Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. "Kobietę wybudzono ze śpiączki"
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, 20- letnia Paulina, która została poważnie ranna w wypadku na Trasie Łazienkowskiej, została wybudzona ze śpiączki. Niewykluczone, że w tym tygodniu śledczy przesłuchają ją w charakterze świadka.
23.09.2024 14:50
Młoda kobieta po wypadku trafiła do jednego z warszawskich szpitali w krytycznym stanie. Przez długi czas nie odzyskiwała przytomności, była w śpiączce farmakologicznej.
– Została wybudzona ze śpiączki. Według informacji przekazanych nam w piątek nie została jeszcze przesłuchana przez prokuratora, nie zostały z nią przeprowadzone czynności – mówi Wirtualnej Polsce Piotr Antoni Skiba, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Pytany o ewentualne przesłuchanie w najbliższych dniach, mówi nam, że nie można takiej możliwości wykluczyć, ale decyzji w tej sprawie nie ma.
Bezpośrednio po wypadku jadący volkswagenem mężczyźni próbowali zrzucić na nią odpowiedzialność i fałszywie wskazywali kobietę, jako osobę, która kierowała volkswagenem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei stan zdrowia pokrzywdzonej podróżującej fordem 37-letniej matki i 4-letniego dziecka jest stabilny i cały czas się polepsza. Starsze 8-letnie dziecko już wcześniej zostało wypisane ze szpitala. Wypadku nie przeżył 37-letni ojciec rodziny.
W nocy z soboty na niedzielę (14 na 15 września) na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie 26-letni Łukasz Ż., siedzący za kierownicą volkswagena, uderzył w osobowego forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Jak się okazało, w volkswagenie znajdowało się czterech mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy mężczyźni oddalili się z miejsca zdarzenia, zostawiając ciężko ranną, nieprzytomną pasażerkę w aucie. Policja zatrzymała wkrótce potem trzech z nich w wieku 22, 27 i 28 lat. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu.
26-latek przez kilka dni pozostawał nieuchwytny, ale ostatecznie trafił w ręce policji. Zatrzymano go w Niemczech po tym, jak prokuratura wydała za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Podejrzany został aresztowany przez niemiecki sąd, ale z racji tego, że nie zgadza się na uproszczoną procedurę ekstradycji do Polski, zanim trafi do naszego kraju, może upłynąć nawet kilka tygodni.
Jak poinformowała "Rzeczpospolita", w przypadku Łukasza Ż., który ma odpowiadać za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, ucieczkę z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy poszkodowanym, możliwa jest zmiana zarzutów na usiłowanie zabójstwa bądź spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym.
– Czekamy na uzyskanie wszystkich możliwych opinii biegłych. W pierwszej kolejności interesują nas obrażenia poszczególnych osób, które przeżyły. To może potrwać ok. dwóch miesięcy, bowiem proces leczenia trwa cały czas. Druga kwestia to uzyskanie danych z komputera samochodowego volkswagena, którym jechał sprawca wypadku. Pozwoli to na analizę prędkości, przyspieszenia i samej jazdy. Trzecia kwestia to monitoring, od chwili kiedy auta mężczyzn ruszyły ulicami Warszawy, do chwili wypadku. Po analizie wszystkich materiałów prokuratura podejmie dalsze decyzje w sprawie ewentualnej zmiany zarzutów. Na obecnym etapie jest absolutnie za wcześnie, by mówić o takiej możliwości – podkreśla Piotr Antoni Skiba, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej.
Po wypadku zatrzymano trzech mężczyzn, pasażerów volkswagena, który staranował jadącego przed nim forda. Wszyscy decyzją sądu zostali aresztowani na trzy miesiące.
Dodatkowo w kolejnych dniach zatrzymano dwóch mężczyzn na terenie Warszawy. Obaj przed wypadkiem przebywali w towarzystwie Łukasza Ż. i pozostałych trzech podejrzanych osób, ujętych bezpośrednio po zdarzeniu. Wspólnie pili alkohol w barze na terenie Warszawy.
Wśród nich jest Kamil K., który usłyszał zarzuty nieudzielenia pomocy osobom poszkodowanym w wypadku, jak również pomocnictwa w ukrywaniu się podejrzanego Łukasz Ż., utrudniania ustalenia jego tożsamości, a przede wszystkim ułatwienia mu ucieczki.
Mężczyzna prowadzi wypożyczalnię samochodów. Jak informował prokurator Skiba, po wypadku nie tylko nie udzielił pomocy ofiarom, ale też zabrał z miejsca Łukasza Ż. - Mężczyźni ci udali się w ustalonym kierunku na ul. Romaszewskiego w Warszawie, gdzie przez kilka godzin knuli plan ucieczki - opisywał prokurator. Sąd zgodził się na tymczasowe aresztowanie Kamila K.
Drugi z zatrzymanych mężczyzn to Aleksander G. On też feralnego wieczoru był w tym samym barze i pił razem z zatrzymanymi, a po wypadku razem z Łukaszem Ż. i Kamilem K. był w mieszkaniu przy ul. Romaszewskiego przez kilka godzin. Sąd również zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu.
Jak już wcześniej informował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w sprawę może być zamieszanych nawet 10 osób.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski