ŚwiatWyścig o fotel premiera Wielkiej Brytanii. Rosną notowania "Lawrence'a z Arabii"

Wyścig o fotel premiera Wielkiej Brytanii. Rosną notowania "Lawrence'a z Arabii"

Przeszedł pieszo przez Afganistan, porównuje się do Lawrence'a z Arabii, miał być szpiegiem MI6. Oto Rory Stewart, główny rywal Borisa Johnsona do stanowiska. Ale czy zwolennik umiarkowanego kursu jest w stanie przekonać partię, której członkowie dla brexitu są gotowi rozbić Zjednoczone Królestwo?

Wyścig o fotel premiera Wielkiej Brytanii. Rosną notowania "Lawrence'a z Arabii"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

18.06.2019 | aktual.: 18.06.2019 13:07

W wyścigu o schedę po Theresie May w Partii Konserwatywnej i na stanowisku brytyjskiego premiera pozostało sześciu kandydatów, ale na temat brexitu wszyscy mówią właściwie to samo: wywalczę od Brukseli lepsze warunki rozwodu. A jeśli nie, to wyjdziemy bez umowy. Mówią tak wszyscy, oprócz jednego: ministra ds. rozwoju międzynarodowego Rory'ego Stewarta.

Mimo arystokratycznego pochodzenia oraz edukacji w Eton i Oxfordzie, 46-letni Szkot jest w obecnych warunkach absolutnym outsiderem w partii. Z prostego powodu: choć wciąż opowiada się za wyjściem z UE, nie próbuje karmić wyborców złudzeniami o brexicie.

- Nie wierzę w obiecywanie rzeczy, których nie jesteśmy w stanie uzyskać. Nie wierzę w udawanie, że otrzymamy lepszą umowę w Brukseli - stwierdził podczas niedawnej debaty kadydatów w Channel 4. Refren ten powtarzał od początku kampanii, krytykując kolegów za składanie obietnic bez pokrycia.

Z tego powodu Stewart był uważany za skazanego na porażkę. Ale dzięki swojej odmienności, dobrej formie w debatach oraz niespotykanej na brytyjskie warunki kampanii - spotykania się ze zwykłymi ludźmi - wyrósł na poważnego gracza. Być może jedynego prawdziwego rywala dla murowanego faworyta wyścigu, byłego szefa MSZ i mera Londynu Borisa Johnsona.

Na drugim miejscu plasują go bukmacherzy. Zyskał też poparcie prominentnych członków partii, w tym człowieka nr 2 w rządzie May, Davida Lidingtona.

"Cała reszta kandydatów to Boris i Boris-light. Tylko Stewart oferuje coś innego" - stwierdził dziennikarz Mike Robbins.

Lawerence z Arabii

Szkot wyróżnia się też biografią. Jego CV jest niezwykle barwne. Do świadomości Brytyjczyków po raz pierwszy przebił się w 2002 roku, kiedy w środku wojny pieszo przeszedł przez Afganistan - a także Iran,Pakistan, Indie i Nepal. W wywiadach pół-żartem, pół-serio porównywał się do Aleksandra Wielkiego i T.E. Lawrence'a, słynnego brytyjskiego oficera-awanturnika znanego jako "Lawrence z Arabii".

W swojej bogatej karierze był też oficerem armii, dyplomatą, profesorem Harvardu i posłem. A jeśli wierzyć najnowszemu przeciekowi - prawdopobnie wypuszczonym przez stronników Johnsona - również szpiegiem. Sam Stewart zresztą nieszczególnie starał się ukryć ten fakt epizod swojej kariery. Podczas wywiadu z "New Yorkerem" w 2010 roku polecił dziennikarzowi, by napisał, że "jego ścieżka kariery mogła wskazywać" na służbę w wywiadzie.

Brexit za wszelką cenę - nawet przetrwania państwa

Mimo swojej przemiany z outsidera w głównego pretendenta, szanse Stewarta na zdobycie posady premiera wciąż oceniane są jako minimalne. Z dobrego powodu. Ostateczną decyzję o wyborze lidera partii podejmie ok. 120 tys. członków Partii Konserwatywnej. Tymczasem brexit zradykalizował partyjne doły w zdumiewający wręcz sposób.

Jak pokazuje wtorkowy sondaż pracowni YouGov, brexit stał się absolutnym priorytetem dla wyborców. Aby wyjść z Unii Europejskiej, aż 63 proc. członków partii jest gotowa poświęcić Szkocję. 59 proc. - Irlandię Północną. Mowa tu o członkach partii, której pełna nazwa brzmi Partia Konserwatywno-Unionistyczna.

61 proc. konserwatystów chce wyjść z UE nawet za cenę znaczącej szkody dla gospodarki, a 54 proc. - za cenę destrukcji własnej partii. Dość powiedzieć, że prawie połowa członków ugrupowania chciałaby widzieć w fotelu premiera lidera Partii Brexitu Nigela Farage'a.

W takiej sytuacji zwolennik umiarkowanego kursu wydaje się bez szans.

- Nie popieram jego stanowiska i nie popiera go 94 proc. partii - mówi WP Daniel Kawczyński, urodzony w Polsce poseł Partii Konserwatywnej i stronnik Borisa Johnsona, znanego z gaf i kwiecistego języka ekscentryka - Tylko Boris ma wystarczająco determinacji i siły, aby stawić czoła fanatykom UE w Brukseli. Jak dodaje, Polska powinna dobrze przyglądać się temu procesowi i zdać sobie sprawę, że członkostwo w UE nie jest w jej interesie.

Mimo to, wielu Torysów obawia się, że dostanie się Stewarta do ostatniej rundy wyścigu o przywództwo może doprowadzić do trwałego pęknięcia w partii, nieodwracalnie rozdzielając je na dwie części: umiarkowaną i radykalną. Kawczyński nie chce na ten temat spekulować.

Zanim jednak dojdzie do finałowej rundy, gdzie decyzję podejmą szeregowi członkowie partii, głosować będą posłowie Torysów. Po pierwszej rundzie odpadły trzy nazw. Druga runda, która odbędzie się we wtorek i odpadną w niej ci, którzy zdobędą mniej niż 10 proc. poparcie (33 głosy). Kolejne głosowania potrzebne do wyłonienia finałowej dwójki przewidziane są na środę i czwartek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)