUPiZ w Rykach. Poinformował mnie, że przedstawiciele brzeskiej uczelni nic nie osiągną w ministerstwie, gdyż pracownicy ministerstwa, Renata O. i Józef L., są osobami, w które on wraz z T. zainwestowali duże pieniądze. Pan L. był doskonale zorientowany, w jakim celu Adamkiewicz i prof. Podgórecki przybyli do ministerstwa. Nakłaniał mnie, bym trzymał stronę uczelni w Rykach, którą on i T. zarządzają. Twierdził, że szkoła w Brzegu też jest już w posiadaniu T., w czym pomogli mu prof. J. i oraz ppłk W. W tym celu prof. J. miał wykorzystać swoje znajomości z okresu, gdy był
członkiem Komisji Akredytacyjnej MENiS, a ppłk W. swoje nieformalne układy z policją i prokuraturą w Brzegu". Sprawę o korupcję w MENiS prowadzi aktualnie Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce. Koń trojański
Tymczasem Paweł L. i Jacek T. zadomowili się na dobre w Brzegu. - T. prowadził rozrzutny tryb życia i demonstrował to na każdym kroku - usłyszałam w Brzegu. - Każdą drobną zapłatę realizował gotówką, pokazując jednocześnie pokaźny plik pieniędzy. Wynajmował apartament na zamku Piastów Śląskich. Twierdził, że pieniądze pochodzą z uczelni w Rykach.
I pewnie trwałoby to do dzisiaj, gdyby nie to, że Jackowi T. zachciało się koni.
Krzysztof Nowotarski z Lubszy k. Brzegu od lat zajmuje się hodowlą. - Na przełomie września i października 2002 r. Jacek T. nawiązał ze mną kontakt - opowiada. - Zaproponował, abym sprzedawał swoje konie, a także kupował inne, które później miały być odsprzedane uczelni w Brzegu po kilkakrotnie wyższych cenach. Chodziło o to, że koń kupiony za 20 tys. zł miał być odsprzedany uczelni za sumę np. 100 tys. zł lub wyższą. Różnica ceny zakupu i sprzedaży miała trafić bez podatku do kieszeni kanclerza uczelni w Brzegu, czyli Jacka T. Za to, że umożliwiłbym mu nielegalne pozyskanie pieniędzy uczelni, miałem być instruktorem klubu jeździeckiego powołanego przy uczelni. Za każdą transakcję miałem też otrzymywać wynagrodzenie pieniężne.
Zorientowałem się, że Jacek T. chce mnie wykorzystać do przestępczej działalności w wyprowadzaniu pieniędzy z uczelni. Odmówiłem. Wówczas zaczął mnie szantażować i grozić.
Krzysztof Nowotarski o wszystkim powiadomił prokuraturę. Od tej pory dla włodarzy uczelni w Rykach i Brzegu zaczęła się wreszcie zła passa.
Kalendarium
5.04.2005 r. - Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał kpt. Pawła L. i ppłk. Stanisława W. za winnych sfałszowania dokumentu i skazał ich na kary po sześć miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem na okres dwóch lat. Wyrok jest prawomocny.
8.11.2005 r. - Paweł L. i Jacek T. zostali tymczasowo aresztowani przez Prokuraturę Okręgową w Lublinie. L. opuścił areszt po wpłaceniu 250 tys. zł poręczenia majątkowego, a T. po wpłaceniu 20 tys. zł poręczenia.
2.02.2006 r. - Paweł L. wyrokiem Sądu Rejonowego w Rykach skazany został na karę grzywny w wysokości 2 tys. zł za sfałszowanie dokumentu. Wyrok jest prawomocny.
19.09.2006 r. - CBŚ zatrzymało: Renatę O., naczelnika Wydziału Departamentu Organizacji Szkół Wyższych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego - podejrzaną o przyjęcie łapówki w zamian za udzielenie koncesji dla uczelni w Brzegu, ppłk Stanisława W., kanclerza uczelni w Brzegu podejrzanego o wręczanie łapówki urzędnikom MENiS, prof. Andrzeja J., byłego członka Państwowej Komisji Akredytacyjnej i byłego rektora uczelni w Brzegu, podejrzanego o przyjęcie łapówki za umożliwienie powstania uczelni w Brzegu, kpt. Pawła L., współwłaściciela spółki Towarzystwo Wspierania Reform - Uniwersytet 2000, która zakładała uczelnię w Brzegu. 25.06.2007 r. - Za wyrządzenie szkody wielkich rozmiarów w majątku uczelni w Rykach Prokuratura Okręgowa w Lublinie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko: Pawłowi L., Jackowi T., Adamowi K. i Grażynie M.
Ze śledztwa w tej sprawie wyłączone zostały materiały przeciwko Pawłowi L. podejrzanemu o dokonanie oszustwa na szkodę uczelni w Rykach oraz posługiwanie się dokumentami zawierającymi podrobione podpisy byłego rektora Adama K.
Wyłączono również - w celu przeprowadzenia odrębnego postępowania - materiały przeciwko Włodzimierzowi N. podejrzanemu o działanie na szkodę uczelni w Rykach, a także w sprawie nieprawidłowości związanych ze sprzedażą w 2001 r. przez profesorów Mirosława Sz., Franciszka Sz. i Jana Ł. praw autorskich budowlanej firmie Termotech z Chełma.
Izabella Wlazłowska