Wychowują i uczą dzieci inaczej, niż chce minister edukacji. Kuratorium oświaty reaguje
Oto nowa odsłona burzy wokół edukacji zdrowotnej w gminie Czarny Dunajec. Małopolskie Kuratorium Oświaty w Krakowie poleciło dyrektorom szkół, by zorganizowali spotkania z rodzicami i przedstawili dodatkowe informacje o nowym przedmiocie. To pokłosie wydarzeń w lokalnych społecznościach, o których informował wójt Marcin Ratułowski: w niektórych wiejskich szkołach praktycznie wszyscy rodzice zadeklarowali wypisanie dzieci z zajęć EZ.
Przypomnijmy, o gminie Czarny Dunajec zrobiło się głośno, gdy w 15 szkołach, głównie wiejskich, rodzice zdecydowali się wypisać dzieci z nieobowiązkowych lekcji edukacji zdrowotnej. Wyjątkiem jest jedna szkoła w samej miejscowości - Czarnym Dunajcu - gdzie mieszkańcy żyją bardziej "po miejsku" i tam zainteresowanie przedmiotem jest wyraźne. Burmistrz i samorząd, na prośbę rodziców, zgodzili się sfinansować dodatkową godzinę religii w tygodniu. To sytuacja odwrotna niż ta, którą w polskich szkołach zarządziła minister edukacji Barbara Nowacka.
W ubiegłym roku polityk rozporządzeniem ograniczyła lekcje religii do jednej godziny w tygodniu. W nowym roku szkolnym wprowadzono natomiast przedmiot edukacja zdrowotna obejmujący m.in. zagadnienia zdrowia fizycznego i psychicznego, diety oraz seksualności człowieka. Przedmiot jest nieobowiązkowy, a konserwatywna w poglądach góralska społeczność wyraziła stanowczy sprzeciw.
Jak relacjonuje burmistrz Czarnego Dunajca Marcin Ratułowski, reakcja na brak zainteresowania przedmiotem była omawiana na spotkaniu w Nowym Targu z udziałem gminnego zespołu oświatowego i dyrektorów szkół. - Kuratorium poleciło, by w klasach IV–VIII dyrektorzy odbyli się spotkania z rodzicami i żeby była tam zachęta do edukacji zdrowotnej. Sam wybieram się na takie spotkanie i jestem ciekaw, jakich argumentów użyją i czy rzeczywiście będzie to zachęcanie - mówi WP Marcin Ratułowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bawialnia dla dzieci - hit czy kit?
Małopolską Kurator Oświaty jest dr Gabriela Olszowska, którą przed rozpoczęciem roku szkolnego mówiła iż edukacja zdrowotna "to inwestycja w dziecko, nie ma się czego bać".
Tymczasem burmistrz Czarnego Dunajca podtrzymuje wcześniejsze zdanie, iż w lokalnej społeczności rodzice mają inne priorytety niż wprowadzany przez MEN przedmiot. - Rodzice uważają, że nasze dzieci mniej potrzebują edukacji zdrowotnej, bo nie mamy problemu z otyłością czy brakiem aktywności. My mamy tyle zajęć dodatkowych – karate, basen, różne formy współzawodnictwa – że to nie jest nasz największy kłopot - przekonuje. - Tak to widzą rodzice, czyli mieszkańcy, a samorząd powinien to uwzględniać - podkreśla.
Burmistrz zaznacza, że nie traktuje działań kuratorium jako formy nacisku. - Rozumiem, że kuratorium wykonuje swoją pracę i rzetelnie informuje. Subwencja edukacyjna pochodzi od państwa, więc kuratorium ma prawo organizować takie spotkania. Nie postrzegam tego jako presji. Wręcz przeciwnie, sądzę, że dobrze współpracujemy - zapewnia Ratułowski.
Dodatkowa religia z pieniędzy samorządu
- To nie są działania dyscyplinujące. Oczekiwaliśmy jedynie wyjaśnienia kwestii i przedstawienia informacji na temat zajęć z edukacji zdrowotnej. Decyzja rodziców jest suwerenna i nikt w nią nie ingeruje - podkreśla w rozmowie z WP Artur Pasek, wicekurator małopolski.
Już wcześniej Małopolskie Kuratorium zapowiedziało kontrole w gminach, które zadeklarowały finansowanie z własnych środków drugiej godziny religii w tygodniu. W gminie Czarny Dunajec na ten cel przeznaczono 700 tys. zł. W planie lekcji może odbywać się tylko raz w tygodniu. ze względów formalnych przyjęto nazwę "katecheza" a nie religia.
Kuratorium przypomina, że obowiązujące zasady są jasne: zajęcia dodatkowe muszą odbywać się z zachowaniem dobrowolności uczniów, nie mogą być oceniane, finansowane są wyłącznie z budżetu gminy, a w planie lekcji powinny pojawiać się na początku lub na końcu dnia. Kuratorium zamierza sprawdzać, czy dyrektorzy szkół przestrzegają tych wytycznych.
Wicekurator Artur Pasek nie chciał bezpośrednio komentować słów burmistrza, że edukacja zdrowotna jest niepotrzebna dla części rodzin. Dodał jednak: - My uważamy, że ten przedmiot jest konieczny dla dzieci i młodzieży. Zagrożenia związane z obecnością w internecie, hejtem czy problemami z dobrostanem psychicznym są powszechne i często mają miejsce poza kontrolą rodziców - zaznacza wicekurator.
Edukacja zdrowotna. Problemy z wdrożeniem przedmiotu do nauczania
Jak już informowaliśmy w WP, pierwsze sygnały z całego kraju wskazywały na słabe zainteresowanie nowym, nieobowiązkowym przedmiotem. – Jeśli na zajęcia przychodziły dwie, trzy osoby z całej klasy, taki przedmiot stawał się bezsensowny. Widzieliśmy to zarówno w mniejszych miejscowościach, jak i w Warszawie - mówił Paweł Mrozek, uczeń liceum i założyciel organizacji Akcja Uczniowska, zwolennik edukacji zdrowotnej.
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego do organizacji spływało wiele komentarzy od uczniów i rodziców. Wielu młodych chciało uczestniczyć w lekcjach, ale nie pozwalali im rodzice, często kierując się bardziej konserwatywnymi poglądami. – Niektórzy mówili wprost, że nie mają czasu na dodatkowy przedmiot, bo obowiązków szkolnych było już za dużo - oceniał Mrozek.
Rodzice mają czas na złożenie pisemnej rezygnacji uczestniczenia dziecka w zajęciach edukacji zdrowotnej do 25 września. Wtedy też kuratoria i urzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej rozpoczną analizy rzeczywistego zainteresowania nowym przedmiotem. Organizowanie zajęć w obecnych warunkach może okazać się wyzwaniem, bo nawet w Warszawie w klasach 20-osobowych chętnych często było tylko kilka osób.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski