Wyłudzone dodatki mieszkaniowe
Do skandalicznych danych dotarliśmy w
koszalińskim Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Aż 81 osób
dostających zasiłki mieszkaniowe wyłudza je z kasy MOPS. Po
kontroli przeprowadzonej przez pracowników ośrodka wyszło na jaw,
że łączna kwota ukrytych przez koszalinian dochodów wynosi 51 tys.
zł! - pisze "Głos Pomorza".
Są to pieniądze, których osoby starające się o dodatek nie ujawniły, zaniżając tym samym swój materialny status. Na przykład ktoś zamiast 1000 zł dochodu wpisał jednie 700 zł. Dzięki temu co miesiąc dostawał od 15 do nawet 500 zł, bo taka jest rozpiętość przyznawanych dodatków (ich wysokość uzależniona jest od indywidualnych zarobków osób ubiegających się o tego rodzaju wsparcie) - informuje dziennik.
"Rzeczywiście, są to prawdziwe dane i pochodzą z ostatnich kilku miesięcy" - mówi Andrzej Miarka, dyrektor MOPS w Koszalinie. Przyznaje, że liczba osób, które dodatków nie powinny dostawać oraz wielkość ukrytych przez nie pieniędzy to bardzo niepokojące zjawisko. Odmawia jednak podania jakichkolwiek nazwisk - podaje gazeta.
Według dziennika, aby dostać taki dodatek, trzeba skompletować szereg dokumentów (między innymi deklarację o dochodach, informację o opłatach za mieszkanie oraz dane o wielkości metrażu lokalu). Pomoc przyznawana jest niemal od ręki, bez szczegółowego sprawdzenia, czy sytuacja osoby starającej się o dodatek jest rzeczywiście taka, jak opisuje ona we wniosku. Jeżeli osoba wyłudzająca pieniądze żyje dobrze z sąsiadami, którzy nie doniosą, że powodzi się jej finansowo, i nie podpadnie pracownikowi ośrodka pomocy społecznej, może przez długie miesiące pobierać pieniądze, które w ogóle jej się nie należą!
Dyrektor Miarka przekonuje, że system przyznawania dodatków mieszkaniowych jest sprawny i skuteczny. Zapewnia, że każda wyłudzona złotówka wróci do kasy MOPS. Nie potrafi jednak powiedzieć, ile ośrodek stracił wypłacając nienależne dodatki - pisze "Głos Pomorza". (PAP)