Wyrok w sprawie Dochnala uchylony. Sąd zajmie się nią jeszcze raz
Ten, kto wręczył łapówkę, może skorzystać z klauzuli bezkarności nawet wtedy, gdy ujawnił okoliczności korupcji przesłuchiwany jako podejrzany; a tak było w przypadku Marka Dochnala - uznał Sąd Najwyższy. Według obrony wyrok SN może oznaczać umorzenie sprawy.
26.01.2015 | aktual.: 26.01.2015 17:18
W poniedziałek trzech sędziów SN uchyliło prawomocny wyrok skazujący Dochnala i jego asystenta Krzysztofa Popendę za wręczenie w 2004 r. łapówek ówczesnemu posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi. Sprawa wraca do Sądu Okręgowego w Łodzi, który przesądzi, co dalej.
Uzasadniając wyrok SN, sędzia Jarosław Matras powiedział, że błędny był pogląd prawny SO (który utrzymał skazujący wyrok Sądu Rejonowego w Pabianicach), iż osoba przesłuchana jako podejrzana o wręczenie łapówki nie może skorzystać z zapisu Kodeksu karnego o tym, że ujawniający okoliczności skorumpowania, nieznane wcześniej śledczym, nie podlega karze.
Sędzia ujawnił, że przy stawianiu w 2004 r. Dochnalowi zarzutu wręczania łapówek Pęczakowi wiedza śledczych pochodziła z podsłuchu, który był materiałem operacyjnym, a nie procesowym. Dodał, że "stosowne organy" nie wystąpiły do sądu o zalegalizowanie tego podsłuchu, tak by można było go wykorzystywać jako materiał procesowy w postępowaniu karnym. - Wyjaśnienia podejrzanego były jedynym materiałem procesowym - dodał sędzia.
- Teza SO, że taka sytuacja wyklucza stosowanie klauzuli niekaralności, jest niczym niepoparta" - podkreślił sędzia Matras. Zwrócił uwagę, że Dochnal przesłuchany jako podejrzany ujawnił "nowe elementy" przestępstwa.
Po wyroku SN mec. Piotr Kardas podkreślał, że może on oznaczać umorzenie sprawy Dochnala. Dodał że SN nie przesądził, w jakim zakresie mogłoby to nastąpić. Dochnala nie było w SN - według nieoficjalnych informacji, nie ma go w Polsce.
W SN obrońcy podkreślali, że katowicka prokuratura nie miała dowodów procesowych, a jedynie operacyjne, by postawić Dochnalowi zarzut korupcji, oparty głównie na podsłuchach. Zdaniem obrony, skoro nie ma podsłuchu jako dowodu, a są tylko wyjaśnienie Dochnala, to oznacza, że zawiadomił on organa ścigania o wręczeniu komuś łapówki - a wtedy należy umorzyć sprawę.
- Pierwsze informacje Dochnal ujawnił, gdy już był podejrzany; brak było aktywnej postawy, jaką jest zawiadomienie organów ścigania o przestępstwie, o którym one wcześniej nie wiedziały - mówił w SN prok. Jerzy Engelking, który wniósł o oddalenie kasacji. Według niego spełnienie łącznie tych przesłanek warunkuje skorzystanie z zapisu o bezkarności - w sprawie Dochnala tych przesłanek nie spełniono, bo organa już wiedziały o korupcji, skoro śledztwo trwało. Dodał, że wobec Dochnala były też i inne dowody niż podsłuchy.
53-letni dziś Dochnal, został skazany prawomocnie na 3,5 roku więzienia i 450 tys. zł grzywny za udzielanie w 2004 r. Pęczakowi korzyści majątkowych i osobistych w zamian za informacje dotyczące sprzedaży akcji Polskich Hut Stali i prywatyzacji Grupy G-8 i Huty Częstochowa.
W 2012 r. Sąd Rejonowy w Pabianicach uznał, że Dochnal wręczył Pęczakowi w sumie ponad 545 tys. zł korzyści majątkowych i osobistych, a jego współpracownik Krzysztof Popenda - ponad 242 tys. zł. W 2013 r. Sąd Okręgowy w Łodzi utrzymał ten wyrok. W kasacji do SN obrona wniosła o uchylenie wyroku skazującego i zwrot sprawy do SO. Prokuratura chciała oddalenia kasacji jako oczywiście bezzasadnych.
W 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Polska naruszyła europejską konwencję praw człowieka, stosując wobec Dochnala niemal czteroletni areszt i odmawiając im widzeń. Dochnalowi przyznano 8,8 tys. euro odszkodowania. Ze względu na stan zdrowia, sprawę Pęczaka sąd wyłączył do odrębnego postępowania. W styczniu 2014 r. Pęczak został nieprawomocnie skazany przez Sąd Rejonowy w Pabianicach na 3 lata więzienia i 120 tys. zł grzywny.