Wykryli 5 przypadków koronawirusa. Lockdown całego kraju
Dwa i pół tygodnia po ogromnej erupcji podmorskiego wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai wyspiarskie państwo Tonga na południowym Pacyfiku musi teraz walczyć z pandemią COVID-19. Właśnie ogłosiło lockdown.
"Do środowego popołudnia (czasu lokalnego) potwierdzono pięć przypadków infekcji" - zdradził premier Tonga Siaosi Sovaleni.
Pierwsze zakażenia w stoczni
Rutynowe testy na obecność COVID-19 w stoczni położonej w stolicy kraju Nuku'alofie dały pozytywne wyniki dwóm pracownikom. Mężczyźni rozładowywali zapasy ze statków z zagraniczną pomocą przybywających do Tonga i byli wśród 50 pracowników pierwszej linii, która została przebadana na obecność wirusa.
Później odnotowano trzy kolejne zakażenia u kobiety i jej dwójki dzieci, które miały kontakt z jednym z zakażonych mężczyzn. W związku, z czym tamtejszy rząd podjął decyzję o zamknięciu kraju od środy od godziny 18 lokalnego czasu.
Między innymi zawieszony został ruch statków i łodzi oraz ruch lotniczy pomiędzy poszczególnymi wyspami archipelagu. Szkoły mają być zamknięte, a ludzie zostali poproszeni o pozostanie w domach. Rząd chce dokonywać ponownej oceny sytuacji co 48 godzin.
"COVID-19 w najgorszym momencie"
Lord Fakafanua, przewodniczący parlamentu Tonga, powiedział nowozelandzkiej rozgłośni, że wybuch epidemii COVID-19 nie mógł się zdarzyć w gorszym czasie. Zakażenia zakłócają bowiem bardzo potrzebne dostawy pomocy przybywające do kraju po erupcji wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai.
Tsunami powstałe na skutek wybuchu pozbawiło setki Tongańczyków bez dachu nad głową.
Kraj zamknął swoje granice w marcu 2020 r. i w dużej mierze odizolował się od świata zewnętrznego. Od początku pandemii odnotowano tylko jedno zakażenie koronawirusem - po wylądowaniu w zeszłym roku samolotu z Nowej Zelandii.
Zobacz też: Prof. Matyja o pomysłach PiS na walkę z COVID-19. "Gdzie tutaj logika"