PolskaWyjść poza etnocentryzm i egoizm grupowy

Wyjść poza etnocentryzm i egoizm grupowy

Na łamach nowojorskiego "Nowego Dziennika" i - równolegle - w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł Tomasza Tabako, redaktora chicagowskiego miesięcznika "2B". Autor pisze o konieczności zmiany myślenia i działania Polonii oraz o potrzebie budowy polskiego lobby w USA. Poniżej - wersja artykułu z Nowego Dziennika.

Szlachetnym jękom wywołanym przez ekscesy obecnego przywództwa Kongresu Polonii Amerykańskiej rzadko kiedy towarzyszy refleksja związana z pytaniem "co dalej?". Dlatego prócz relacji z pola walki potrzebna jest dyskusja skierowana w stronę programową. W sytuacjach trudnych Amerykanie lubią wzywać do wychodzenia poza schematy, do myślenia "out of the box". To, co Państwo dalej przeczytają, jest właśnie taka próbą.

Istnieją wśród Polonii amerykańskiej grupy, które siły i atrakcyjności polskości upatrują nie w celebrowaniu samoizolacji, lecz w dialogu ze światem zewnętrznym. Dlatego budują one pomosty, takie jak pismo "2B" lub internetowy biuletyn "Polska Sieć", pomiędzy amerykańską Polonią, wpływową Ameryką a nowoczesną Polską.

Czego owym grupom w Ameryce brakuje? Na pewno:
­- lepszych narzędzi w dziedzinie public relations;
-­ wyraźnego sygnału z Polski, że władze RP chcą mięć skuteczną, widzialną na terenie USA grupę nacisku;
-­ znaczących zasobów finansowych, dzięki którym szukające alternatywy środowiska polonijne, dziś wciąż rozproszone, mogłyby się skrzyknąć i razem uruchomić w Waszyngtonie biuro-przyczółek zinstytucjonalizowanego lobby, które nazwijmy roboczo: Forum Polonii Amerykańskiej.

Najwyższa pora, aby ­ skoro wiadomo, czego brakuje ­- zaprzestać biadolenia nad niewydolnością istniejących struktur, bo jest to temat zastępczy. W drodze do forum kalorie są potrzebne dla sporządzenia programu minimum, dzięki któremu zarysuje się kształt innej, nowej wspólnoty łączącej Polskę i diasporę.

Po pierwsze więc ­- jeśli chodzi o public relations -­ modelem do naśladowania przez Polonię może być miesięcznik "Commentary". Sponsorowany przez Komitet Żydów Amerykańskich, periodyk ten dzięki swojej otwartości od lat pokazuje, jak można w USA być zarówno "etnikiem", jak i częścią establishmentu. Redaktorzy etnicznego pisma udowadniają, że oto można kultywować żydowskość (polskość, włoskość i tak dalej), a jednocześnie wykraczać poza etnocentryzm i poprzez dialog ze wszystkimi innymi oferować uniwersalne przesłanie, docierające do amerykańskich elit. To, że sponsor wie, co robi, procentuje zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych: gdy w sprawach dla Żydów kluczowych trzeba wpłynąć na amerykańska opinię publiczną, głos prestiżowego "Commentary" jest doskonale słyszalny.

Czy nie byłoby atutem Rzeczpospolitej, gdyby w USA ukazywała się polska publikacja o walorach "Commentary"? Publikacja, która w okresie debat o restytucji mienia czy Jedwabnem pomagałaby Polonii prowadzić wewnętrzny, wiarygodny moralnie dyskurs oraz kształtować cywilizowany wizerunek Polski na terenie jej najsilniejszego sojusznika.

Po drugie -­ istniejące struktury polonijne nie są, rzecz jasna, miejscem, gdzie inspirowana sukcesem "Commentary" formuła "2B" i podobne inicjatywy mogłyby znaleźć poparcie. Co robić? Niektórzy proponują: przeczekać obecne przywództwo, potem historycznie zasłużony Kongres Polonii Amerykańskiej sam się odrodzi. Rozumowanie to życzeniowo zakłada, że nowy prezes KPA -­ wyniesiony do władzy przez ten sam krąg osób, z którego wywodzi się stary -­ będzie miał inny horyzont myślowy. Dlatego tylko wtedy, gdy sami poszerzymy definicje "polonijności", okaże się, że w Ameryce jest wiele przestrzeni do zagospodarowania ­ nie przeciw, lecz obok KPA.

Po trzecie -­ najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy Polska chce ­ bo może nie chce? ­ mięć w USA nowoczesną grupę lobbyingową i czy potrafi we własnym interesie wesprzeć nowe środowiska. Sceptyk powie, że skoro sama Polonia nie jest w stanie wyłonić z siebie nowej reprezentacji, czy warto przeszkadzać jej we śnie? Otóż warto. Gdyby sceptykami byli politycy Izraela, Niemiec czy Włoch, nigdy kraje te nie miałyby w USA tak skutecznych grup nacisku. Sceptyk doda: czy jednak klasa polityczna w Polsce, wciąż dzieląca partyjne łupy i zachłannie odreagowująca biedę z okresu PRL-u, jest w stanie przekroczyć egoizm grupowy i dostrzec, że posiadanie w USA nowoczesnego pro polskiego lobby jest częścią polskiej racji stanu? Pragmatyk odpowie: zobaczymy, być może klasa ta w końcu wyśle pobudzający i jasny sygnał polityczny ­ istotny zwłaszcza dla potencjalnych partnerów ­ że Polska szuka w USA nowych punktów oparcia.

Po czwarte -­ oprócz hejnału potrzebne jest działanie. Takiemu działaniu być może zechciałby patronować prezydent. Tą drogą zwracam się do prezydenta RP i jego kancelarii -­ oraz Sejmu i rządu polskiego -­ z apelem o utworzenie ponadpartyjnej koalicji (i fundacji), która funkcjonowałaby jak dostawca części materiałów przy budowaniu fundamentów polonijnego lobby w USA. Choć taki apel może zabrzmieć jak list włożony do butelki i wrzucony do morza, ten, kto go wyłowi, powinien do udziału w ponadpartyjnej inicjatywie zaprosić także środowiska polskiego i polonijnego biznesu. Bo idealizm, jak powiada Leszek Kołakowski, nie jest wrogiem handlu.

Po piąte -­ potrzebne są inwestycyjne pieniądze. Z Polski. Jak wielkie? Większe aniżeli budżet KPA. Symboliczny pierwszy milion dolarów -­ kwota w końcu nieznaczna dla kraju o rozmiarach i ambicjach Polski -­ stanowiłby pierwszy ruch. Jeszcze nie istniejące, lecz już sunące ku życiu Forum Polonii Amerykańskiej powinno od początku mięć profesjonalne, prowadzone z rozmachem biuro. Tak sprawne, jak biura Jewish American Committee, German-American Committee of the USA czy Italian American Political Coalition. Biuro skrojone na miarę tego, jak wpływową w USA może stać się Polonia, to przede wszystkim agencja promocyjna, wydawnicza i dystrybucyjna, oferująca codzienny serwis informacyjny, przeglądowy tygodnik, publicystyczny miesięcznik i refleksyjny kwartalnik ­ publikacje, które trafią zarówno do amerykańskich mediów, firm prawniczych, polityków i opiniotwórczych elit, jak i do tysięcy polonijnych nisz, gdziekolwiek są chętni do współpracy Polonusi. Jak uczy bowiem doświadczenie KOR-u i wielu innych niezależnych
grup sprzed Sierpnia 1980 ­- to właśnie kanały obiegu informacji są jak drożdże, dzięki którym integruje się i rozrasta nowa struktura. Zalążki fermentu już są: na przykład "Sieć", polsko- amerykański internetowy biuletyn.

Lobbyingowy projekt, stabilny dzięki poważnej wstępnej inwestycji, stopniowo pozyska wielu przyjaciół, w tym organizacje wykruszające się ze starego KPA i tysiące innych. Bo siła niszczenia tych, którzy podsycają mit o konieczności utrzymania "jedności Polonii" za wszelką cenę, przestanie w nowej konstelacji być argumentem odbierającym wolę tworzenia. Nawet skansenowe media chicagowskie, w obliczu własnej samomarginalizacji i mobilizacji innych środowisk, z czasem będą musiały zliberalizować swoją biało-czarną wizję świata.

Po szóste -­ mechanizm, o którym mówię, to samospełniąjace się proroctwo. Katalizujący sygnał z Polski oraz zebrany na ten cel pierwszy milion wytworzą bowiem grawitacyjne pole polityczne, które w polonijnej Ameryce przyciągnie kolejnych ofiarodawców i kolejne miliony. Powstanie trend, bo ludzie w USA lubią sukces. Owszem, wciąż straszy wśród Polonii bolesny kompleks polski, ale jest też ogromny ­ a niewykorzystany ­ potencjał. Dotąd uśpiony, potencjał ten tkwi w rozproszonych grupkach, w enklawach osób wykształconych, energicznych, zamożnych, lecz często trzymających się z dala od siebie. Trzeba im pomóc się zobaczyć. Kiedyś Polonia amerykańska pomagała Polsce. Teraz, gdy czasy się zmieniły, trzeba z Polski dotrzeć do tej sfragmentaryzowanej polonijnej energii ­ dotrzeć z sygnałem i finansowym rozrusznikiem.

Reszta potoczy się sama. Jak śnieżna kula: raz wprawiona w ruch ­ będzie się kleić, potężnieć i przyciągać kolejne warstwy. (Tomasz Tabako)

Tomasz Tabako, redaktor naczelny "2B", jest pracownikiem naukowym Northwestern University w USA.

tomaszkongrespolonii
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)