Wyjechali na wakacje i stracili dom

Po powrocie ze świątecznych wakacji okazało się, że Irena i Juan nie mogą wejść do swojego mieszkania. Ich dom położony przy plaży w okolicy Barcelony zajęła para młodych Hiszpanów. Nieproszeni goście zmienili zamki i nie reagują na dzwonki. Aby odzyskać dom, Irenie i jej mężowi pozostała tylko droga sądowa. Może to potrwać do 1,5 roku. Sami nic nie mogą zrobić. Takie jest tutejsze prawo.

Wyjechali na wakacje i stracili dom
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Okupas - zjawisko stare i nowe

Terminem "okupas" określa się nielegalne zajęcie opuszczonych na stałe lub czasowo lokali mieszkalnych lub użytkowych przez grupę osób do tego nieupoważnionych. U źródła powstania tego zjawiska leżą ideologie o zabarwieniu najczęściej anarchistycznym i antykapitalistycznym. Dzisiaj coraz mniej w tym wszystkim ideologii, a coraz więcej chamstwa i bezczelności, ale także biedy i desperacji.

Największe nasilenie okupas przypadło w Hiszpanii na lata 60 i 70 ubiegłego wieku. Aż do roku 1996 nie istniał żaden paragraf określający je jako przestępstwo. Dzisiaj, dzikim lokatorom stawia się zarzut "uzurpacji mienia" zagrożony karą od 3 do 6 miesięcy. Nie jest on jednak stosowany w praktyce, a proces usunięcia nielegalnych mieszkańców odbywa się w wyniku niezwykle opieszałej procedury sądowej.

Ten specyficzny fenomen społeczny, który doczekał się opracowań socjologicznych, ciągle się rozwija i przeobraża. W czasach kryzysu pojawiło się nowy profil "okupantów". Są to ci, którzy chcą wykorzystać sądową opieszałość i luki w hiszpańskim prawie, aby pomieszkać za darmo, często w luksusowych warunkach, nie krócej niż 18 miesięcy. Z ruchem społecznym nie ma to nic wspólnego.

Musisz płacić, chociaż nie mieszkasz

Irena i Juan muszą znaleźć sobie miejsce do zamieszkania albo parze okupującej ich własność zapewnić inne lokum do czasu wydania wyroku sądowego. Muszą płacić za media znajdujące się w ich domu, na który przez wiele miesięcy będą mogli tylko popatrzeć. Nie mogą odciąć obecnym lokatorom żadnego z mediów, choć ci nielegalnie okupują ich mieszkanie.

Domek Ireny i Juana, będący świeżym, bo zaledwie rocznym nabytkiem, jest skromny, ale pięknie położony. Widać u nielegalnych lokatorów pewną dozę romantyzmu. Kiedy Irena opowiada o tym, że teraz sami muszą mieszkać u teściów, dojeżdżać dwie godziny do pracy, odwozić dzieci do szkół w odległe miejsca, nie może powstrzymać się od łez.

Nie mieści jej się w głowie, jak to możliwe, żeby ktoś zajął bezprawnie jej własność i miał więcej praw niż ona sama. Hiszpańskie prawo nie przewiduje natychmiastowej eksmisji. Wszystko musi odbyć się na drodze sądowej, przejść odpowiednie instancje, a to może potrwać 1,5 roku, a nawet dłużej. Sąd musi sprawdzić, czy między stronami nie obowiązywała żadna umowa.

Poradniki internetowe "Jak nielegalnie zająć mieszkanie"

- W internecie można znaleźć porady, jak zająć czyjeś mieszkanie i spokojnie sobie pomieszkać! - denerwuje się Irena. - W Polsce coś takiego jest niemożliwe! - dodaje.

To prawda, że można znaleźć porady, jak krok po kroku przeprowadzić nielegalne zasiedlenie, a więc między innymi; jak wybrać mieszkanie, jak się do niego dostać, jak zachowywać się w trakcie zajmowania i późniejszego nielegalnego zamieszkiwania, jak rozmawiać z policją i w sądzie, komu i kiedy pokazywać dokumenty.

Nowością jest fakt, że tego typu poradniki można znaleźć także w bezpłatnej prasie codziennej udostępnianej w miejscach publicznych.

Między innymi dzięki takim informacjom, Irena i jej mąż będą teraz musieli przejść długą drogę, aby odzyskać swoje mieszkanie.

Kaucja 1 euro dla nielegalnych lokatorów z czasów kryzysu

Przypadki i rodzaje okupas są tak różne, jak ludzie biorący w nich udział. O tym, że wyroki prawne są niezbadane, niech świadczy przykład pewnego małżeństwa z Barcelony, które podobnie, jak Irena, po powrocie z wakacji znalazło swoje mieszkanie zajęte przez dzikich lokatorów.

Sędzia po 16 miesiącach wydał w tej sprawie zdumiewający werdykt. Zezwolił mianowicie nielegalnym lokatorom na dalsze zamieszkiwanie okupowanego mieszkania po wpłaceniu kaucji... 1 euro. Swój kuriozalny wyrok uzasadnił tym, iż są oni pozbawieni środków na wynajęcie innego lokum.

W ten sposób para barcelończyków, która przez 21 lat legalnie wynajmowała od miasta rzeczone mieszkanie, została go pozbawiona wraz z pozostawionymi tam rzeczami.

Oczywiście, cały ten czas ofiary okupas muszą opłacać czynsz, aby nie być pozbawionym definitywnie praw do mieszkania. Płacąc i płacząc, pozostaje im czekać, aż sytuacja finansowa dzikich lokatorów poprawi się na tyle, że będą mogli wynająć coś legalnego. A jeśli się nie poprawi?

Sprawy takie są przyczyną wielu ludzkich tragedii, jak choćby ubiegłoroczny przykład mężczyzny, który w wyniku zajęcia jego mieszkania przez dzikich lokatorów, popadł w depresję, stracił pracę i rozwiódł się z żoną. * Różne oblicza okupas*

To zjawisko ma swoje ciemne, ale i jasne strony. Do tych drugich zaliczyć można zajęcia opuszczonych na stałe budynków, które grupa okupującej młodzieży remontuje i dostosowuje na potrzeby społeczności, organizując tam swoiste centra kultury, które często z biegiem czasu uzyskują legalny status. W całym kraju znane są takie miejsca.

Przed zaledwie kilkoma dniami przeprowadzono spokojną eksmisję z madryckiego budynku znanego jako Patio Maravillas. Grupa młodych aktywistów, jak podaje "El Pais", stwierdziła "Jeśli nie ten budynek, to inny. Dalej będziemy szukać nowych miejsc dla siebie, a kto chce i może, niech nas spróbuje zrozumieć. Chcemy korzystać z tego co jest nasze, co powinno służyć całemu społeczeństwu".

Ten rodzaj "okupas ideologicznej" ma po swojej stronie część społeczeństwa, zwłaszcza w otwartej i liberalnej Barcelonie.

Postrachem społecznym jest natomiast zjawisko kryzysowych, nielegalnych lokatorów, którzy mogą najść jakiekolwiek mieszkanie czy dom, aby zająć miejsce prawowitych mieszkańców.

W wyniku nasilającej się w ostatnim roku skali tego zjawiska wszyscy czekają na zmianę prawa, dającą prawowitemu właścicielowi możliwość szybkiego rozwiązania problemu.

Sprawa ta nie dotyczy już tylko posiadaczy wakacyjnych domów czy agencji nieruchomości, ale także przeciętnego Gonzalesa, który po powrocie z wakacji może zastać zmienione zamki, a w domu dzikich lokatorów, którzy nie chcą wpuścić go do jego mieszkania.

Z Lloret de Mar dla polonia.wp.pl
Kinga Jankowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)