PolskaWysłał 38 tys. sms-ów, nic nie wygrał, stracił pracę

Wysłał 38 tys. sms‑ów, nic nie wygrał, stracił pracę

Dyscyplinarne zwolnienie z pracy oraz 91,5 tys. zł długu wobec dawnej firmy - tak dla kierowcy miejskiego autobusu ze Słupska (Pomorskie) zakończył się udział w sms-owym konkursie, w którym nagrodą było 100 tys. zł. Szofer wysłał na konkurs w ciągu miesiąca ze służbowej komórki 38 tys. wiadomości. Nie wygrał ani złotówki.

Wysłał 38 tys. sms-ów, nic nie wygrał, stracił pracę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

25.07.2007 | aktual.: 26.07.2007 02:15

Dyscyplinarne zwolnienie mężczyzny z pracy - jak poinformował Hubert Boba, rzecznik Miejskiego Zakładu Komunikacji w Słupsku - to efekt uznania przez prawników spółki udziału kierowcy w konkursie za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych.

Kierowca odebrał pismo z tą decyzją. Na razie nie mamy informacji, by zaskarżył ją do sądu pracy. Kwestia spłaty przez niego "telefonicznego" długu wobec firmy wciąż jest otwarta - powiedział Boba.

Rzecznik dodał, że MZK zamierza w tej sprawie poprosić o pomoc prokuraturę. Jak wyjaśnił, chodzi o to, by śledczy sprawdzili, czy organizator sms-owego konkursu nie próbował wyłudzić pieniędzy.

Opiewający na 91,5 tys. zł z VAT rachunek ponad 50-letni szofer słupskiego MZK "zafundował" firmie w maju br., wysyłając ze służbowej komórki 38.125 sms-ów na konkurs, w którym główną nagrodą było 100 tys. zł.

Jak powiedział Hubert Boba, z billingu wynika, iż dziennie kierowca wysyłał 1.200 sms-ów po 2,40 zł każdy, nie bacząc na to, że miesięczny limit na służbową komórkę wynosi zaledwie 15 zł.

Listę zwycięzców konkursu ogłoszono przed kilkoma dniami. Choć pracownicy MZK trzymali kciuki za wygraną szofera, a lokalna prasa podawała, że kierowca prawdopodobnie "trafił" 60 tys. zł, jego nazwiska na liście nie ma.

O tym, że MZK nie zamierza darować kierowcy długu, mężczyzna wiedział już na początku lipca, gdy do firmy przyszedł gigantyczny rachunek. Wówczas jednak nie było mowy o jego zwolnieniu z pracy.

Lokalne media podają, że o dyscyplinarce zdecydowała postawa kierowcy, który już po zabraniu mu służbowego telefonu miał prosić prezesa o zezwolenie na wysłanie jeszcze jednego konkursowego sms- a, by zwiększyć swoje szanse na główną wygraną. Spółka nie komentuje tej informacji.

Jednym z pierwszych pomysłów na egzekucję długu było potrącanie miesięcznie z pensji kierowcy po 500 zł. Od tego rozwiązania odstąpiono, gdy okazało się, że potrwa to 15 lat, a wypłacana w tym czasie kierowcy na rękę kwota będzie niższa od minimalnej płacy wynoszącej obecnie ok. 700 zł netto.

Ostatecznie dług zabezpieczono na majątku rodziny kierowcy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)