Wydminy. Pijany ksiądz na pogrzebie. Duchowny zabrał głos
Uczestnicy pogrzebu w Wydminach wezwali policję. Powód? Pijany ksiądz. Wikary Piotr M. nie przyznaje się jednak do winy. Tłumaczy, że po grze w piłkę wziął tabletki na rozkurcz mięśni.
W Wydminach pod Giżyckiem w woj. warmińsko-mazurskim doszło do niecodziennego incydentu. Ksiądz chciał prowadzić ceremonię pogrzebową z 2,5 promila alkoholu w organizmie. "Bohater" afery wikariusz Piotr M. odniósł się do sprawy.
- Poprzedniego dnia grałem w piłkę, bolały mnie nogi, więc wziąłem środki rozluźniające miejsce. Nie mam sobie nic do zarzucenia - podkreślił ksiądz, cytowany przez "Super Express".
Wersja policji jest inna. Zgłosiła się do niej jedna z mieszkanek Wydmin. Przekazała, że do wyprowadzenia z domu trumny przyjechał pijany ksiądz. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce. Wikariusz był z proboszczem na plebanii.
Policja ustaliła, że ksiądz przyjechał na pogrzeb samochodem. Odpowie za jazdę pod wpływem alkoholu.
- Spotkała nas tragedia, a właściwie podwójna. Moja córka przedwcześnie odeszła z tego świata, a do tego na pogrzeb przyjechał pijany ksiądz. Na szczęście proboszcz nas za tę sytuację i pożegnaliśmy ją, jak się należy - powiedzieli dziennikowi rodzice zmarłej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl